[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wywierana na rząd Sereminii, ani łapówki, jakie proponował, ani grozby pod
adresem urzędników. Nie udało się ich uwolnić.
Cały świat sprzysiągł się przeciwko Borisowi, żeby doprowadzić go do
upadku.
- Do ciebie, Boris - powiedział jeden z braci z jego pokolenia, wręczając
mu telefon bezprzewodowy.
Boris spojrzał na telefon, który kurczowo ściskał w swojej drżącej dłoni, i
pomyślał, że to nie jest odpowiednie miejsce na rozmowę. Jego niepokój już i
tak zdradził za dużo.
- IdÄ™ do swojego biura.
- Wuju, zanim pójdziesz przeprowadzić rozmowę telefoniczną i
spróbować ogarnąć ten bałagan, oddaj mi pilota. - Vadim leżał na kanapie, z tym
swoim kpiącym i budzącym odrazę uśmiechem.
Boris popatrzył na grupę złożoną z młodych idiotów z wybałuszonymi
oczami, dojrzałych mężczyzn i niedołężnych starców.
Rzucił pilota wujowi Shamanowi.
Vadim pstryknął palcami i Shaman oddał mu pilota.
Borisa zdradził jego własny wuj!
Wpatrywał się w niego oskarżycielskim wzrokiem.
- Dzięki - Vadim zaśmiał się i zmienił kanał.
Boris rzucił się w kierunku Vadima. Ten nawet się nie ruszył. Ale
pozostali stanęli przed nim, zasłaniając go, jakby gotowi byli poświęcić za niego
swoje życie. Byli wśród nich jego synowie i wujowie! Wszyscy go zdradzili!
Wszyscy!
Boris zatrzymał się.
- Nie jesteś wart nawet mojego splunięcia - powiedział, uśmiechając się
szyderczo.
Odwrócił się, by odejść; w końcu jakie miał wyjście?
- Kulejesz, wuju - zawołał za nim Vadim. - Może odprowadzić cię do
biura?
- Ty mały, tępy gnojku - wymamrotał Boris.
Po czym, nie utykając, wyszedł z salonu. Kiedy tylko wyszedł, zatrzymał
się, oparł rękę o ścianę i potrząsnął nogą, próbując przywrócić staw biodrowy do
wygodniejszej pozycji.
Potem, kulejąc, podążył w głąb ciemnego korytarza do biura.
Potwornie bolało go biodro. Ten głupi lekarz powiedział, że to artretyzm.
Więc Boris go zabił. Nie potrzebował żadnych świadków swojej
ułomności.
Ale nie był w stanie pozbyć się świadka, który trawił jego kości i zjadał
nerwy, w dzień i w nocy, bez przerwy. Tkwiła tam choroba, i było coraz gorzej.
Musiał szybko wziąć swoje lekarstwo. Przyspieszył kroku, a kiedy
wyszedł z ciemności, coś złapało go za kostkę. Potknął się. Noga odmówiła
posłuszeństwa. Upadł na kolano, podparł się jedną ręką i znalazł się na podłodze
obok wuja Ivana.
Jego oczy błyszczały w ciemności na niebiesko, poruszał się z prędkością
i siłą wykraczającą daleko poza możliwości starego wojownika.
- Ostrzegałem cię - przemówił głosem głębokim, okrutnym i tak zimnym,
że był w stanie zamrozić szpik w kościach Borisa.
To nie był wuj Ivan. To był... to był Diabeł.
- To nie moja wina - odpowiedział Boris. - Nie wiedziałem, że to
szczeniak Konstantine'a kierował tymi wykopaliskami. Nie wiedziałem...
Wuj Ivan błyskawicznie przeniósł swój uścisk z kostki Borisa na jego
gardło. Poskręcana stare palce zacisnęły się wokół jego tchawicy,
uniemożliwiając oddychanie.
- Co? Nie obchodzi mnie, czyja to wina. InteresujÄ… mnie tylko wyniki.
Rozluznił trochę uścisk, wystarczająco, by Boris mógł mówić.
- Wiem, ustalÄ™...
- Kazałem ci znalezć ikony.
- Wiem, znalazłem jedną. Próbowałem ją zniszczyć...
- Nie możesz jej zniszczyć. %7ładen człowiek nie jest w stanie.
- Wybuch...
- Nic nie zmienił. Nie rozumiesz? - Ręka na gardle Borisa zacisnęła się
ponownie. - Matka Varinskiego oddała swoje życie, żeby chronić Madonnę. Jej
krew uczyniła ikony niezniszczalnymi.
Ostatnia rzecz, jaką Boris zapamiętał, był uścisk niedołężnej ręki.
Kiedy Boris odzyskał świadomość, pochylał się nad nim stary, zły i bez
skrupułów. Niebieski płomień nadal rozświetlał oczy wuja Ivana.
- PrzynieÅ› mi ikony - szepnÄ…Å‚. - Wszystkie ikony. I znajdz kobiety.
Boris rozpaczliwie chciał zamknąć oczy, ale nie śmiał tego zrobić.
- Tak.
- Kobiety, które kochają Wilderowie, są powiązane z ikonami. Znajdz je.
Znajdz ikony. I oddaj mi.
- Tak - powiedział Boris zachrypniętym głosem.
- Zrobisz to, Boris. - Oddech starca czuć było siarką. - Zrobisz to albo
będziesz podziwiał piekło w całej jego chwale, i to dużo szybciej, niż ci się
wydaje.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]