[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Idziemy? - zapytał. - Czekam na ciebie.
52
S
R
- DokÄ…d?
- Biegać, oczywiście.
- A serwis CNN i indeksy?
- Daruję je sobie dzisiejszego poranka. Proszę - powiedział, podając mi
butelkę z wodą, i wyszliśmy na korytarz.
- Kto pierwszy na moście, stawia śniadanie.
Byłam w szoku. Wsiedliśmy do windy, a ja zachodziłam w głowę, jak
można było powiedzieć, że jego oczy są stalowoszare. Miały raczej kolor
burzowej chmury, oznaczający zbliżające się niebezpieczeństwo, ale i
obietnicę. Wiedziałam już przecież, że pod maską obojętności kryje się
wrażliwy człowiek, który obawiał się tylko, żeby ktoś raz jeszcze nie nadużył
jego zaufania.
- Pewnie dawno nie biegałeś, będą bolały cię nogi.
- Poradzę sobie. Będę biegł za tobą i patrzył na twoje, w ten sposób
zapomnę o bólu i zmęczeniu.
- Zwietnie! - Przełknęłam z trudem. - A czy masz jakieś zadania na dziś
dla swojej osobistej asystentki?
- Moja asystentka nie pokazałaby się w miejscu publicznym w szortach i
krótkiej koszulce odkrywającej brzuch.
- Do zobaczenia na moście - powiedziałam, bo właśnie otworzyły się
drzwi windy. - Przysięgłam sobie, że nie dam mu się wyprzedzić, choćbym
miała przypłacić to życiem.
- Wygląda na to, że stawiam śniadanie. - Jude oparł się o barierkę.
- Jasne - wysapałam, próbując złapać oddech. - Mogłeś mnie wyprzedzić
dziesięć razy. - Jak to robił, że nie miał nawet śladu zadyszki?
- Wtedy straciłbym wspaniały widok.
- Lepiej już chodzmy...
53
S
R
- Poczekaj, spójrz, co za panorama!
- Słucham? - Dotknęłam ręką jego czoła. - Nie, nie masz gorączki. A
może to z braku snu? Powinieneś przełożyć swoje plany biznesowe, bo w tym
stanie nie dasz rady stawić czoła konkurencji.
- Daj mi aparat.
- Posłuchaj, jeżeli ma to jakiś związek z naszą nocną rozmową...
- Wzięłaś aparat?
- Nie potrzebuję twojej litości, Jude.
- Litości? Chcę ci po prostu zrobić zdjęcie. Naprawdę podziwiam twoje
oddanie matce, ale są ludzie, którzy cierpią na straszniejsze choroby.
Zrobiło mi się głupio, ale nie chciałam, żeby robił mi zdjęcie. Potem, gdy
będę je oglądać, będzie mi się kojarzyło z tym facetem.
- Już to pstryknęłam, a teraz chcę jeszcze trochę pobiegać. Jeśli nie masz
ochoty, zobaczymy się pózniej. - Nie czekając na odpowiedz, pobiegłam dalej.
Słyszałam jego kroki tuż za mną.
- O której Barney przyjeżdża dziś po nas? - zapytałam, gdy byliśmy już w
windzie.
- Nie będziemy go potrzebować.
- Nie? - zdziwiłam się.
- Zadzwoniłem do Marcusa i poprosiłem, żeby poprowadził spotkanie.
Mam dziś coś ważniejszego do załatwienia.
- %7łartujesz? Już od miesięcy planujesz przejęcie tej firmy!
- Chcę obejrzeć z bliska Statuę Wolności, przejść się po parku, zjeść
spokojnie lunch, a może zajrzeć do galerii sztuki... Co masz jeszcze na swojej
liście?
54
S
R
- Nie przyjechaliśmy tu po to, żebyś oprowadzał mnie po Nowym Jorku.
Musisz tam dziś być! Przecież to bardzo ważne spotkanie.
- Ale życie jest ważniejsze! Marcus sobie poradzi... No więc, od czego
zaczynamy?
- A co byś powiedział o powrocie do rzeczywistości?
- Cieszę się, że myślimy o tym samym. Włóż wygodne buty.
