[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Lachlan raczej nie mógłby przeoczyć tego faktu, jako że ponad godzinę siedział tak trzymając ją w
objęciach i bojąc się poruszyć, żeby jej nie zbudzić. Potem jak za pomocą zimnych kompresów
zdołała go ocucić, siedzieli obok siebie na brzegu łóżka, a ona usiłowała obmyć jego rozbitą wargę,
gdy nagle opuściła głowę i w okamgnieniu pogrążyła się we śnie.
Pochwycił ją akurat, gdy przechyliła się ku podłodze, tak że o mały włos nie spadła z łóżka. Skłoniła
się zatem w drugą stronę, wsparła głowę na jego piersi, westchnęła cicho i od tamtej pory nie
wydała ani jednego dzwięku.
Ale Lachlan nie miał zamiaru wyjaśniać tego kuzynowi.
 Cicho bÄ…dz  szepnÄ…Å‚.
- Co?
- Pssst!
Gilleonan zamrugał i wreszcie pojął.
 Ach, tak  powiedział, również przechodząc na szept.  Ale co ona tu robi? A skoro już
jesteśmy przy takich sprawach, co robi u twoich drzwi tych dwóch dzielnych Anglików, którzy
wyglądają na straż?
- Może to właśnie straż?
Gilleonan żachnął się na jego drwiący ton, ale wreszcie spojrzał na Lachlana i gwałtownie wciągnął
powietrze, po czym spytał szybko: 171
 Na Boga, a któż to potraktował mozdzierzem tę twoją gładką twarz?
Lachlan skrzywił się, tym razem celowo.
- Aż tak zle to wygląda?
 Dobrze nie wygląda, chłopie. Czy ona...
Lachlan znów spróbował spiorunować go wzrokiem.
 Nie bądz śmieszny  burknął.  To nasz porywczy gospodarz; przynajmniej tak mi się wydaje.
 Wydaje ci się? Nie jesteś pewien, kto ci sprawił
najgorsze cięgi, jakie w życiu wziąłeś? Wierz mi, Lachlan, tak nie wyglądałeś jeszcze nigdy.
 Bo kiedy to się zaczęło, nie byłem jeszcze całkiem rozbudzony  niemal syknął Lachlan  a
właściwie to nie całkiem trzezwy. Widziałem podwójnie, potrójnie...
Gilleonan zrobił wielkie oczy.
 Więc ty naprawdę poszedłeś się zalać? Mogłem się tego spodziewać, widząc, jak się wściekasz.
Trzepnąłeś przecież tego gładkiego lorda właściwie bez powodu.
Wiedziałem, że przyjdzie ci pożałować...
 Dajmy już temu spokój, dobrze? Ja sam nie wiem, ki diabeł mnie opętał. Ale stan, w jakim się
znalazłem gdzieś w środku nocy, po prostu nie da się opisać
- przyznał Lachlan ze wstydem i niesmakiem. - Jeśli chcesz wiedzieć, to nie pamiętam połowy z tego,
co się ze mną działo.
- Nie pamiętasz?
Gilleonan zaczął chichotać, ale tym razem Lachlanowi mimo bólu udało się przybrać na tyle grozną
minę, że oprzytomniał, zamaskował śmiech kaszlem i zapytał:
 Więc za co wziąłeś te razy... och, nie powiesz chyba, że w końcu udało ci się położyć z księżną, a
on się dowiedział?
172
 Nic podobnego - odparł Lachlan z oburzeniem.
 Więc dlaczego?
 Przypominam sobie jak przez mgłę... on zdaje się myśli, że ukradłem mu któreś z jego paradnych
koni.
 A ukradłeś?
Poważną grozbę trudno jest wygłosić szeptem, ale Lachlanowi udało się powiedzieć tyle:
 Za to ciÄ™ zabijÄ™, Gili.
 Odkąd to nie można już przy tobie zażartować?
 spytał Gilleonan.
 Mógłbym cię spytać o to samo.
Gilleonan zamrugał, po czym roześmiał się cicho.
 Ach, pewnie, wiedziałem.
To było jedno z ulubionych powiedzonek, ale raczej Ranalda. Lachlan chętnie by się uśmiechnął,
gdyby to tak nie bolało.
 Nie jestem pewien, o co tu chodzi, Gili, ale skoro mam u drzwi straż, to myślę, że dość szybko się
dowiemy.
 A dziewuszka?
Lachlan opuścił wzrok na wtuloną w jego szyję złotowłosą główkę i twarz mu złagodniała.
 Lady Kimberly opiekowała się mną jak anioł, starając się mnie jakoś połatać. Zdaje mi się
jednak, że w nocy zdziebko zakłóciłem jej sen, skoro nie zdołała utrzymać się na nogach przynajmniej
tak długo, by ze mną skończyć.
 I ona też nie umiała wyjaśnić, o co tu chodzi?
- spytał Gilleonan.
 Nie zdążyłem jej zapytać, nim zasnęła.
Nie była to bynajmniej prawda. Wiele razy pytał ją, co jej wiadomo o najściu księcia, ale za każdym
razem uciszała go, mówiąc:  Bądz cicho" lub  Szsz" albo: 173
 Jak mogę ci pomóc, kiedy ani na chwilę nie zamykasz ust?" Przestał więc zadawać pytania, w
nadziei, że wkrótce sam usłyszy odpowiedzi. Tymczasem ona zasnęła. A że przyjemność płynąca z
trzymania jej w ramionach o niebo przerastała jego ciekawość, nie przeszło mu nawet przez myśl, by
ją budzić i jeszcze o coś wypytywać.
Ale tego Gilleonan nie musiał wiedzieć. Lachlan podsunął więc:
 Skoro ciebie najwyrazniej nie podejrzewają, żeś ze mną w zmowie, w każdym razie jeszcze nie, to
może ty byś spróbował się czegoś dowiedzieć.
 Tak, tak, poszukam Ranalda i będziemy węszyć wokół stajni, aż dojdziemy prawdy. Założę się, że
nie kryje się za tym nic wielkiego, po prostu jakiś gość wsiadł po ciemku na nie swojego konia i nie
zauważył [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sliwowica.opx.pl
  •