[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dzo miała na to ochotę, ale przemilczała swoje
obawy.
Przyniosę bagaże powiedział Rafael, gdy
podjechali do śmigłowca.
Jutro polecimy nim do Hamptons powiedział
Ricardo. Tak będzie szybciej i łatwiej. Usiądz
koło mnie, będziesz miała wspaniały widok na
Nowy Jork. Teoretycznie powinien tu siedzieć Ra-
fael, jako drugi pilot, ale...
Więc niech siada nalegała Carly.
Nie ufasz mi?
Ja...
NA RIWIERZE FRANCUSKIEJ 97
Zapewniam cię, że jeszcze mi życie miłe.
Ricardo miał absolutną rację co do niezwykłej
panoramy Nowego Jorku: kratownica prostych, no-
woczesnych ulic i zakręt Broadwayu, gdzie nowe
mieszało się ze starym. Instynktownie wstrzymała
oddech, gdy przelecieli między dwoma wieżow-
cami.
Pod nami Wall Street usłyszała w słuchaw-
kach wyjaśnienia Ricarda. Z wysokości słynna ulica
wydawała się zdumiewająco wąska i niepozorna.
Zaraz przelecimy nad Central Parkiem komen-
tował pilot. Mój apartament jest po wschodniej
stronie.
Park z obu stron okalały monumentalne, dzie-
więtnastowieczne budynki. Carly wstrzymała od-
dech, gdy Ricardo skierował maszynę w stronę
jednego z nich. Na dachu ujrzała lądowisko.
Chyba nie zostawisz tu helikoptera? spytała.
Nie. Rafael odprowadzi go na lotnisko i wróci
samochodem. Potem zabierze Dolores i po drodze
odwiedzÄ… rodzinÄ™.
Musi być dobrym i lubianym pracodawcą, pomy-
ślała, gdy wprowadzał ją do małego holu. Ricardo
wystukał kod na panelu windy i drzwi się zamknęły.
Odosobnienie było stanowczo zbyt intymne.
Nie patrz tak na mnie ostrzegł miękko, w lot
odgadując jej myśli. Nie tutaj, bo jest kamera.
Dyskretnie wskazał na sufit.
Winda zatrzymała się bezszelestnie przed
drzwiami do następnego, obszernego holu z jedy-
98 PENNY JORDAN
nym wyjściem. Na kremowym tle ścian wybijały się
obrazy.
Lucien Freud? zgadła Carly, natychmiast
rozpoznajÄ…c styl.
Lubię surowość tych prac.
Rzeczywiście, frapujące akty, przyznała w du-
chu.
Ricardo otworzył przed nią jedyne drzwi i prze-
puścił ją przodem. Miał nienaganne maniery, które
przychodziły mu z wrodzoną łatwością i nie spra-
wiały wrażenia wyuczonych. Z tego, co wiedziała
o jego dzieciństwie, nie wynikało, że nabył ogłady
na ulicach Neapolu.
Niska, ciemnowłosa kobieta o wesołych oczach
czekała na nich w korytarzu.
Dolores, dostałaś moją wiadomość o pani Car-
lisle?
Tak, przygotowałam pokój gościnny. Mam
nadzieję, że podróż się udała? zapytała Meksykan-
ka z ciepłym uśmiechem, zwracając się do gościa.
O tak. Proszę mi mówić Carly.
Dolores, pokaż Carly pokój. Na którą przygo-
towujesz kolacjÄ™?
Na wpół do dziewiątej. Rafael mówił, że jutro
lunch ma być wcześniej, przed państwa wylotem do
Hamptons.
Zgadza się. Uprzedzam, że pani Carlisle może
nie doczekać do kolacji. W Nowym Jorku jest
trzecia po południu, ale dla niej to ósma wieczorem.
O mój Boże! To może teraz coś podam?
NA RIWIERZE FRANCUSKIEJ 99
Nie jestem głodna podziękowała Carly.
Musiała się skontaktować z nowojorską agencją,
która współorganizowaÅ‚a z Prêt a Party imprezÄ™
w Hamptons. Chciała też znalezć trochę czasu na
zwiedzanie miasta i poradzić się Dolores, gdzie
kupić niedrogie ubrania. Dżinsy stanowiły wpraw-
dzie uniwersalny strój, ale nie wypadało się w nich
pokazywać na eleganckich przyjęciach. Niestety
ubrania po Marielli, choć markowe, nie były w stylu
Carly, co słusznie zauważył Ricardo.
Powędrowała za Dolores.
Będziesz spała tutaj. Z okien masz wspaniały
widok.
Pokój był ogromny, a okna wychodziły na bujną
zieleń parku.
