[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Berehach Górnych. Były tam srebra rodowe z XVII wieku, niezwykle bogato zdobione
motywami zwierzęcymi i roślinnymi. Równie cenny był tuzin złotych kielichów z
nó\kami w kształcie orlich szponów, przy czym szpony wykonano z diamentów, jak
równie\ pistolety pojedynkowe inkrustowane złotem. Zaprezentowano tak\e
przedmioty znalezione w Jaskini Dobosza . Przyglądałem się temu wszystkiemu z
ostatniego rzędu krzeseł. Banda\e jeszcze trochę mnie uwierały.
Spojrzałem do głównego holu, gdzie zje\d\ali się goście weselni. Odświętnie ubrany
Alfred Kobyłka witał wszystkich. Dziś rano widziałem pannę młodą. Alinka bardzo
ładnie wyglądała w sukni ślubnej. Pani Irena biegała załatwiając jak zwykle mnóstwo
bardzo wa\nych spraw i nie rozstawała się z telefonem komórkowym.
Po konferencji podsekretarz stanu wezwał pana Tomasza i mnie do małego pokoju.
Razem z nim wszedł człowiek w ciemnym garniturze, który przedstawił się jako
pracownik Ministerstwa Spraw Zagranicznych, specjalista od stosunków polsko-
ukraińskich.
- Przyznam, \e to ciekawy materiał - rzekł podsekretarz stanu kładąc dłoń na po\ółkłej
teczce z dokumentami.
- Historycy powinni go poznać - stwierdził pan Tomasz.
- Panie Tomaszu, po co pisać historię od nowa - urzędnik pokręcił nosem. - I tak
wszyscy podejrzewają, \e tak było, tylko nigdy nie było konkretnych dowodów, same
poszlaki. Co tu zmieni pamiętnik jakiegoś upowca? Po co rozdrapywać rany? Po tylu
latach szukać winnych?
Wzruszyłem ramionami załamany taką postawą.
- Niech pan nie wzrusza ramionami - podsekretarz stanu pogroził mi palcem. - Alfred
Kobyłka się \eni i rezygnuje z pracy, więc ma pan szansę pokazać, \e warto jeszcze
panu zaufać. A ta teczka znajdzie się w archiwum.
Wsadził plik dokumentów do czarnego nesesera, który natychmiast zabrał człowiek z
MSZ. Zdą\yłem zauwa\yć na okładce teczki z dokumentami napis po ukraińsku: Jak
zginął generał Karol Zwierczewski .
Pan Tomasz wyprowadził mnie do parku.
- Jak tam parszywa dwunastka? - zapytał.
- Podobno siÄ™ ustatkowali. A Batura?
Pan Tomasz uśmiechnął się.
- Zawartość jego plecaka zrobiła na Ukraińcach wra\enie - powiedział. - Wykrywacz
metali, saperka, łom, siekierka, mały ładunek wybuchowy z zapalnikiem sterowanym
radiem... Do tego nielegalne przekroczenie granicy.
- Rozmawiałeś z Duszą Sokoła?
- Nie, zniknÄ…Å‚ jak duch.
130
Zapadło milczenie. Słuchaliśmy świergotu ptaków zagłuszanego czasami przez
muzyków strojących instrumenty. Myślałem o teczce i wykwintnym jedzeniu, jakie
miało być podane na weselu Alfreda i Alinki.
- Nie korci cię? - Pan Samochodzik ponownie spytał mieląc w dłoni niewielką fiolkę
po lekach. W środku był brezent z dziwnymi znakami.
- TrochÄ™ - mruknÄ…Å‚em.
Pan Tomasz zamachnął się i fiołka wylądowała na dnie parkowego jeziorka.
KONIEC
131
[ Pobierz całość w formacie PDF ]