[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Nie, nie, to na pewno było dziecko! No, ruszaj się!
Pobiegli jezdnią do miejsca, gdzie widział dziecko. Tam skręcili w lewo i przedzierali
się przez gęsto rosnące krzewy.
 Leo? Leo!  wołała Charlotte.  Leo, chcemy ci pomóc! Chcemy zabrać cię do domu!
Nie bój się! Leo, gdzie jesteś?
Brnęła przez gąszcz, nie zważając na kolce, które podrapały jej ramiona.
Gdzie jest ten chłopiec?, myślała gorączkowo. Czy pobiegł przed siebie? Czy może się
gdzieś schował?
 Leo, pokaż siÄ™! JesteÅ›my z policji! Nie chowaj siÄ™!  woÅ‚aÅ‚ idÄ…cy obok Käfer.
Chłopiec nie odpowiadał. Najwidoczniej był tak przestraszony, że nie miał odwagi
wyjść ze swej kryjówki. Ale najważniejsze było to, że jest już wolny. A więc Katrin
Ortrup znalazła Tanję i uwolniła syna. Ale skoro chłopiec sam biegał po lesie, to co się
stało z jego matką? Charlotte obawiała się najgorszego.
 Wezwij wsparcie  powiedziaÅ‚a do Käfera, sama dalej przedzierajÄ…c siÄ™ przez
podszyt leśny.  Jeśli to rzeczywiście Leo, Katrin Ortrup znajduje się
w niebezpieczeństwie.
Gdy Käfer wzywaÅ‚ wsparcie, Charlotte zastanawiaÅ‚a siÄ™, jak mogÅ‚aby wywabić
chłopca z ukrycia.
 Ty zawsze masz przy sobie coś słodkiego, co?  zapytała partnera.
Käfer siÄ™gnÄ…Å‚ do kieszeni spodni i wyciÄ…gnÄ…Å‚ paczkÄ™ żelowych misiów.
 Proszę. Końcówka.
Charlotte wzięła torebkę i zrobiła kilka kroków do przodu.
 Leo, mam na imię Charlotte  powiedziała.  Twoja mama pokazała mi twojego
misia, tego z krawatem. I ten misio dał mi dla ciebie żelki. Misio powiedział, że lubisz
żelki. Zgadza się?
Charlotte przyÅ‚ożyÅ‚a do ust palec wskazujÄ…cy i daÅ‚a znak Käferowi, żeby siÄ™ nie ruszaÅ‚.
Nasłuchiwała, co dzieje się w głębi lasu. Próbowała dostrzec coś wśród gęstych krzewów.
Po chwili usłyszała ciche trzaski i szelesty.
 Gdzie jest mój misio?  usłyszała nagle zlękniony dziecięcy głosik.
Leo był całkiem blisko, mimo to nie potrafiła go dostrzec.
 No jak? Masz ochotę na żelki? Chcesz je dostać teraz czy może pózniej?
Przez moment w lesie panowała cisza. Słychać było tylko świergot ptaków.
 Teraz  ponownie rozległ się dziecięcy głosik i zza krzaka wyjrzał mały jasnowłosy
chłopczyk.
Leo.
 Daj zielone. Ciem zielone.
 Ja też najbardziej lubiÄ™ zielone  powiedziaÅ‚a Charlotte i usiadÅ‚a na ziemi, a Käfer
stanął za nią. Charlotte otworzyła torebkę.  Poczekaj, zaraz znajdę dla ciebie zielonego.
Wyjęła zielonego żelowego misia i podała go Leo. Chłopiec wziął go i wsadził sobie
do ust.
 Schowałeś się tutaj?
Leo skinął głową.
 Gdzie jest twoja mama?
 U Tanji. Zaraz przyjdzie. Pójdziemy do pana z lodami. Mama powiedziała, że on jest
w lesie.
Charlotte uśmiechnęła się.
 Pan z lodami. No pięknie. A gdzie jest Tanja?
