[ Pobierz całość w formacie PDF ]
matką mojej żony i babcią mojego dziecka, nie postawię jej przed faktem
dokonanym bez wcześniejszego uprzedzenia o nowym związku.
- Jakim związku? - wypaliła z przekąsem Matylda, ale jej policzki
płonęły. Wiedziała, że Dante ma rację. - Seks bez zobowiązań to dla mnie
za mało, Dante.
Jej ciało jednak zdawało się twierdzić inaczej i całe aż drżało z
podniecenia jego bliskością.
- Dla mnie to też za mało - powiedział łagodnie Dante. -
Przynajmniej, od kiedy ty się pojawiłaś. - Już jej nie przytrzymywał
rękoma, ale teraz przybijał ją wzrokiem. - Dama, która pyta mnie o drogę,
dama, która wchodzi ze mną do windy, a potem w moje życie. To ja cię
chciałem znowu zobaczyć. Hugh powiedział, żeby odwołać kolację, ale to
ja się uparłem, aby tego nie robić.
Zamrugała powiekami, całkowicie zaskoczona, przepełniona
nieśmiałą nadzieją.
- Musiałem cię pocałować, przekonać się, że kiedy to zrobię, to
będzie koniec, ale nie... - Teraz Dante wyglądał na zmieszanego. - Jesteś
79
R S
jak narkotyk. Potrzebuję cię coraz więcej, kochamy się i nadal wmawiam
sobie, że tego mi trzeba, zaspokojenia męskich żądzy, a potem, kiedy
ogród jest skończony, wówczas i z nami będzie koniec. Nie chcę tego czuć,
Matyldo...
- Dlaczego? Z powodu Jasmine?
Na jego twarzy pojawił się ból i przez ułamek sekundy pożałowała
słów, które wypowiedziała, ale w jakiś sposób czuła, że trzeba stanąć z tym
twarzą w twarz. Dante pokręcił głową.
- Alex jest tu najważniejszą osobą.
- Zawsze będzie - powiedziała Matylda. Była pewna, że nie jest to
koniec tematu i pomimo pozornej otwartości Dante nadal coś w sobie
skrywa. Była jednak pewna, że jeśli będą razem przez resztę życia, będą
mieli całe mnóstwo czasu, by znalezć zródło jego bólu.
Czuła na plecach dłoń, która masowała ją w uspokajającym geście,
ale gest ten był jednocześnie niebywale erotyczny. Słyszała równomierne
bicie serca. Wdychała zapach męskości, czując delikatne usta krążące
wokół jej szyi.
Kochanie się z Dantem było zjawiskiem nie z tej ziemi, ale nic nie
mogło równać się z uczuciem, jakie ją ogarniało, kiedy tulił ją w ramio-
nach, kiedy czuła jego ciepło przy swoich plecach i jego gorącą dłoń na
swoim brzuchu, doświadczając wspólnoty dzielonego łoża.
I obietnicy, jaką przyniesie kolejny dzień.
80
R S
ROZDZIAA DZIESITY
- Dante!
Ledwie wypowiedziała to słowo, raczej uleciało wraz z oddechem,
otworzyła oczy, kiedy drzwi do sypialni uchyliły się. Stała w nich malutka
postać wpatrująca się w wielkie łoże i Matylda zrozumiała, że Alex nie
powinna jej zobaczyć. Wykręciła się w ramionach Dantego, starając się
skryć pod kołdrą, a tym samym jakoś go obudzić. Szturchnęła go łagodnie,
czując się niczym zbieg i czekając, aż Dante zajmie się opanowaniem
sytuacji.
- Alex, kochanie - czuła, jak odrzuca na bok kołdrę, szuka na
podłodze spodenek i wstaje z łóżka, a potem idzie do drzwi. - Czy coś cię
obudziło?
A ponieważ to była Alex, nie dostał odpowiedzi na swoje pytanie.
Matylda słyszała pocieszające słowa i to, jak Dante bierze dziecko na ręce i
wychodzi z pokoju. Poczekała, aż zamkną się za nimi drzwi. Włożyła
szlafrok
Dantego i czekała na niego w łóżku, lekko drżąc pomimo nocnego
upału.
- Nic jej nie jest? - Popatrzyła na niego zaniepokojona. - Chyba mnie
nie widziała, tak tutaj ciemno, usłyszałam, jak otwiera drzwi...
- Wszystko w porządku, dałem jej wody do picia i zasnęła znowu.
Nie wiem, co się z nią dziś dzieje... - Usiadł i objął ją ramieniem, ale ona
wyczuwała jego napięcie, wiedziała, że martwi się, co Alex mogła
zobaczyć.
81
R S
- Słyszałam, jak otwiera drzwi i schowałam się, naprawdę nie sądzę,
żeby mnie widziała.
- Nie wydawała się zmartwiona, myślę, że chciało jej się po prostu
pić. - Odgarnął włosy z czoła i Matylda dostrzegła w nim teraz nie
kochanka, lecz ojca, którym na zawsze pozostanie.
- Pójdę do siebie.
- Nie. - Pokręcił głową i wyciągnął rękę, usiłując przytrzymać ją za
nadgarstek. Wiedziała, że nie chce, żeby szła, i sama też nie chciała iść, ale
czuła, że tak będzie właściwie.
- Dante, nic się nie dzieje, Alex może przyjść znowu i żadne z nas
nie wypocznie. Pójdę i położę się u siebie, tak będzie lepiej. Raz nam się
udało...
- Rozumiesz?
- Całkowicie - powiedziała łagodnie Matylda, obejmując dłonią jego
policzek. Czuła pod palcami szorstkość jego zarostu. - Musisz być tutaj ze
względu na Alex - wyszeptała.
Pocałowała go w policzek, wiedząc, że jest rozdarty między
pragnieniem a poczuciem obowiązku, i wiedząc, że będzie mu łatwiej, jeśli
pójdzie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]