- Jude...
Próbowałam jeszcze protestować, ale złapał mnie za rękę i powiedział
kategorycznie:
- Masz dwadzieścia minut, żeby wyszykować się do wyjścia. - Uroczo
wyglądała ta mała, rozgorączkowana istota, która niedawno wtargnęła do jego
życia. Mógłby się do niej przyzwyczaić.
- Od czego zaczynamy?
- Zamierzasz przegonić mnie po całym mieście na piechotę?
- Jak będziesz grzeczna, pojedziemy parę stacji metrem, a może nawet
wezmiemy taksówkę.
- Dlaczego to robisz?
Nie mógł jej teraz tego powiedzieć. To nie był dobry moment na
wyznanie miłości. Nie uwierzyłaby, że mówi serio.
- To mój pierwszy krok w dwunastostopniowym programie
przywracającym mi radość życia, nie pamiętasz już? - zablefował. Tymczasem
prawda była taka, że to ona przywróciła mu radość życia, pomogła zedrzeć
maskę, za którą ukrywał się wiele lat, i wygrzebać się spod sterty kontraktów i
papierów. - A jako moja osobista sekretarka masz obowiązek uczestniczenia w
nim, to wszystko.
55
S
R
ROZDZIAA DZIESITY
Metro o tej porze było bardzo zatłoczone, ale Jude wcale się tym nie
zmartwił. Chyba po raz pierwszy w życiu był zadowolony z takiego ścisku,
dzięki temu mógł bezkarnie objąć Talie, osłaniając ją od ludzkich łokci. W tej
pozycji dojechali do stacji, gdzie zaplanował śniadanie.
- Och, to Greenwich - ucieszyłam się.
- Kojarzy ci siÄ™ z jakimÅ› filmem?
- A nawet jeśli, to co? Tobie oczywiście z niczym się nie kojarzy.
- Nie oglądam zbyt dużo filmów.
- Właśnie, a nigdy nie przyszło ci do głowy, że nawet milioner musi
czasem zająć się czymś innym niż...
- Zarabianie pieniędzy? - wpadł mi w słowo.
- Niż pracą!
- Kiedy wciąż jestem zajęty.
- Ty i ja mamy ze sobą wiele wspólnego. Oboje jesteśmy całkowicie
pochłonięci swoją misją: ty nie widzisz nic poza swoim biurkiem, a ja dałam
się złapać w pułapkę lęków mojej mamy.
- Zacząłem już nad sobą pracować, dlatego siedzimy tu sobie w parku
przy śniadaniu i... jest nam zadziwiająco dobrze.
Spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
Po śniadaniu ruszyliśmy w kierunku przystani i chwilę potem płynęliśmy
statkiem na wyspę Liberty. W miarę jak oddalaliśmy się od Manhattanu,
drapacze chmur stawały się coraz mniejsze. To miejsce było niesamowite!
Zauroczona chodziłam wokół Statui Wolności, podziwiając niezwykłe widoki,
56
S
R
a gdy zaczął padać deszcz, weszliśmy do sklepiku z pamiątkami, gdzie
zaopatrzyłam się w kilka drobiazgów.
- Zobacz, jaka świetna gąbka - zawołałam ucieszona. W sam raz dla
mojej chrześniaczki.
- JesteÅ› matkÄ… chrzestnÄ…?
- A co w tym dziwnego? Kobiety w moim wieku miewają już nawet
własne dzieci.
- Powiedz, co stało się z twoim księciem, z którym miałaś być do
grobowej deski?
- Nie przystał na moją propozycję nie do odrzucenia, że w pakiecie wraz
ze mną dostanie również moją mamę. Przyjemne to nie było, ale co mogłam
zrobić?
- Był ktoś jeszcze od tamtego czasu?
Zamilkłam.
- To, że ona nie wychodzi z domu, nie oznacza, że ty masz robić tak
samo.
- Zawsze walczyła o to, by być w centrum zainteresowania, a faceci za
tym nie przepadajÄ….
- Włóż to - powiedział i włożył mi na głowę kapelusik z rafii, a do ręki
wcisnÄ…Å‚ butelkÄ™ coli.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]