[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przeznaczenia nieistotne sÄ… argumenty... Ani twoje, ani czyjekolwiek.
Wyszedł, a Gizela posłusznie skierowała się do sypialni ojca. Czuła, że postępują
nierozsądnie, nie potrafiła jednak stłumić w sobie radości.
Wczesnym popołudniem przyszła lady Milford. Siedziała teraz przy ojcu i czuwała
nad nim, a Gizela z Miklosem jedli obiad w salonie.
- Powiedziałeś, że mam się z tobą nie spierać, drogi Miklosu, chcę jednak, abyś
zastanowił się, zanim zrobisz coś, co z pewnością zasmuci twoją rodzinę i wpłynie na twoją
pozycję głowy rodu.
- Przemyślałem to już skrupulatnie. Jesteś dla mnie ważniejsza od miliona moich
złośliwych krewnych, a także od całego mojego wielkiego majątku.
Uśmiechnęła się do niego.
- Muzycy, poeci, malarze i dramaturdzy zawsze twierdzili, że miłość zwycięża
wszystko. A kim my jesteśmy, żeby temu zaprzeczać? - powiedział.
- Kocham cię tak, że czasem aż tracę jasność myślenia - odpowiedziała z prostotą. - I
dlatego, że cię kocham, nie zniosłabym świadomości, iż mogłabym cię zranić.
Po chwili dodała:
- Chciałabym ci... coś jeszcze powiedzieć.
- Co takiego?
- Postąpiłbyś niewłaściwie, żeniąc się ze mną. Dlatego może zamieszkamy z papą
gdzieś skromnie w Wiedniu... lub na wsi, w pobliżu węgierskiej granicy, zanim papa znowu
zacznie grać. A ty... odwiedzałbyś... nas często.
Z rumieńca, jakim się oblała mówiąc to, Miklos odgadł, co starała się powiedzieć.
Zdawał sobie sprawę, ile ją kosztowała ta sugestia, że powiedziała to wbrew wszystkiemu, w
co wierzyła, wbrew swojej czystości i niewinności. Jakże ogromną darzyła go miłością! Przez
chwilę nic nie mówił, wzruszony tak wielkim poświęceniem. Pod jego spojrzeniem zbladła,
odwróciła wzrok, a on poprosił:
- Popatrz na mnie, kochana!
Zbyt zawstydzona, aby natychmiast spełnić tę prośbę, dopiero po chwili zwróciła ku
niemu twarz, a jej policzki znowu się zaróżowiły.
- Uwielbiam cię, moja najdroższa, za to, co powiedziałaś. Twoja miłość jest tak wielka
jak moja i nie ma na świecie nic ważniejszego od naszego uczucia!
Jego głos przeszywał ją na wskroś.
- Ale nie chcę spotykać się z tobą jedynie w czasie sekretnych schadzek. Chcę cię
mieć zawsze przy sobie, obok mnie, chcę, żebyś była częścią mnie samego i to na oczach
całego świata. Jesteś moja! Na zawsze. Ogłoszę to z najwyższych budowli, a jeśli trzeba, z
każdego szczytu Węgier!
W jego głosie było tyle wzruszającej szczerości, że łzy stanęły w oczach Gizeli. Były
to łzy szczęścia.
- Kocham cię...! - powiedziała łkając.
- I ja kocham ciebie! Wyciągnął ku niej ramiona, ale w tym momencie rozległo się
pukanie do drzwi. Dopiero po chwili Gizela powiedziała z trudem.
- ProszÄ™!
- Jakiś dżentelmen chce panią widzieć - oznajmił boy.
- Dżentelmen? - Spojrzała na Miklosa. Przemknęło jej przez głowę, że może to ktoś w
rodzaju niemieckiego oficera. Odrzuciła jednak tę myśl jako niedorzeczność. Bardziej
prawdopodobne było, że to człowiek z teatru przyszedł spytać o ojca.
- Jak się nazywa? - zapytał Miklos.
- Powiedział, że przyjechał z Anglii, wasza wysokość. Pytał o pana Ferrarisa, a kiedy
odparłem, że jest chory, o panienkę.
- Z Anglii? - zastanawiała się Gizela. - Kto to może być?
- Zaraz się dowiemy - odparł Miklos.
Kazał wprowadzić nieznajomego, a kiedy Gizela wstała, zaniepokojona, powiedział:
- Nie przejmuj się. Kto wie? Nieznajomy czasem przynosi dobre wiadomości.
Nagle pomyślała, że to całkiem prawdopodobne. Tak wiele podróżowali z ojcem, że
przestała docierać do nich pensja, którą Ferraris otrzymywał od swego ojca nieregularnie,
odkąd mając siedemnaście lat opuścił Anglię i zamieszkał u dziadków w Austrii. Była to
niewielka kwota i pogardliwie nazywał ją zasiłkiem.
Teraz Gizela chętnie przyjęłaby te pieniądze. Kwota mogła się zwielokrotnić, bo od
czasu wojny we Francji minęło przecież dużo czasu, a oni nie mieli nawet stałego adresu
zamieszkania. Nagle poczuła się lepiej i z ulgą odwzajemniła uśmiech Miklosa, który robił
wszystko, aby podtrzymać ją na duchu.
- Pan Shephard! - zaanonsował boy, jąkając się.
Do salonu wszedł niski mężczyzna w binoklach. Gizela pomyślała od razu, że
wygląda jak urzędnik. Mężczyzna przemówił po angielsku:
- Czy pani jest córką pana Paula Ferrarisa?
- Tak. Przykro mi, ale mój ojciec nie czuje się dobrze.
- Rozumiem. Przyjeżdżam jednak z niezwykle ważną i pilną wiadomością.
- Jaką? - spytała Gizela.
- Nazywam się Shephard, z firmy Cross i Maitland. Jestem pełnomocnikiem rodziny
pani ojca.
Teraz była pewna, że chodzi o pieniądze. Chcąc zrobić ojcu niespodziankę,
postanowiła go o tym powiadomić.
- Proszę chwileczkę zaczekać - powiedziała. Ojciec leżał wsparty o poduszki z ręką na
temblaku.
Jego druga, zdrowa ręka ściskała czule dłoń lady Milford siedzącej przy łóżku. Oboje [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sliwowica.opx.pl
  •