[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pokładowy - usłyszała obok siebie męski głos - ale teraz nie mam już co do tego
wątpliwości.
Abbey odwróciła się i zobaczyła kapitana Farrowa.
- Myślę, że John poradziłby sobie równie dobrze - odparła.
- Być może. - Kapitan skinął głową. - Musiała pani już nieraz mieć do
czynienia z przypadkiem przecięcia tętnicy udowej, prawda?
- Dość długo pracowałam na oddziale ratunkowym - przyznała Abbey. -
Było sporo takich przypadków.
- No właśnie. A John Cameron zetknął się z nim tylko dwa razy, jak mi
mówił.
- Ale nigdy nie miałam pacjenta, którego to spotkało pod wodą -
przyznała Abbey. - I więcej nie chciałabym mieć.
- Rozsądna uwaga. Kiedy motorówka wróci, zabierze panią na brzeg. Dziś
już nie wypłyniemy w morze. Niezależnie od wszystkiego, muszę sporządzić
raport, a nie znoszę tego robić.
Kapitan oddalił się, a Abbey poczuła się trochę zagubiona. John popłynął
motorówką razem z Harrym.
Po powrocie do hostelu nie mogła sobie znalezć miejsca. Wolałaby
pracować. Chwilę poczytała, przez parę minut posłuchała radia, napisała list do
brata. Wciąż jednak była pod wrażeniem wypadku.
Pół godziny pózniej usłyszała pukanie do drzwi. Ku swemu zdumieniu
zobaczyła w progu dwóch nurków z bukietem kwiatów.
- To od nas wszystkich, z powodu Harry'ego -wyjaśnił jeden z nich.
- Wykonywałam tylko swoje obowiązki-zauważyła Abbey.
- Zrobiła pani więcej. Uratowała pani Harry'emu życie.
Wieczorem nie miała ochoty na kolację. Zeszła do bufetu, kupiła kanapkę
i wróciła do pokoju.
W jakiś czas pózniej odwiedził ją John. Zauważyła, że jest zły.
- Ten wypadek nie powinien był się zdarzyć!
- wybuchnął, siadając na łóżku. - Oni oczywiście nie przyznają się do
tego, ale ja wiem, że znowu poszli na skróty. Ułożyłem harmonogram, który
miał im zapewnić jak największe bezpieczeństwo, a oni go złamali.
- Jeśli jest tak, jak mówisz, to w przyszłości raczej nie powinno się to
powtórzyć - zauważyła Abbey.
- Teraz już wiedzą, co może się stać, jeśli będą nieostrożni.
- Może masz rację. Ale i tak muszę z nimi pomówić.
- Zrobisz to jutro. A teraz jest dziś. Przyszedłeś do mojego pokoju i
wyładowałeś się. Wiem, że nie znosisz wypadków, ja też nie. Co byś powiedział
na filiżankę herbaty? - zapytała.
- Abbey, jaka ty jesteś dobra. - Jego twarz z wolna się rozpogodziła. -
Tak, marzę o herbacie. Ale jeszcze jedno, żeby zamknąć ten temat. Byłaś
świetna. Mam nadzieję, że Harry o tym wie i jest ci wdzięczny. No, gdzie ta
herbata?
Abbey nalała wody do czajnika i wskazała na okno.
- Od razu widać, że jesteśmy w Szkocji. Pogoda się zmieniła, wyszło
słońce - zauważyła.
- Rzeczywiście, niebo bez chmurki. Chodzmy na spacer - zaproponował. -
Chcę poczuć ląd pod stopami.
- Poczekaj, umyję tylko twarz. - Abbey znikła w łazience.
Spojrzała w lustro, poprawiła włosy i uznała, że nie potrzebuje makijażu.
Nagle coś jej przyszło do głowy. Patrzyła w lustro i zastanawiała się, jaką
podjąć decyzję. Po krótkiej chwili wyszła z pokoju i udała się do damskiej
toalety na korytarzu. Zawahała się przez sekundę, po czym wrzuciła monetę do
automatu ze środkami higienicznymi. Wyjęła małą paczuszkę.
Fakt, że to kupiła, nic jeszcze nie znaczy, usprawiedliwiała się sama przed
sobą. Ale daje jej wybór. A może John też to kupił?
Powędrowali klifem do jej samotni. John wziął ją za rękę. Milczeli. Była
szczęśliwa, że są razem.
- Usiądzmy w słońcu - powiedziała, gdy znalezli się na miejscu i okazało
się, że na kamienne siedzisko pada cień. - Podłożę plastikową torbę.
- To twoje ustronie, twoje małe królestwo - zauważył John.
- Odkryłam je, a więc istotnie należy do mnie - zgodziła się. - I nie widać
nas tu ze ścieżki.
- To dobrze - przyznał. - Lubię moją pracę, ale czasami jestem już
zmęczony ciągłym przebywaniem wśród ludzi. A ostatnio - dodał - mam ochotę
być z tobą. Wiesz, to dla mnie nowe uczucie, że chcę z kimś być. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sliwowica.opx.pl
  •