[ Pobierz całość w formacie PDF ]
chłopy .
Miły Leszek od razu zaprzyjaznił się z Misiem. Nosił go na plecach i pro-
wadził z nim śmieszne dialogi, które jego mamę wprowadzały w zachwyt. Była
26
szczęśliwa i bardzo owym szczęściem zaniepokojona. Bo przecież znając życie,
wiedziała, że taka słoneczna pogoda musi się zmienić na gorszą no, ale na
razie. . .
Czym chciałbyś być, jak dorośniesz? zapytał się Leszek Misia.
Zgadnij! zawołał chłopak.
Lekarzem?
Też coś!
No, to może konduktorem pociągu?
Nie chcem.
Już wiem, chuliganem.
Nie, ale czymÅ› obok. . . m i l i c j a n t e m!
Krysia porwała genialne dziecko w objęcia i zaczęła je obcałowywać.
Co wieczór musiała być na stole wśród zakąsek butelczyna, inaczej Leszek
grymasił i mówił, że mu nic nie smakuje. Krystyna wypijała z nim każdy kieliszek
i potem na drugi dzień bolała ją głowa.
Wypij sam. Mnie alkohol szkodzi. yle mi się potem pracuje rzekła w
końcu.
%7Å‚aden kumpel z ciebie. Pij!
I Krystyna z uśmiechem żałosnego poświęcenia wypijała następny kieliszek.
Któregoś wieczoru zbuntowała się jednak i nie zorganizowała na kolację wód-
ki. Leszek siedział ponury, osowiały i nie tknął jedzenia. Wypił tylko herbatę i
poszedł spać. Następnego dnia sam kupił ćwiartkę i prawie całą wypił.
Krystyna zauważyła, że Józefa zmieniła się w stosunku do niej. Rano nie mó-
wiła dzień dobry, zaczęła miewać jakieś lekceważące tony, a gdy Krystyna mówiła
do niej o Leszku pan , uśmiechała się ironicznie.
Jaki to tam pan rzekła w końcu. Takich panów to ja nie uważam.
Jak Józefa śmie!
Jak pani do mnie tak, to ja powiem, że dłużej w tym domu pracować nie
mogę. Ja jestem wierząca, więc przy takim państwu, co to żyją ze sobą na wiarę,
nie będę i już. Szukam innej posady.
Krystyna przestraszyła się. Przyzwyczaiła się do Józefy jak do kanapy nie
nowoczesnej ani też antycznej ale wygodnej. I jakżeż tu żyć nagle bez takiej
kanapy. Szukać innej? Była solidna, uczciwa. Miś nazywał ją baba i lubił, choć
jej wcale nie słuchał. Spróbowała z beczki uczuciowej. I nic się pani do mnie
nie przywiązała, ani do dziecka?
Owszem odparła. Pani to niezła kobieta i dzieciak, jak dzieciak, ale tam,
gdzie grzech panuje, to mnie nie ma.
Eee, jaki tam grzech, pani Józefo spróbowała pożartować. Kochamy
się po prostu. Aaa, gdybym pani podwyższyła pensję?
Mnie tam na pieniądzach nie zależy skłamała ale za mało biorę,
aby trzy osoby obsługiwać. Do dzieckam się godziła, a nie do państwa. Ten pan
27
Leszek to tylko wciąż świeże koszule wdziewa. . . koło niego to więcej roboty niż
koło dzieciaka.
To prawda, że on jest taki dziecinny rozczuliła się Krystyna. No więc,
pani Józefo, podwyższę pani o dwie setki i nie będziemy już więcej o tym mówić.
Dwie setki swoim porządkiem, a państwo muszą się pobrać, bo inaczej
odchodzÄ™.
Co takiego? Krystyna była zaskoczona. Pani mnie namawia do grze-
chu, pani Józefo roześmiała się nagle. Ja mam wyjść drugi raz za mąż!
Pani, choć niby inteligentna i wykształcona, a tak coś nieraz powie, że aż
człowieka zemdli. Powiedziałam i już.
Odeszła pełna godności i poczucia własnej wagi.
Leszku rzekła Krystyna i nalała sobie i jemu po kieliszku koniaku, który
tym razem sama kupiła w Delikatesach mam do ciebie małą prośbę. . .
No co takiego, Krysieńko?
Jak zawsze, gdy popijał, był uprzejmy i zgodny.
Wezmy ślub!
Co takiego! zerwał się i przewrócił kieliszek z koniakiem. Ty chyba
żartujesz!
Wcale nie żartuję odparła z uśmiechem Krystyna, wytarła rozlany ko-
niak i napełniła mu kieliszek. Wypij! rozkazała i ja też wypiję. Widzisz,
kotku, Józefa postanowiła od nas odejść, bo w domu, w którym, jak powiada,
państwo żyją ze sobą na wiarę , ona pracować nic będzie.
To mnie chcesz poświęcić dla tej baby! obruszył się. Ona jest dla
ciebie ważniejsza niż ja! Pakuję swoje rzeczy i wynoszę się od ciebie, skoro tak.
Ciekawam dokąd? odparła ironicznie, starając się panować nad lękiem,
który jego słowa wywołały.
Do. . . hotelu.
Trzeba mieć na to skierowanie, to nie jest takie łatwe, i trzeba słono płacić
za pokój, a u mnie masz mieszkanie za darmo.
Wymawiasz mi to rzekł chmurnie. Tym bardziej się wyniosę.
I rzeczywiście zaczął pakować do swojej niedużej walizki koszule i piżamy.
Starała się być bardzo opanowana.
Nie zapomnij maszynki elektrycznej do golenia i mydła. Ten ręcznik w
paski jest twój. . .
Spojrzał na nią ze złością i zaczął wszystkie rzeczy wyrzucać z walizki na
podłogę. Chcesz się mnie pozbyć, jak widzę! wybuchnął. Skoro tak, to
ja tobie na złość nigdzie się nie ruszę! Zostaję. W swoim kąpielowym szlafroku
rozsiadł się na fotelu i zapalił papierosa.
Spóznisz się na próbę, najdroższy rzekła głaszcząc go po głowie.
Bez śniadania nie pójdę! rzekł głosem rozkapryszonego chłopczyka.
Gadasz głupstwa, zamiast mi dać śniadanie.
28
Już, już ucieszyła się, że wszystko zostaje po dawnemu. Szybko włą-
czyła elektryczny ekspresik do kawy i zaczęła krajać bułkę i smarować kromki
masłem.
Nie ma nic do śniadania, tylko masło?
Jest jeszcze sucha kiełbasa w lodówce, zaraz pokroję. Widzisz, kochany, ty
miewasz już tony i zachcianki prawdziwego męża, tak że między nami nic by się
nie zmieniło. . .
Proszę cię, abyś przestała o tym mówić, bo się znów zacznę pakować. . .
Zmienisz sobie Józefę na inną starą prukwę albo mnie na innego. . .
A gdzież ja bym drugiego takiego znalazła, jak ty, mój Leszku? wes-
tchnęła. Sama się sobie dziwiła, że postępuje z nim tak mądrze i dyplomatycznie.
To prawda przyznał z zadowoleniem. Gdzie byś ty takiego drugiego
znalazła, takiego głupiego. . . ?
Miała wielką ochotę przyznać mu rację, ale obawiała się, że tego nie wezmie
za dobrą monetę; co innego powiedzieć tak żartem, a co innego, aby ktoś drugi to
potwierdził.
Tego wieczoru Leszek przyszedł dopiero pózno w nocy, zupełnie wylakiero-
wany.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]