Tu koło biurka możesz podłączyć komputer
tłumaczyła Dolores. Atu jest telewizor. Od-
chyliła fragment boazerii, odsłaniając duży, płaski
odbiornik okolony półkami z płytami DVD i książ-
kami. Telewizor się wysuwa, możesz oglądać
z łóżka. Tam są garderoba i łazienka. Pan Salvatore
wszystko tu zmienił, jak się wprowadził, i wszystko
jest nowe, nawet w naszych pokojach.
W garderobie znajdowały się szafy z lustrzanymi
drzwiami i mała sofa, a łazienka przypominała
luksusowy salon kÄ…pielowy w miniaturze. Carly nie
mogła się powstrzymać od porównania jej z prostą
łazienką w mieszkaniu, które dzieliła z Jules.
Wspaniałe powiedziała ze szczerym po-
dziwem.
100 PENNY JORDAN
Pan Salvatore to dobry człowiek. Bardzo życz-
liwy, zwłaszcza dla dzieci. Gdy usłyszał o kłopotach
finansowych sierocińca w miasteczku, z którego
pochodzimy, zaraz tam pojechał i wypisał hojny
czek.
Carly zadzwoniła do Lucy oraz do nowojor-
skiego współorganizatora imprezy. Wszystko pod
kontrolą pomyślała, z trudem powstrzymując zie-
wnięcie.
Była bardzo zmęczona, a łóżko kusiło. Postano-
wiła w końcu, że godzinka snu dobrze jej zrobi.
W Nowym Jorku była dopiero piąta po południu i do
kolacji pozostało ponad trzy godziny.
Była zbyt zmęczona, żeby wziąć prysznic. Zdjęła
buty, odwinęła narzutę i przyłożyła głowę do podusz-
ki. Sen zmógł ją, gdy tylko zamknęła oczy.
ROZDZIAA ÓSMY
Carly obudził cichy odgłos zamykanych drzwi.
Wyrwana nagle z upojnego snu, w którym rozkosz-
nie baraszkowała naga w ramionach Ricarda, opor-
nie powracała do rzeczywistości.
Usiadła na łóżku i spuściła nogi na podłogę.
W podbrzuszu czuła bolesne pulsowanie. Usłyszała
szmer w garderobie. Ricardo? Serce podskoczyło
jej gwałtownie w piersi. Podniecenie przyprawione
niecierpliwością rozgrzało jej członki. Jeśli nie po-
zwoli jej dojść do głosu, lecz samowolnie obezwład-
ni ją jej własnym pożądaniem, nie będzie miała siły,
żeby mu się oprzeć.
Przebiegła przez pokój i pchnęła drzwi od gar-
deroby. Dolores zamykała właśnie szafę. Na widok
Carly uśmiechnęła się ciepło.
Nieodparta tęsknota za Ricardem przeobraziła
się w dotkliwą, tłumioną ze wszech sił potrzebę. Jak
to się stało, że zaledwie kilka godzin spędzonych
w jego towarzystwie przemieniło jej ciało w zbiór
ekstremalnie rozedrganych zakończeń nerwowych
i napiętych aż do bólu mięśni. Paliło ją wszechogar-
niające, niepohamowane pragnienie, żeby jej doty-
kał, pieścił, i w końcu żeby ją posiadł. Trawiła ją
102 PENNY JORDAN
gorączka tęsknoty i podniecenia. Myślała tylko
o tym, jak długo przyjdzie jej jeszcze czekać. Pyta-
nie nie brzmiało już czy, ale kiedy.
Powiesiłam wszystko, żeby się nie pogniotło.
SpakujÄ™ te rzeczy jutro przed waszym wyjazdem.
Masz coÅ› do prania?
Jakie rzeczy? Co Dolores miała na myśli?
Na podłodze garderoby stała walizka z logo
domu mody Louis Vuitton i neseser na kosmetyki
do kompletu. Na kanapie leżał starannie poskładany
papier opakowaniowy, a pod nim pudełka na buty.
Chyba zaszła pomyłka zaczęła cicho Carly.
To nie sÄ… moje walizki.
Dolores wyglądała na zdziwioną.
Jak to nie są? Rafael sam przyniósł je z samo-
lotu, tak jak kazał pan Salvatore.
W Carly narastało niedowierzanie pomieszane ze
złością. Podeszła do szafy. Wisiały w niej komplet-
nie nieznane jej stroje. Zdjęła spódnicę i zerknęła na
metkę. Była w jej rozmiarze i w ulubionym kolorze.
Przyklękła i otworzyła pudełko z butami. Sandały
z miękkiej skórki również były w jej rozmiarze.
Coś nie w porządku? spytała zaniepokojona
Dolores.
Carly odłożyła but i podniosła się.
Nie, wszystko w porzÄ…dku.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]