[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zanim zdążyła to porządnie przemyśleć, ktoś zastukał do drzwi. Gdy się otworzyły, do środka zajrzał ostrożnie
Michael. Tak ostrożnie, jakby chował się za tarczę, która miała go ochraniać przed celnie wymierzoną strzałą.
- CiÄ…gle szalona?
Barrie spojrzała na niego groznie, chociaż jej przeklęte serce zabiło ze szczęścia. Dziewczynie udało się
powstrzymać drżenie głosu.
- Wściekła.1 A ty co tu robisz?
- Pomyślałem sobie, *e może będziesz miała ochotę przejść się ze mną dziś wieczór i zapomnieć o tym
wszystkim.
Barrie pokręciła głową zdumiona.
- Ciekawostka. Jak udaje ci się tak dokładnie rozdzielić życie zawodowe od prywatnego?
- Praktyka - poinformował ją z zadowoloną miną. - Chódz ze mną a udzielę ci kilku rad.
- Wykluczone. Mam zrobić rewizję scenariusza. Już zapomniałeś?
- Trudno. Ale masz również zawodowego pisarza, który może się z tym uporać.
- Razem nad tym popracujemy.
- Czy jeden z członków zespołu, nie może sobie zrobić wychodnego dzisiaj wieczorem? -: spytał, sadowiąc się
na blacie jej biurka. Następnie wyjął z kieszeni dwa bilety i podał je Barrie. - "Dodgersi" przeciwko "Red
Cincirinati". To może zadecydować o tym, kto wyleci z ligi.
- Baseball? - zapytała z niedowierzaniem. Czy to zasługa' męskiej intuicji? Skąd wiedział, że to jedyna rzecz,
która może ją skusić? Byłaby zdolna odmówić pójścia na Koncert symfoniczny, na spektakl, zrezygnowałaby
nawet z romantycznej wyprawy łódką przy księżycu. Ale nie potrafiła zre-
zygnować z baseballu. .
- Skąd wiedziałeś? - obrzuciła go ostrożnym spojrzeniem.
Uśmiechnął się, a ona mimo największych wysiłków, by zachować równowagę, poczuła, że krew zaczyna jej
krążyć szybciej.
- To znaczy, że lubisz baseball? Przywiązuję dużą wagę do tego, by znać upodobania moich ludzi.
- Danielle i jej długi jęzor - mruknęła Barrie pod nosem. Głośno zaś powiedziała tylko: - Dobrze, Compton, o
której?
- Zabiorę cię o szóstej. Zjemy kolację na stadionie.
- Taki smakosz zadowoli siÄ™ hot-dogami?
- Fistaszkami i kVkurydzą również - błysnął oczami z rozbawieniem.
- Co? %7ładnych frykasów?
- Będzie mi miło, jeśli znajdę coś dla ciebie - zaśmiał się ironicznie.
- Cała przyjemność po mojej stronie - odparła hardo.
- Zapamiętam to. Do zobaczenia o szóstej.
- Nie chcesz ,mojego adresu? .
- Już dostałem - odrzekł z zadowoleniem. - Nieliczyłaś na to? Teraz wiem już o tobie wszystko. Na przykład tu
jest wdzięczne, małe znamię ...
Otworzyła usta w osłupieniu. - Dlaczego ty ...
W biurze rozległ się gromki śmiech. - Ostrożnie, panno MacDonald.
Już sięgała po pierwszy lepszy przedmiot, aby cisnąć nim w Michaela, gdy nagle stwierdziła, że nie ma ochoty
podjąć tej rękawicy. Już wkrótce, bo dziś wieczorem, będzie miała wystarczająco dużo wrażeń. Nawet w tym
towarzystwie. Michael mógł dowiedzieć się, że Barrie przepada za baseballem, ale wątpiła, czy udało mu się
odkryć, jakim była żarliwym kibicem swoich ulubionych "Red Cincinnati".
Uśmiechnęła się szelmowsko. Musiała mu przyznać rację. Wieczór zapowiadał się bardzo interesująco. Piekło
zamarznie - pomyślała odważnie - zanim on zobaczy to małe znamię.
Kiedy Michael przybył po nią punktualnie o szóstej, . wydawało się, że biało-czerwona bluzka w paseczki i
czerwone szorty, które Barrie włożyła specjalnie na tę okazję, nie zrobiły na nim specjalnego wrażenia. Natomiast
zainteresowały go jej smukłe nogi. I to do tego stopnia, że Barrie zaczęła sie zastanawiać, czy szorty były dobrym
pomysłem. Absolutnie, w tym upale nie ma co się zastanawiać - stwierdziła, ignorując pełne uznania spojrzenia.
Na stadion Dodger dojechali w rekordoWym tempie i zajęli miejsca na długo przed rozpoczęciem pierwszej
rozgrywki. Gdy tylko usiedli, Barrie sięgnęła do kieszeni i wyjęła duzy znaczek obwieszczający światu, że jest
członkiem "Rose Garden". Przypięła go do kołnierzyka. Michael spojrzał na znaczek, potem na nią i znów na
znaczek.
- Pete Rose? - zapytał słabo.
-Oczywiście - odparła zdawkowo, sięgając do torebki, by wyjąć biało czerwoną chorągiewkę "Cincinnati".
Michael jakby stracił nieco ze swej kalifornijskiej opalenizny.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś? - spytał zdławionym głosem.
- Myślałam, że wiesz o mnie wszystko - ,rozpromieniła się.
- Mądrala, . co? Wiedziałaś, że nie mam pojęcia o tym, że jesteś fanem "Redsów"?
- Czy to ważne?' Dla mnie nie ma znaczenia, że kibicujesz "Dodgersom". To nawet zabawne.
- Jak cholera - mruknÄ…Å‚, zrywajÄ…c siÄ™ na nogi. - Zaraz wracam.
- Możesz mi przynieść hot-doga?
Skinął głową i odszedł. Barrie zaśmiała się, patrząc za nim. Wyszło cudownie. Nawet lepiej, niż się
spodziewała. Michael najwyrazniej traktował baseball bardzo poważnie. Tak samo jak ona.
Przeczytała program i obserwowała rozgrzewkę graczy na boisku. Przyglądając sję drużynie "Red Cincinnati",
przypomniała sobie dzieciństwo i swoje wypady z ojcem na stadion "Cincinnati" podczas jego rzadkich
odwiedzin w domu. To jedyne momenty, które ich łączyły, jedyne, w których docierało do niego, że ona w ogóle
istń'ieje. Nawet .gdy przeprowadziła się do Los Angeles, zawsze było dla niej istotne, żeby zobaczyć "Redsów",
kiedy tylko tu grali. Wracało wtedy do niej jedno z niewielu dobrych wspomnień związanych z ojcem i na ile
mogła, starała
się nie dopuśCić do siebie goryozy. .
- Oto twój hot-dog - szorstkie słowa Michaela przerwały jej rozważania. Spojrzała w górę i wybuchnęła
śmiechem. Michael założył błękitną czapeczkę kibica "Dodgersów", a gdy uwolnił dłonie od hot-dogów. i piwa,
sięgnął jeszcze po proporczyk drużyny.
- Widzę, że odnajdujesz ducha tej zabawy - stwierdziła Barrie wesoło.
- Możesz się założyć, że tak. A w ogóle to możemy się założyć o wynik. Ot tak, żeby było zabawnie -
zaproponował z lekko złośliwym, acz kuszącym
uśmiechem. .
Barrie oblizała nerwowo wargi.
- A ... Wydaje mi się, że i bez tego będzie dostatecznie ciekawie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]