[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Co się z nią stało? - spytała żartobliwym tonem.
- Zostawiła mnie dla wykładowcy angielskiego - przyznał. Wtedy pierwszy i ostat-
ni raz ktoś go porzucił.
- Kiepski interes.
Rzucił jej surowe spojrzenie. Spodziewał się sarkazmu, lecz w jej oczach ujrzał
powagę.
- Też tak myślę. - Żałował tego wyznania. Czemu podzielił się z Callie czymś, o
czym z nikim nigdy nie rozmawiał? To był zamknięty rozdział jego życia. W nietypowy
dla siebie sposób odsłonił się przed siedzącą naprzeciw kobietą, której lekko rozchylone
usta pragnął teraz okryć pocałunkami.
Sięgnął po leżące na wierzchu sprawozdanie.
- To nie potrwa długo. Natknąłem się na kilka nieścisłości. Wyjaśnij mi je, a oboje
będziemy mogli zająć się sprawami, na których znamy się najlepiej. - Z lektury sprawoz-
dań, z rozmów z innymi w branży wynikało, że Ivy Cottage jest w dobrych rękach.
- Obiecujesz?
Chwilowe wrażenie bliskości uleciało. Ona też chciała uniknąć dalszych kontak-
tów.
- Później możemy ograniczyć się do telefonów i mejli - odparł. Bezosobowo i bez-
piecznie. Wolność dla obojga.
Przyglądała mu się uważnie. Uświadomiła sobie, że Nick nie musi być przeciwni-
kiem, a wręcz może się stać sprzymierzeńcem. W rozmowie powstało między nimi pew-
ne porozumienie. Wiedziała już, że może ufać jego słowu. Nie będzie jej patrzył na ręce.
Otworzył pierwsze sprawozdanie. Wsparła łokieć na blacie i pochyliła się, by lepiej
widzieć drobną czcionkę. Stolik zachwiał się lekko. Wyprostowała się gwałtownie i ude-
rzyła przedramieniem w szklankę z wodą, która wystrzeliła w powietrze, po czym wylą-
dowała na deskach werandy.
Schyliła się, by pozbierać rozbite szkło. Nick kucnął obok niej.
- Zostaw, ja to posprzątam - rzuciła.
Nie zważając na jej słowa, sięgnął po duży kawałek szkła. W tej samej chwili ona
zrobiła to samo, muskając końce jego palców. Fala gorąca oblała jej ciało. Podniosła
wzrok, sprawdzając jego reakcję. Patrzył na nią w napięciu. Cofnęła się gwałtownie i tra-
fiła piętą w rozchybotaną deskę. Tracąc równowagę, zamachała rękami i padając na zie-
mię, wbiła sobie w dłoń kawałek szkła.
Siedząc na ziemi, przyjrzała się skaleczonej ręce. Rana była długa i głęboka, ale
czysta.
Nick pomógł jej wstać.
- Pokaż - powiedział.
- To nic takiego, potrzebuję tylko plastra. - Owinęła rękę brzegiem koszulki, by
powstrzymać krwawienie, i weszła do domu. W łazience przemyła ranę, zdrową ręką
wyciągnęła z pudełka jeden plaster i niezgrabnie rozerwała chroniącą go papierową
osłonkę.
- Wszystko w porządku? - usłyszała za sobą przejęty głos.
Nick stał w progu łazienki.
Plaster skleił się na końcach. Wyrzuciła go do kosza i sięgnęła po następny. Krew
nie przestawała lecieć. Przemknęło jej przez głowę, że zwykły opatrunek nie wystarczy.
- Chyba coś sobie zrobiłam w nadgarstek - powiedziała.
Wyciągnął do niej rękę. Tym razem pozwoliła mu obejrzeć ranę. Jego bliskość i
dyskretny zapach wody kolońskiej przyćmiły ból. Wróciła wspomnieniem do ich pierw-
szego spotkania, do zmysłowości tamtej chwili, choć tak bardzo starała się wyprzeć ją z
pamięci. [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sliwowica.opx.pl
  •