[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pochyliłem się i dałem nurka między nich, potrącając ramieniem dziewczynę, która omal
nie spadła ze stopni. Na szczęście z drugiej strony potrącił ją Nataniel i w ten sposób
Stokrotka odzyskała równowagę.
Dwa ogromne susy i byłem na piętrze. Pięć długich kroków i osiągnąłem drugie piętro.
Zlizgając się po wypastowanej posadzce zajechałem pod drzwi ubikacji...
Szarpnąłem klamkę. Zamknięte! Zamknięte na haczyk!
Otwierać! Otwierać natychmiast! wrzasnąłem.
Po drugiej stronie drzwi zaszemrał czyjś niewyrazny głos.
Ooootwieeerać! ryknąłem.
Milczenie. Cisza... Załomotałem klamką. Nataniel odsunął mnie, przykląkł, zajrzał przez
dziurkÄ™ od klucza.
Z sąsiedniego pokoju wyszły wywabione naszymi krzykami Eleonora z Kraszewskich i
Katarzyna Rokoko. Eleonora zobaczyła Nataniela zazierającego do ubikacji i aż usta
rozdziawiła.
Zasłonięte, psiakrew! zaklął mistrz.
Stuk, stuk, stuk, stuk usłyszałem ostre kroki za drzwiami. Zadzwięczał odmykany
haczyk, drzwi uchyliły się ostrożnie. Na progu ubikacji stanęła... Joanna Dark.
A więc to pani? Mamy panią? Co pani tam robiła?
Co... ja tam... robiłam? Nic... no, nic.
Zadrwiłem:
Nic? Patrzcie państwo, ona tam nic nie robiła?
Nnnno... robiłam. To, co wszyscy... dziewczę zarumieniło się.
Ha, to, co wszyscy? Nie, zacna niewiasto. My wszyscy tego nie robimy! Tylko pani to
robiła.
Dziewczyna patrzyła na nas z rosnącym strachem. Potem spojrzała na Katarzynę Rokoko
wzrokiem tak błagalnym, że aktorka dramatyczna podniosła głos:
Panowie powiedziała potępiająco nie róbcie z tej panienki wariatki. Nawet
mistrzowie skinęła Natanielowi to robią.
Rzekłem oburzony:
Nie. Nikt z nas nie nadaje z ubikacji sygnałów świetlnych. A tej panience to się przed
chwilą zdarzyło, do diabła!
Mnie? Joanna błagalnie złożyła ręce.
Mistrz Nataniel wyjaśnił:
Spacerując po parku zauważyliśmy, że z ubikacji na drugim piętrze ktoś sygnalizuje.
Kto? Oczywiście ów nieuchwytny złodziej. Przybiegliśmy tutaj co sił. I co się okazało? W
ubikacji pani Joanna.
Schwytaliśmy panią na gorącym uczynku. Jest pani zdemaskowana. Ha, ha, ha. A tak
niewinnie wyglądała zawołałem patetycznie, byłem bowiem z siebie niezwykle
zadowolony.
Na Boga, panowie! Czy to wszystko prawda? zdziwiła się Pani z Wydawnictwa.
Joanna Dark rozpłakała się. Oczywiście, rozpłakała się!
Ja, nic. Naprawdę nic. Ja nie nadawałam żadnych sygnałów. Ja tam dopiero co
weszłam... i... i... Przysięgam, żadnych sygnałów. Przysięgam powtarzała.
Katarzyna Rokoko wzruszyła ramionami:
Nic z tego nie rozumiem. Przecież przed sekundą Joanna była u mnie w pokoju. Na
chwilę wyszła do ubikacji. A panowie potem wpadli tu z hałasem i zaczęli się dobijać do
drzwi. Nie rozumiem...
Mistrz stropił się. Ja również.
A może... ktoś inny nadawał te sygnały? Ktoś, kto był w ubikacji przed panią?
zapytałem.
Zawołała radośnie:
Tak, zauważyłam!
Co? Co? Proszę mówić.
Zwiatło w ubikacji zastałam zapalone. I dym był. Z papierosa. Smuga dymu wisiała pod
lampÄ….
A więc jednak na krótko przed panią ktoś korzystał z ubikacji. Och, gdybyśmy
wiedzieli, któż to taki. Albowiem był to zły duch Nieborowa! powiedziałem uroczyście.
Chyba naprawdę musimy stąd wyjechać szepnął skonfudowany mistrz.
Chyba nie. Przecież nadal w pałacu mieszka ktoś, kto sygnalizował. A na zewnątrz
czyha odbiorca sygnałów... powiedziałem równie cicho.
W nocy długo nie mogłem zasnąć. Dręczyła mnie tajemnica rysunku Biblioteka w
Nieborowie . W pewnej chwili podniosłem się z łóżka, zapaliłem światło i zasiadłem w fotelu
przed nim. I chociaż zastanawiałem się nad każdym szczegółem, przecież nie odkryłem
przyczyny niepokoju! Wreszcie złość na siebie i niewinny rysunek wygnały mnie z pokoju na
mroczne korytarze. Tym razem jednak nie marzyło mi się spotkanie z duchem, mnichem czy
złodziejem. Po prostu chciałem pochodzić, ot tak sobie, bez celu.
Dowędrowałem tak do schodów i zszedłem nimi na pierwsze piętro. Zatrzymałem się.
Przy jednym z okien stał wpatrzony w ciemność za szybą mężczyzna i palił papierosa.
Komisarz Kolec!
Nieśmiało podszedłem do niego. Bez słowa wyciągnął z kieszeni paczkę carmenów,
pstryknął zapalniczką. Zaciągnąłem się o nałogu! głęboko. Paliliśmy w milczeniu i
dziwnym porozumieniu.
Wreszcie komisarz westchnÄ…Å‚:
A niech to wszystko! I kto by pomyślał?...
Co mianowicie, komisarzu?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]