[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Na gle po czu Å‚a siÄ™ przy gnie cio na wy rzu ta mi su mie nia. Do tyk warg Na tha na spra -
wił, że pry sła ma gia chwi li i po wró ci ła bru tal na rze czy wi stość.
Oto ma przed sobą szan sę od no wie nia ich związ ku, na wet za ło że nia ro dzi ny, ale&
Wszyst ko sta ło się tak szyb ko. Za szyb ko. Jej umysł tego nie przy swa jał. Po czu ła
prze moż ną po trze bę zna le zie nia się sam na sam z my śla mi.
Chwy ci Å‚a T-shirt Na tha na.
Przy kro mi, nie mogÄ™. Po pro stu nie mogÄ™.
Co? za py tał zdu mio ny. O czym ty mó wisz?
Zro bi ła sze ro ki gest ręką.
O tym. Tego wszyst kie go jest dla mnie za wie le. Za wcze śnie. Po trze bu ję cza su,
mu szę się za sta no wić rzu ci ła już w bie gu.
Ra chel! Za cze kaj!
Sko czył na rów ne nogi, go to wy biec za nią, lecz po wstrzy ma ła go ru chem ręki.
Nie, Na tha nie. Je śli ci na mnie za le ży, dasz mi tro chę prze strze ni. Osiem lat się
nie wi dzie li śmy. Osiem lat po wtó rzy ła. Mię dzy nami jest wie le spraw nie do koń -
czo nych. Mu szę się z tym upo rać.
Za czę ła się od nie go od da lać.
Ko chasz mnie?
Za trzy ma ła się w pół kro ku. Od wró ci ła. Sło wa uwię zły jej w gar dle.
Oczy wi ście, że go ko cha. Ni g dy nie prze sta ła go ko chać, tyl ko nie jest jesz cze go -
to wa mu o tym po wie dzieć. Nie może za gwa ran to wać, że cho ro ba zno wu nie za ata -
ku je. Czy star czy jej od wa gi, aby mu to za ko mu ni ko wać? To zno wu kwe stia za ufa -
nia. Czy znaj dzie w so bie wia rę, że ich ewen tu al ny zwią zek prze trwa tę pró bę?
W tej chwi li nie była tego pew na.
Ja cie bie ko cham, Rach. Za wsze ko cha Å‚em. DÅ‚u go no si Å‚em w so bie go rycz. Pie lÄ™ -
gno wa łem złość za śmierć ro dzi ców. Ni g dy nie za sta no wi łem się, jak to wpły nę ło na
ży cie moje i Char lie go. Za śmiał się krót ko, nie przy jem nie. Wy glą da na to, że mój
młod szy bra ci szek jest doj rzal szy, niż mi się wy da wa ło. Do szedł do rów no wa gi psy -
chicz nej, ru szył do przo du. Zna lazł mi łość. Za ło żył ro dzi nę. Każ de go dnia mu tego
za zdrosz czÄ™.
Pod szedł bli żej, lecz nie wy cią gnął ręki, nie do tknął jej. Utrzy my wał dy stans.
Za cho ro wa łaś na raka, wy zdro wia łaś. Pora po my śleć o przy szło ści. Pora, że by -
śmy obo je po my śle li o przy szło ści. Wziął głę bo ki od dech. Ale dam ci czas. Dam
ci prze strzeń. Mu sisz do trzeć do tego sa me go punk tu co ja. Do eta pu, kie dy mo żesz
po wie dzieć, że je steś go to wa zno wu mnie ko chać.
Sło wa te za wi sły mię dzy nimi.
Ra chel nie wi dzia ła już wy ra zu jego twa rzy. Czu ła tyl ko ogrom ny cię żar w pier si.
W gło wie mia ła za męt. Musi stąd uciec.
Za nim Na than zdą żył co kol wiek do dać, od wró ci ła się na pię cie i za czę ła biec.
Wpa dła do kon te ne ra, za trza snę ła za sobą drzwi i rzu ci ła się na łóż ko. Musi pod -
jąć de cy zję. Musi ochło nąć na tyle, aby za cząć my śleć lo gicz nie. W tej chwi li jed nak
to było po nad jej siły.
ROZDZIAA DZIESITY
Ile razy na peł niał bu tel kę wodą?
Na than na mo ni to rze oglą dał, co się dzie je w obo zie ce le bry tów. Re ży ser przez
cały dzień usi ło wał wy wo łać kłót nię mię dzy dwoj giem uczest ni ków pro gra mu.
A Na than od dwóch dni usi ło wał omi jać Ra chel sze ro kim łu kiem. Są dził, że in tym -
ne zbli że nie roz wie je na pię cie mię dzy nimi. Nie mógł się bar dziej po my lić. Po spo -
tka niu na pla ży na pię cie się gnę ło ze ni tu.
Ra chel, jego Ra chel, za cho ro wa ła na raka ner ki i za ta iła to przed nim. Nie mógł
się z tym po go dzić.
Ale te raz wie, dla cze go wy je cha ła. Naj bar dziej bo la ło go to, że mu nie za ufa ła.
Sta rał się na spo koj nie wszyst ko prze my śleć i zro zu mieć jej punkt wi dze nia. Wciąż
jed nak uwa żał, że zle po stą pi ła, nie mniej gdy się do wie dział, że wy je cha ła nie dla te -
go, że go nie ko cha ła, od czuł ulgę.
Opu ści ła go, bo ko cha ła go zbyt moc no. Jej wy zna nie nim wstrzą snę ło. Stał na pla -
ży jak ra żo ny pio ru nem. I na gle do znał olśnie nia. Uświa do mił so bie, że obo jęt nie jak
wiel ki żal ma do niej, za wsze bę dzie ją ko chał. I za wsze bę dzie pra gnął, aby zo sta ła
czę ścią jego ży cia.
Kie dy po wie dzia ła, że po trze bu je cza su, zro zu miał. Po jął, że jest przy tło czo na
emo cja mi, że musi ochło nąć. Lecz te raz, kie dy ją od na lazł, nie chciał, by zno wu wy -
mknÄ™ Å‚a mu siÄ™ z rÄ…k.
Nie po tra fił so bie wy obra zić, co by czuł, gdy by Ra chel dru gi raz od nie go ode szła.
Taka ewen tu al ność, jak kol wiek trud na do wy obra że nia, była jed nak re al na. Prze -
cież po głę bo kim na my śle on może ulec in stynk to wi sa mo za cho waw cze mu i sam
odejść. Osiem lat to dłu go. Obo je się zmie ni li. Na do da tek Ra chel nie pa trzy mu
w oczy i nie po tra fi po wie dzieć, cze go chce.
Na than wes tchnął cięż ko i zmu sił się do spoj rze nia na ekran. W koń cu jest w pra -
cy. Spra wy pry wat ne mu szą zejść na dal szy plan. Po wtó rzył py ta nie:
Ile razy na peł niał bu tel kę wodą?
Tech nik ode rwał wzrok od mo ni to ra i zmarsz czył brwi.
Trzy& może czte ry. I mnó stwo cza su spę dza w ki bel ku. Albo śpi.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]