 Tam  Leo wyciÄ…gnÄ…Å‚ rÄ…czkÄ™ w kierunku ulicy.
Charlotte dała mu jeszcze jednego żelka, potem wstała i wzięła go za rękę. Poszli
razem w kierunku samochodu.
 Tam jest mama!  Leo wyciągniętą rączką pokazał na drugą stronę ulicy.
 Tam, za tą wielką bramą?  zapytała Charlotte.
Leo kiwnął głową.
 Brawo, masz świetną orientację. Jak prawdziwy policjant.
Charlotte pogłaskała go z uznaniem po głowie.
Dumny Leo przytaknÄ…Å‚.
 Teraz zawieziemy cię do domu  powiedziała przyjaznie.  Cieszysz się?
 A mama...?
Leo spojrzał na policjantkę wielkimi oczami.
 Wezmiemy jÄ… ze sobÄ…, dobrze?
Leo był rozpromieniony.
 Gdzie to wsparcie?  szepnęła Charlotte do Käfera.
 W drodze.
 Co tak długo?
Wybrała numer Thomasa Ortrupa.
Odebrał po pierwszym dzwonku.
 Pan Ortrup? Jesteśmy w drodze do pańskiej żony. Wszystko w porządku. Ktoś
chciałby z panem porozmawiać.
Podała słuchawkę Leo.
 Tata...?
 Leo, posłuchaj mnie uważnie, dobrze?
Charlotte przykucnęła i spojrzała z powagą na chłopca. Ech, te jego błyszczące
niebieskie oczka... Przypominały jej Stefana, małego braciszka, który zawsze patrzył na nią
tymi swoimi wielkimi, okrągłymi oczkami ze skupieniem i ciekawością.
Stali w odległości około dwudziestu metrów od wjazdu na posesję, schowani za
krzewami wielkoÅ›ci czÅ‚owieka. Käfer zaparkowaÅ‚ samochód na leÅ›nym dukcie, żeby nie
było ich widać z ulicy.
Wsparcie jeszcze nie przybyło. Charlotte robiła się coraz bardziej niespokojna. Nie
mogli już dłużej czekać. Ale co mieli zrobić z Leo?
 Leo, posłuchaj mnie teraz uważnie. Twoja mama ciągle jeszcze jest u Tanji. Ten duży
pan i ja pójdziemy teraz po nią. Chcesz przecież wrócić razem z mamą do domu, prawda?
Leo skinął głową.
 A Klausi?  zapytał.
 Jego też wezmiemy ze sobą.  Znów pogłaskała go po głowie.  Możesz mi
powiedzieć, jak wygląda Klausi?
Leo zamyślił się.
 Klausi nie umie chodzić. On ciągle się trzęsie.
Charlotte skinęła głową.
 Czy on siedzi na wózku inwalidzkim?
 Mhm.
 Okay, Leo, popatrz, dam ci teraz torebkę z żelkami. I możesz je zjeść, ale nie
wszystkie naraz, dobrze? Pójdziemy po mamę, a ty poczekasz na nas w samochodzie.
 Mama...?
Leo skrzywił się. Zaraz zacznie płakać.
 Nie bój się, Leo. Zaraz wrócimy. Założę się z tobą, że zanim zjesz żelki, będziemy tu
z powrotem. Razem z twojÄ… mamÄ…. Umowa stoi?
Leo patrzył na nią wielkimi oczami.
Charlotte myślała gorączkowo. Nagle coś przyszło jej do głowy.
 Chodz, pokażę ci coś.
Wzięła Leo za rÄ™kÄ™ i ruszyÅ‚a z miejsca. Käfer ich dogoniÅ‚.
 Pospiesz się! Tracimy za dużo czasu.
Skinęła tylko głową i szła dalej w kierunku samochodu.
Leo nagle się zatrzymał.
 Nie ciem do środka...
Charlotte pokazała mu magnetycznego koguta, który leżał na desce rozdzielczej.
 Czy możesz przypilnować naszego światełka, póki nie wrócimy? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sliwowica.opx.pl
  •