[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nadal ściskam Klejnot Wszechmocy. Zrealizowałem zamiar prawą ręką.
Rozumiem zapewniłem ją. Fatalnie się zachowałem, pokazując ci
nieprzytomną siostrę i nie podając żadnych szczegółów. Mogę tylko przeprosić,
tłumacząc się przemęczeniem. Gwarantuję ci, że Nayda nie czuje bólu. Ale w tej
chwili wolałbym raczej nie majstrować przy zaklęciu. Nie ja je rzuciłem. . .
Nayda jęknęła cicho. Obserwowałem ją przez kilka sekund, ale nic więcej się
nie zdarzyło.
Chwyciłaś tę kulę w powietrzu? spytałem. Nie widziałem jej ostatnio.
Coral pokręciła głową.
Leżała jej na piersi. Nayda zasłaniała ją ręką.
Skąd ci przyszło do głowy, żeby tam szukać?
Jej pozycja wydała mi się nienaturalna. To wszystko. Masz.
Wręczyła mi kulę. Wziąłem ją i zważyłem w prawej dłoni. Nie miałem poję-
cia, jak one działają. Metalowe kule były dla Mandora tym, czym dla mnie Fra-
kir elementem wyjątkowej, osobistej magii, wykutym z jego podświadomości
w sercu Logrusu.
Odłożysz ją na miejsce? zapytała Coral.
Nie odparłem. Mówiłem ci już, że to nie moje zaklęcie. Nie wiem,
jak funkcjonuje, i nie chciałbym się nim bawić.
Merlin. . . ? Szept. . . To Nayda, wciąż z zamkniętymi oczami.
Porozmawiajmy lepiej w tamtym pokoju zaproponowałem Coral.
Ale najpierw rzucę na nią własny czar. To tylko środek nasenny. . .
120
Powietrze za Coral roziskrzyło się i zawirowało. Po moim wzroku musiała
poznać, że dzieje się coś niezwykłego, gdyż obejrzała się i. . .
Merle! Co to jest?
Cofnęła się do mnie, gdy w powietrzu nabrał kształtów złocisty łuk.
Ghost? rzuciłem.
To ja nadeszła odpowiedz. Jasry nie było w miejscu, gdzie ją zosta-
wiłem. Ale sprowadziłem twojego brata.
Pojawił się Mandor, wciąż ubrany głównie na czarno, z masą srebrzystobia-
łych włosów. Spojrzał na Coral i Naydę, potem na mnie, zaczął się uśmiechać,
ruszył przed siebie. Nagle przesunął wzrok i stanął. Wytrzeszczył oczy. Jeszcze
nigdy nie widziałem lęku na jego twarzy.
Krwawe Oko Chaosu! wykrzyknął, gestem przywołując osłonę. Jak
je zdobyłeś?
CofnÄ…Å‚ siÄ™ o krok. Auk zwinÄ…Å‚ siÄ™ natychmiast w kaligrafowanÄ…, ozdobnÄ… literÄ™
O . Ghost przesunął się wokół pokoju i zawisł obok mnie.
Nayda usiadła nagle na łóżku i rozejrzała się niespokojnie.
Merlinie! krzyknęła. Nic ci się nie stało?
Jak dotąd nie zapewniłem. Nie martw się. Spokojnie. Wszystko w po-
rzÄ…dku.
Kto majstrował przy moim zaklęciu? zapytał Mandor. Nayda spuściła
nogi na podłogę. Coral zadrżała.
Właściwie to był przypadek wyjaśniłem.
Otworzyłem prawą dłoń. Metalowa kula wzleciała natychmiast i pomknęła do
niego. O włos minęła Coral, która uniosła ręce w pozycji obronnej, klasycznej
dla większości sztuk walki. Co prawda nie bardzo wiedziała, przed kim czy przed
czym ma się bronić. Dlatego obracała się Mandor, Nayda, Ghost, i od nowa. . .
Spokojnie, Coral powiedziałem. Nic ci nie grozi.
Lewe Oko Węża! krzyknęła Nayda. Uwolnij mnie, o Bezkształtny,
a oddam ci je!
Frakir tymczasem ostrzegała mnie, że nie wszystko dzieje się tak, jak powinno
na wypadek, gdybym sam nie zauważył.
O co tu chodzi, do diabła! wrzasnąłem.
Nayda poderwała się, skoczyła do mnie i z tą nienaturalną siłą demona wy-
rwała z ręki Klejnot Wszechmocy. Odepchnęła mnie i wypadła na korytarz.
Potknąłem się, odzyskałem równowagę.
Zatrzymaj tę ty igę zawołałem. Ghostwheel z błyskiem przemknął obok
mnie, a tuż za nim kule Mandora.
Rozdział 10
Ja byłem następny w korytarzu. Skręciłem w lewo i puściłem się biegiem.
Ty iga jest może szybka, ale ja także.
Myślałem, że masz mnie bronić! krzyknąłem za nią.
To ma pierwszeństwo odpowiedziała. Nawet przed rozkazami twojej
matki.
Co? Nie mogłem uwierzyć. Matki?
Narzuciła mi misję, by opiekować się tobą, kiedy wyjechałeś do szkoły
tłumaczyła w biegu. To przełamało czar! Nareszcie wolna!
Niech to diabli podsumowałem.
Nagle, kiedy zbliżała się już do schodów, z przodu pojawił się Znak Logru-
su większy, niż kiedykolwiek przywołałem. Przesłaniał korytarz od ściany do
ściany, wzburzony, rozpostarty, migający iskrami, wyciągający macki, otoczony
czerwoną mgłą grozby. Taka manifestacja wymagała sporego tupetu tutaj, w Am-
berze, na terenie Wzorca. Dlatego wiedziałem, że stawka jest wysoka.
Przyjmij mnie, Logrusie! zawołała. Niosę ci Oko Węża!
I Logrus rozchylił się przed nią, otworzył ognisty tunel w samym centrum.
Skądś wiedziałem, że drugim końcem nie sięga do miejsca położonego dalej
w tym korytarzu.
Wtedy jednak coś powstrzymało Naydę, jakby nagle trafiła na szklaną prze-
grodę. Zesztywniała wyprostowana. Trzy lśniące kule Mandora zaczęły orbitować
wokół jej kataleptycznej postaci.
Jakaś siła pchnęła mnie z tyłu i przewróciła na ścianę. Odruchowo zasłoniłem
głowę ramieniem i obejrzałem się.
Wizerunek samego Wzorca, wielki jak Znak Logrusu, pojawił się właśnie nie-
cały metr za mną i mniej więcej w równej jak Logrus odległości od Naydy. Jak
w nawiasy ujęli damę, czy ty igę, zamknęli między biegunami istnienia, jeśli moż-
na tak powiedzieć, przypadkiem ujmując również mnie. Obszar bliższy Wzorca
rozjaśnił się jak słoneczny ranek, gdy przeciwny koniec przypominał posępny
zmierzch. Czyżby chcieli na nowo odegrać Wielki Wybuch/Kolaps? Ze mną w ro-
li przypadkowego i chwilowego świadka?
122
[ Pobierz całość w formacie PDF ]