[ Pobierz całość w formacie PDF ]
gdy Bułeczka wylała wodę z wazonu na sznur lampy,
uprzytomniłam sobie, że jedynie panna Blacklock
mogła spowodować krótkie spięcie, bo tylko ona była
blisko tamtego stolika.
- Stanowczo zasłużyłem na baty - powiedział
Craddock. - Dora Bunner paplała o przypalonym
blacie stolika "w miejscu, gdzie ktoś nieuważny
położył papierosa". A przecież nikt nie zaczął nawet
palić! No i fiołki zwiędły z braku wody! To
potknięcie Letycji. Powinna była ukradkiem
napełnić wazonik. Prawdopodobnie jednak nie
sądziła, by ktoś mógł zauważyć taki drobiazg. A
zresztą sama Dora Bunner skłonna była uwierzyć, że
to ona zapomniała o wodzie, układając kwiaty.
Aatwo poddawała się sugestiom i panna Blacklock
niejednokrotnie to wykorzystywała. Jestem
przekonany, że to ona podszepneła Bunny
podejrzenia wobec Patryka.
- Czemu właśnie mnie sobie upatrzyła? - zapytał
Patryk z nutÄ… urazy.
- Sądzę, że nie traktowała tego serio - odrzekł
inspektor. - Chciała po prostu zmylić Bunny, uśpić
jej prawdopodobne podejrzenia, że reżyserką całego
widowiska mogła być sama Lotty. Co działo się
pózniej, wiemy wszyscy. Gdy światła zgasły, powstał
zgiełk i zamęt, a panna Blacklock wymknęła się
cichaczem przez zawczasu naoliwione drzwi i stanęła
za plecami rzekomego gangstera. Rudi Scherz
wymachiwał latarką i niewątpliwie grał rolę z całym
zapałem. Jak sądzę, w głowie mu nie postało, że ma
za sobÄ… pannÄ™ Blacklock w ogrodniczych
rękawiczkach i z rewolwerem w dłoni. Charlotta
czekała, by smuga blasku padła na obrane z góry
miejsce, to jest na ścianę, pod którą zdaniem
wszystkich ona winna się znajdować. Wtedy oddała
błyskawicznie dwa strzały, a gdy zdumiony Scherz
odwrócił się szybko, przyłożyła wylot lufy do jego
czoła i wystrzeliła po raz trzeci. Pózniej upuściła
rewolwer tuż obok zwłok, rękawice rzuciła niedbale
na stół w holu i tą samą drogą wróciła spiesznie tam,
gdzie stała w momencie zgaśnięcia świateł.
Skaleczyła się w ucho, nie wiem czym...
- Zapewne cążkami do paznokci - podchwyciła
panna Marple. - Z zadraśniętej małżowiny usznej
krew płynie obficie. Było to, oczywiście, dobre
zagranie na psychologię. Okrwawiona biała bluzka
przekonywała niezbicie, że panna Blacklock była
celem strzałów i ledwie uszła z życiem.
- Wszystko powinno pójść doskonale - wtrącił
inspektor Craddock. - Stanowcze twierdzenie Dory
Bunner, że Rudi Scherz strzelał do panny Blacklock,
zrobiło swoje. Nie zamierzając tego, Bunny
sugerowała, że widziała moment, w którym jej
przyjaciółka została ranna. Wypadek, a może
samobójstwo. Właśnie takiego werdyktu należało
oczekiwać. Niewątpliwie śledztwo byłoby zamknięte,
gdyby nie rozwinęła go panna Marple.
- Ach, nie! Nie! - zaprotestowała starsza pani. - Moje
skromne starania były czysto przypadkowe. To pan
był niezadowolony, inspektorze. Pan postarał się, by
śledztwa nie zamknięto.
- Rzeczywiście. Byłem niezadowolony - przyznał
Craddock. - Zdawałem sobie sprawę, że coś w tej
historii nie gra, ale nie wiedziałem, w którym
miejscu, póki pani mi tego nie wskazała. No i pannę
Blacklock zaczął prześladować prawdziwy pech.
Najpierw odkryłem przypadkowo, że ktoś
majstrował przy drzwiach rzekomo ślepych.
Poprzednio mogliśmy snuć domysły, opierając się
jedynie na dogodnych teoriach. Ale te drzwi
stanowiły już dowód, a odkrycia dokonałem całkiem
przypadkowo: przez omyłkę ująłem niewłaściwą
klamkę. No i polowanie rozpoczęło się od nowa, tym
razem jednak na innej zasadzie. Jęliśmy szukać
kogoś, kto miałby motyw, by zamordować Letycję
Blacklock.
- Był ktoś taki i Charlotta Blacklock wiedziała o tej
osobie - przejęła znowu głos panna Marple. - Sądzę,
że Filipę poznała niezwłocznie, gdyż Sonia Goedler
należała do bardzo nielicznych osób, które
dopuszczono do Charlotty w okresie jej
osamotnienia. A ludzie starzy... Pan jeszcze nie zdaje
sobie z tego sprawy, inspektorze... Ludzie starzy
lepiej pamiętają twarze widywane przed wieloma
laty niż twarze osób spotykanych bardzo niedawno.
Obecnie Filipa jest mniej więcej w wieku swojej
matki z czasów, gdy widywała ją Charlotta, i żywo
matkę przypomina. Osobliwość całej sytuacji polega
między innymi na tym, że rozpoznawszy Filipę,
Charlotta była naprawdę zadowolona. Szczerze ją
polubiła i podświadomie, jak mniemam, dzięki niej
łagodziła wyrzuty sumienia, które zapewne
odczuwała. Mówiła sobie, że gdy odziedziczy spadek,
troskliwie zajmie się Filipą. Będzie ją traktowała jak
córkę. Filipa i Harry zamieszkają u niej na stałe.
Czuła się kobietą szczęśliwą i bardzo dobrą.
Zaniepokoiła się dopiero, kiedy inspektor począł
zadawać kłopotliwe pytania i dowiedział się o
istnieniu Fipa i Emmy. Nie chciała zrobić z Filipy
kozła ofiarnego. Plan jej polegał na napadzie
zorganizowanym przez młodego kryminalistę i jego
przypadkowej śmierci. Jednakże po stwierdzeniu, iż
rzekomo ślepe drzwi zostały ostatnio naoliwione,
sytuacja uległa całkowitej zmianie. Charlotta
Blacklock absolutnie nie podejrzewała, kim może
być Julia, a więc z wyjątkiem Filipy nie widziała
nikogo, kto mógłby mieć najbardziej nawet
nieprawdopodobny motyw, aby ją zabić. Gorliwie
starała się osłaniać Filipę. Była wystarczająco bystra,
by na pytanie inspektora opisać Sonię Goedler jako
osobę drobną, ciemnowłosą i śniadą. A usuwając z
[ Pobierz całość w formacie PDF ]