[ Pobierz całość w formacie PDF ]

postanowienie. Mimowolnie zaczął się zastanawiać, co by zrobiła, gdyby
wziął ją teraz w ramiona i pocałował. Czy wyznałaby, co robiła wczoraj w
jego sypialni i czego szukała w pokoju matki?
R
L
T
Naraz pobladła i spojrzała z obawą, jakby usłyszała jego myśli
 Porozmawiamy o tym pózniej... Sebastianie.  Dzwięk jego imienia
w tych pięknych, różanych ustach sprawił, że serce zabiło mu mocniej. 
Teraz powinnam wrócić do bawialni.
Wyglądała na spokojną. Chciała przejść obok, ale Sebastian chwycił ją
za łokieć. Zadrżała i zaczęła szybciej oddychać. Ich oczy spotkały się i
dostrzegł w ich głębi poczucie winy, strach i pożądanie.
 Mówiłam już...
Nie pozwolił jej dokończyć. Odwrócił się gwałtownie i odszedł bez
słowa.
Phoebe nie mogła wznowić poszukiwań w ciągu kolejnych kilku dni,
ponieważ stale natrafiała na Sebastiana. Zwykle milczał ponuro, ale wciąż ją
obserwował. Mimo całej niechęci, jaką darzyła go pani Hunter, zaczął nawet
spędzać więcej czasu w ich towarzystwie. Za każdym razem, gdy na siebie
spojrzeli, powracało do nich wspomnienie tamtej nocy. Phoebe nie mogła
zapomnieć pocałunku i pieszczot, choć z całych sił próbowała. Mimo to nie
rezygnowała. Przede wszystkim czuła się odpowiedzialna za przyszłość ojca.
Phoebe i pani Hunter czytały w ogrodzie, siedząc pod rajską jabłonią.
 To moje ulubione miejsce  wyznała starsza pani.  Jest urocze i
doskonale osłonięte przed wiatrem.
 Mamo!  Sebastian pojawił się nagle w otwartej furcie  Chciałbym,
abyś dzisiaj mi towarzyszyła. Muszę odwiedzić dzierżawców.
Pani Hunter spojrzała na niego poirytowana.
 Myślałam, że zawsze towarzyszy ci pan McEwan.
 Tym razem chodzi o sprawy, w których przydałaby się kobieca ręka.
Trzeba rozdzielić pościel i tym podobne.
Pani Hunter zmarszczyła brwi.
R
L
T
 A pani Dawson?
 Wyjechała z Blackloch niedługo po tobie.
 I do tej pory nie znalazłeś nikogo na jej miejsce  rzekła z przekąsem.
 Nic dziwnego, że panuje tu taki bałagan.
Sebastian nic nie odpowiedział, tylko spojrzał wymownie na matkę.
 Cóż, wygląda na to, że nie mam wyjścia  powiedziała w końcu
zrzędliwym tonem.  Chodzmy, Phoebe. Odniesiesz książki do mojego
pokoju, a potem będziesz miała chwilę, żeby się odświeżyć.
 Odświeżyć?  zdziwiła się Phoebe.  Czy nie zajmie się pani tym
sama z panem Hunterem?
 Nie  mruknęła.  Nie chcę się tym zajmować sama.
 Popatrzyła znacząco na syna, a potem ruszyła w stronę Blackloch
Hall.
Phoebe popatrzyła na niego przelotnie, ale i tak ciarki przeszły jej po
plecach. Nie miała pojęcia, dlaczego Sebastian tak bardzo potrzebuje
towarzystwa matki. Odwróciła się, unikając jego wzroku, i poszła dziarsko za
chlebodawczyniÄ….
Sebastian jechał na swoim wielkim karym koniu, a ponieważ dzień był
ładny, obie panie zajęły miejsce w otwartej kolasce. Pościel i jedzenie
włożono do skrzyni na bagaż.
Hunter zatrzymywał się na wszystkich farmach i wypytywał
gospodarzy o warunki życia i pracy. Z tego, co słyszała, rozmowy
koncentrowały się na uprawach, hodowli owiec i wielkich włochatych krów
rasy Angus, oraz na koniecznych remontach, głównie budynków
gospodarskich. W tym czasie pani Hunter rozdzielała przywiezione dobra i
wyraznie była w swoim żywiole. W czasie podróży oczywiście wciąż
narzekała na niewygody i błoto, ale gdy tylko dotarli do gospodarstw, było
R
L
T
widać, że naprawdę dobrze się bawi.
