[ Pobierz całość w formacie PDF ]
język stanął jej kołkiem.
Wielki Boże, nad czym ty się zastanawiałaś? Becka
przyglądała się serwującemu ponownie mężczyznie.
Gdzie ty miałaś głowę?
Cade zaserwował. Piłka poleciała jak wystrzelona, co
skwitowano głuchymi pomrukami i radosnymi okrzyka-
mi. Piłka już miała upaść na boisko po stronie eTrain,
kiedy Cade rzucił się szczupakiem na ziemię i zdołał
podbić ją w górę, dzięki czemu koledzy przerzucili ją nad
siatką i zdobyli końcowy punkt.
W zespole eTrain rozległ się chór triumfalnych
okrzyków. Cade wstał z ziemi z szerokim uśmiechem,
otrzepując z koszulki zdzbła trawy. Odłączył się od
drużyny i sięgnął po stojącą na skraju boiska w pojem-
niku z lodem butelkę wody. Skończył pić, otarł usta
i podniósł wzrok, a wtedy ich oczy się spotkały. Ryan
miała wrażenie fizycznego kontaktu. Podniósł z trawy
ręcznik i podszedł.
Cześć powiedział, ocierając czoło, podczas gdy jego
wzrok błądził po ciele dziewczyny.
Ryan bezskutecznie próbowała ukryć uśmiech. To
absurdalne, jak cudownie się czuła, gdy na niego patrzyła.
GratulujÄ™.
Uśmiechnął się.
Dziękuję. Jesteśmy dziś w formie.
Z opóznieniem przypomniała sobie o dobrych manie-
rach.
To Becka Landon, moja przyjaciółka, która postano-
wiła na ochotnika wzmocnić nasz zespół w biegu na pięć
kilometrów. Becko, Cade Douglas.
Miło mi cię poznać powiedziała Becka, przy-
glądając mu się z namysłem. Gdzie się nauczyłeś tak
serwować?
Grałem w college u. Wypił kolejny łyk wody.
Pewnie zdążę zardzewieć w ciągu tej półgodziny, jaka
nas dzieli od ćwierćfinałów.
Jeśli nadal będziecie tak grać, zwycięstwo macie jak
w banku.
Dzięki. Cade zerknął na Ryan. Obudził się dziś
rano w jej ramionach, ale miał wrażenie, że nie widzieli się
od tygodni. Cudownie było być teraz przy niej. Jak
wypadliście?
Biegliśmy szybciej, niż się spodziewałam powie-
działa Ryan. Właściwie mogliśmy wygrać.
Cade spojrzał na jej smukłe nogi i nagle przypomniał
sobie, jak stała przy oknie hotelu Copley, mając na sobie
tylko cieniutkie jak pajęczyna majteczki i pas do poń-
czoch.
Z takimi nogami, trudno się dziwić.
Zarumieniła się. Becka zerknęła na przyjaciółkę i uśmie-
chnęła się, a potem spojrzała na swój sportowy zegarek.
Miło było cię poznać, Cade, ale z przykrością muszę
iść do roboty. Ryan, gdzie się spotkamy na lunch?
Ryan rzuciła Cade owi pytające spojrzenie.
Gdzie chcesz nas zaprosić?
Gdziekolwiek, gdzie mógłbym cię wziąć, przyszło mu
natychmiast do głowy.
Nasze stoliki są obok stoiska. Przyprowadz tam całą
drużynę.
Zobaczymy się pózniej rzuciła im Becka na od-
chodnym, ale zapatrzeni w siebie prawie nie zwrócili na
niÄ… uwagi.
Cade zbliżył się doRyan. Zapragnęła, by był jeszcze bliżej.
Wyszłaś dziś rano zbyt wcześnie powiedział
zniżonym głosem.
Musiałam spotkać się tutaj z naszą drużyną. Jesteś
pewien, że będziesz miał dla nas wszystkich miejsce
podczas lunchu?
To żaden problem.
Pozostali gracze drużyny eTrain snuli się za ich plecami
w oczekiwaniu na ćwierćfinał.
Powinnam pozwolić ci odejść. Powodzenia w roz-
grywkach.
Ryan nie opuszczała myśli Cade a nawet w czasie
ćwierćfinału, co nie przeszkodziło mu poprowadzić ze-
społu do zwycięstwa. Niepostrzeżenie stała się częścią
jego samego, myślał, zmierzając z kolegami do stoiska
eTrain. Spędzali razem niemal każdą wolną od pracy
chwilę. Ciągle czekał, aż wypali się w nim pożądanie,
o czym na razie nie było nawet mowy. Ale jednak,
zważywszy jego doświadczenia rodzinne i obserwacje
znajomych, było to jedynie kwestią czasu.
Moje gratulacje zawołał Patrick, kiedy Cade pod-
szedł do stoiska. Słyszałem, że weszliście do półfinału.
Czyżbyś w to wątpił, pomimo naszych ogromnych
talentów?
