[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przypadkiem i tylko na chwilę. Musiała o tym pamiętać. Ale to nie znaczy, że nie mogła
dobrze się bawić, dopóki ta szalona przygoda trwała.
- Myślałam, że nic nie może się równać z podróżą prywatnym odrzutowcem, ale
mieszkanie na szczycie drapacza chmur w Hongkongu jest chyba nawet lepsze. - Rozło-
żyła szeroko ręce i zakręciła się w kółko. - Nick, tu jest przepięknie.
- Standard mieszkania to ważny element wizerunku, zwłaszcza w niektórych czę-
ściach świata - wyjaśnił rzeczowo. - Zdarza mi się podejmować tu ważnych partnerów
biznesowych, więc sporo zainwestowałem w sam lokal i jego wystrój. Ale przypusz-
czam, że tobie najbardziej spodoba się widok z tarasu. Hongkong jest niesamowicie ma-
lowniczy.
Zachęcona jego gestem, podeszła do oszklonych drzwi. Za nimi rozciągał się spory
taras wyłożony naturalnym drewnem, pociemniałym od deszczu, słońca i wiatru. Usta-
wiono tu długie skrzynie z kępami smukłych srebrzystozielonych traw morskich i z deli-
katnymi, pierzasto rozkrzewionymi pędami bambusa. Bariera z grubego szkła zapewniała
bezpieczeństwo, nie przesłaniając widoku, który rzeczywiście był niesamowity. Wokół
nich wznosiły się niebosiężne, lśniące wysokościowce. Pięćdziesiąt pięter niżej, na uli-
cach, które z tej wysokości wydawały się wąskie jak wstążeczki, panował ciągły ruch.
Ludzie, niczym kolorowe mrówki, uwijali się w pozornym chaosie, a samochody, ma-
leńkie jak zabawki, tworzyły barwne korowody. Daleko na horyzoncie malachitową
plamą malowały się zalesione wzgórza.
- Faktycznie, to robi wrażenie. - Odetchnęła głęboko, chłonąc zawrotny ogrom
przestrzeni i buzującą potężną energię miasta. - Czuję się, jak po zastrzyku adrenaliny.
Mam ochotę...
Odwróciła się gwałtownie i omal nie wpadła na Nicka, który stał tuż za nią. Serce
skoczyło jej w piersi, ale nie cofnęła się, tylko uniosła głowę i spojrzała mu prosto w
oczy. Wyczekująco, z nieskrywanym entuzjazmem.
On jednak nie odwzajemnił jej spojrzenia. Szybkim ruchem uniósł nadgarstek le-
wej ręki; pod mankietem koszuli błysnęła srebrna oprawa szwajcarskiego zegarka.
- Zdążymy jeszcze coś zjeść, a potem muszę wyjść. Mam spotkanie z chińską dele-
gacją. Nie będzie mnie przez resztę dnia. Co chciałabyś robić w tym czasie?
- Pójdę na miasto - powiedziała bez namysłu. - Kiedy jechaliśmy z lotniska, za-
uważyłam, że niedaleko stąd jest bazar. Wyglądał interesująco. Myślę, że tam się wybio-
rę w pierwszej kolejności.
Skinął głową, jakby zatwierdzał jej pomysł.
- Znam kogoś, kto chętnie posłuży ci za przewodnika. - Sięgnął po telefon.
- Ale ja mogę sama... - zaczęła.
- Oczywiście, że możesz. Ale zrób mi przyjemność i zgódź się na moją propozycję.
Towarzystwo osoby, która zna miasto, na pewno ci nie zaszkodzi, a może wiele ułatwić.
I uatrakcyjnić.
Uatrakcyjnić? Ciekawe, jak wyglądał ten przewodnik, którego usługi Nick tak so-
bie cenił. Pewnie było to smukłe dziewczę o czarnych migdałowych oczach, usteczkach
w kształcie serca i manierach gejszy...
- Ale przewodnik kosztuje. - Pokręciła głową. - Nie chcę, żebyś wydawał pieniądze
na moje rozrywki!
- Sieno. - Nick podszedł o krok bliżej i zajrzał jej w oczy. - Kiedy twój ojciec za-
bierał mnie na mecze, kiedy kupił mi deskę surfingową i rower terenowy, o którym ma-
rzyłem, nie myślał o kosztach. A ja dużo się nauczyłem od twojego taty. Jestem zamoż-
ny, to prawda, ale nie jestem dusigroszem. Wiem, że pieniądze mają wartość tylko wte-
dy, kiedy człowiek nie trzyma się ich kurczowo.
Siena westchnęła z rezygnacją. Kiedy Nick mówił w ten sposób o jej ojcu, wzru-
szało ją to, lecz zarazem złościło. Czy wszystko, co dla niej robił, było formą spłacania
długu zaciągniętego u Hugh? Z jakiegoś powodu nie była to przyjemna myśl.
- Nie mogę cię do niczego zmusić - odezwał się znowu, nie doczekawszy się jej
odpowiedzi. - Czułbym się jednak o wiele lepiej, gdybyś posłuchała mojej rady.
- W porządku. - Wiedziała, że dalszy upór byłby idiotyczny. - Dzięki. Chętnie sko-
rzystam z usług przewodnika. [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sliwowica.opx.pl
  •