Na jednej z farm nieopodal Blackloch, położonej w szczególnie ponurej
części wrzosowiska, mieszkała rodzina z ośmioma córkami, z których
najstarsza mogła mieć jedenaście lat. Młodsze dziewczynki biegały w swoich
starych, wytartych sukienkach po podwórku, kiedy zajechali przed dom.
Starsza natomiast pomagała matce wieszać pranie na sznurze.
Tutejszy gospodarz zajmował się głównie hodowlą owiec. Był to chudy,
posiwiały mężczyzna w nieokreślonym wieku, z miłą, ale zmęczoną twarzą.
%7łycie rodziny nie należało do łatwych, ale nikt się na nic nie skarżył.
Mężczyzni zaczęli rozmowę o gospodarstwie: najpierw o naprawie szopy, a
potem przeszli dalej, w stronę drewnianego budynku, więc Phoebe nie sły-
szała ich rozmowy.
Dziewczynki otoczyły panią Hunter i patrzyły na nią z rozdziawionymi
buziami. Ich ręce i ubrania zdradzały, że bawiły się na podwórku.
Gospodyni pospieszyła na powitanie.
 Och, szanowna pani, taka wizyta, taki gość  powiedziała.  Właśnie
wieszam pranie, bo taka dziÅ› Å‚adna pogoda.
Pani Hunter spojrzała na jej wielki brzuch. Phoebe trochę się
zarumieniła, ale zrozumiała, dlaczego Sebastian prosił matkę o towarzystwo.
 To prawda  przytaknęła pani Hunter, choć Phoebe wątpiła, by
kiedykolwiek rozważała pogodę pod kątem jej przydatności do suszenia
prania.
 Nasza Martha jest bardzo zadowolona z pracy w Blackloch Hall 
ciągnęła kobieta.  Ciągle mówi, jak pan Hunter i pani jesteście dla niej
dobrzy.
Pani Hunter uśmiechnęła się łaskawie i powiedziała do Phoebe:
 Martha Beattie jest u nas pokojówką.
R
L
T
Phoebe przypomniała sobie piegowatą dziewczynę, która rozpalała
ogień, nosiła wodę i zamiatała na schodach.
Tymczasem lokaj przyniósł dwa kosze, a następnie je otworzył. W
jednym była pościel, a w drugim jedzenie.
 Och, dziękuję. Niech Bóg panią błogosławi  powtarzała pani Beattie.
 Ciągle brakuje mi pościeli dla dzieci. Sama nie wiem, jak bym sobie bez
tego poradziła.  Kobieta pogłaskała się po wydętym brzuchu.
Dzieci milczały onieśmielone i tylko wpatrywały się w koszyk z
jedzeniem.
 Może czymś mogę panie poczęstować?  zaproponowała gospodyni.
Pani Hunter pokręciła głową.
 Więc zaraz opróżnię te kosze, żeby mogła pani je zabrać...
Pani Hunter zmarszczyła czoło.
 Chyba nie powinna pani...
 Ja pomogę  zaoferowała się Phoebe.
 Nie trzeba, panienko.  Zaśmiała się kobieta.  Miska z praniem jest
znacznie cięższa.
Phoebe wzięła jednak kosze, gdyż jej zdaniem były zbyt ciężkie dla
kobiety w błogosławionym stanie. Zaniosła je do wnętrza i pomogła w
rozpakowywaniu.
Główna izba była czysta i dobrze utrzymana, ale w domku znajdowało
się mało pokoi. Zajmowały je przede wszystkim łóżka, ale dzieci i tak
musiały spać w nich parami.
Kiedy wyszły, zobaczyły, że maleńka Rosie przewróciła się koło pani
Hunter i zaczęła płakać. Dziewczynka wyciągnęła brudną dłoń w stronę
jedwabnej spódnicy.
 Nie, Rosie  krzyknęła jej matka i pospieszyła na tyle prędko, na ile
R
L
T
mogła, w stronę malucha.
Phoebe była szybsza. Chwyciła malutką i wzięła ją w ramiona, by
dziewczynka poczuła się bezpieczniej.
 No już, wszystko dobrze  powiedziała, a Rosie przestała płakać, nie
wiadomo, czy dlatego, że się uspokoiła, czy bardziej ze strachu.
Phoebe spojrzała na jej rączki.
 Czyżbyś robiła śliczne babeczki z błota?
Rosie skinęła główką.
 No a co masz na twarzy? Zaraz to wytrzemy.
Rosie pociągnęła nosem.
Postawiła dziewczynkę daleko od sukni pani Hunter i sięgnęła po [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sliwowica.opx.pl
  •