Patrick zrobił wielkie oczy.
Wybacz, stary, zapomniałem o twoich dwudziestu
złotych medalach olimpijskich i rozlicznych nagrodach za
życiowe dokonania. Była tu Ryan Donnelly z Beckman
Markham. Znalazła cię? Wyjął spod stołu plik broszur
reklamowych.
Udana obojętność kompletnie mu nie wyszła, pomyś-
lał Cade.
Tak. Zaprosiłem ją wraz z całą drużyną Beckman
Markham do nas na lunch.
Patrick z hukiem rzucił broszury na ladę.
Czy to aby dobry pomysł?
Patrick, przecież razem pracujemy. Dlaczego nie
mielibyśmy spotkać się z nimi, skoro też tu są?
Patrick wzruszył ramionami.
Pewnie nie ma powodu.
Dobrze. Cade odetchnął głęboko. Jeszcze coś
powinieneś wiedzieć: jesteśmy ze sobą związani.
Patrick odwrócił się błyskawicznie, żeby stanąć oko
w oko z przyjacielem, na jego twarzy malował się gniew.
Cholera, Cade, mówiłeś...
Patrick, ja uwielbiam z nią być. Wiesz, od jak dawna
nie chciałem niczyjego towarzystwa? Odpuść mi. Za-
milkł na chwilę. Potrzebuję tego.
Patrick wpatrywał się w niego przez dłuższy czas,
wreszcie niechętnie kiwnął głową.
Dobrze. Ale bądz ostrożny. Nie chcę, żeby ucierpiały
na tym interesy, i nie chcę, żeby ci to zawróciło w głowie.
Nie chciałbym usłyszeć, że...
Wujek Cade! Dwa ciemnowłose Muppety wpad-
ły równocześnie na Cade a z dwóch stron. Patrick
westchnął głęboko, podczas, gdy jego dzieci uwiesiły się
na przyjacielu. Wujku Cade, zrób nam karuzelę zapi-
szczał starszy, cztero- czy pięcioletni chłopiec.
Ryan przyprowadziła kolegów do stołu eTrain i przed-
stawiła im tych nielicznych pracowników współpracują-
cej firmy, których poznała na spotkaniach roboczych.
Ruszyła w stronę stoiska, rozglądając się za Cade em.
Wreszcie dostrzegła go, wirującego z roześmianą malutką
dziewczynką. Na ten widok szczęka jej opadła. Ciemno-
włosy chłopczyk ciągnął go za koszulkę, przypominając,
że teraz jego kolej. Z jakichś powodów Ryan nigdy nie
uważała Cade a za człowieka rodzinnego, a teraz miała
przed oczami jego beztroską, pełną zachwytu twarz.
Jakie fantastyczne dzieciaki mruknęła pod nosem.
Dzięki. Przepadamy za nimi. Ryan gwałtownie
poderwała głowę i napotkała badawcze spojrzenie Patric-
ka. To moje dzieci. Znają go od urodzenia, więc
zachowują się tak, jakby do nich należał.
Cade podniósł wzrok i spostrzegł stojących razem
Ryan i Patricka. Postawił Camerona na ziemi, wypros-
tował się i ruszył w ich stronę. Dzieciaki podskakiwały
u jego boku, uwieszone jego rąk. Oczy Cade a napotkały
wzrok Ryan.
Witaj.
Przez chwilÄ™ wpatrywali siÄ™ tylko w siebie w milczeniu
i uśmiechali się. Usta obserwującego ich Patricka opuścił
wyraz napięcia i niechętny uśmiech rozciągnął jego wargi.
Cade otrzÄ…snÄ…Å‚ siÄ™ pierwszy.
Przyprowadziłaś resztę?
Ryan kiwnęła głową.
Są już przy stole. Jak wam poszło w ćwierćfinale?
Wygraliśmy. Czekaj! Nie ruszaj się przez chwilę.
Masz we włosach jakiegoś owada.
Jakiego? zapytała Ryan, kuląc się ze strachu.
Zawsze śmiertelnie się bała os i szerszeni.
Bez żądła powiedział Cade uspokajającym tonem
i złapał ją za rękę. Wyplątał z jej włosów małego chrząsz-
cza i pokazał dziewczynie. To tylko żuczek, widzisz?
Och. Ryan zarumieniła się.
Pokaż, chcę zobaczyć zawołał Cameron.
Cade ukląkł i wyciągnął dłoń, żeby Cameron i Sydney
mogli się przyjrzeć. Kiedy owad zaczął pełznąć po jego
dłoni, Cade przewrócił go do góry brzuchem, żeby dzieci
mogły mu się dalej przyglądać.
Ryan obserwowała tę scenę i nagle poczuła ucisk
w klatce piersiowej, jakby zrobiło się w niej za ciasno na
serce. Odwróciła wzrok i zobaczyła, że Patrick przygląda
[ Pobierz całość w formacie PDF ]