[ Pobierz całość w formacie PDF ]
czuła tę samą głupią radość. Spodziewała się, że
Nora Roberts 197
poszukiwanie skarbów będzie ekscytujące, prawdopo
dobnie także opłacalne, ale nie przewidziała, że będzie
to taka świetna zabawa. Popłynęła naprzód i sięgnęła
po dzbanek.
Przebiegła po nim palcami, wyczuwając jakiś
wzór pod osadem. Nie było to zwyczajne naczynie,
tego była pewna. Nie było to naczynie użytkowe.
Trzymała w rękach coś eleganckiego, dzieło sztuki.
Kay także zdawał sobie z tego sprawę. Odbierając
jej naczynie, pokazał, że wezmą je ze sobą na łódz,
wraz z pozostałymi rzeczami. Potem wskazał na ze
garek - tlen w butlach się kończył.
Nie protestowała. Chwycili za rączki kosza i powoli
ruszyli do góry.
- Wiesz, jak się czuję? - spytała Kate w chwili,
gdy mogła już mówić.
- Tak. - Kay złapał drabinkę jedną ręką i czekał, aż
Kate odepnie swoje butle i wsunie je na pokład. -
Wiem dokładnie.
- Dzbanek do herbaty. - OddychajÄ…c szybko, pod
ciągnęła się na drabince. - Kay, to jest bezcenne.
To tak jakbyśmy znalezli kwitnącą różę pośród
wrzośców.
Zaczęła się śmiać i wołać do Marsha:
- To cudowne! Absolutnie cudowne!
Marsh wyłączył silnik i podszedł, żeby im pomóc.
- Szybko pracujecie. - Pochylił się i delikatnie
dotknął dzbanka. - Boże, jest cały.
- Będziemy w stanie ocenić datę jego powstania,
jak tylko go odczyścimy. Ale spójrz. - Kate wyjęła
stłuczony wazon. - Tutaj jest znak angielskiego
198 ODNALEZIONY SKARB
garncarza. Angielskiego - powtórzyła, odwracając się
do Kaya. - On szkolił pracowników Wedgwood,
a Wedgwood rozpoczÄ…Å‚ produkcjÄ™ w tysiÄ…c siedemset
sześćdziesiątym, więc...
- Więc ten fragment przypuszczalnie pochodzi
z czasów, o które nam chodzi - dokończył Kay. -
Może to jest Liberty, może nie - ciągnął, kuca
jąc obok niej. - Wygląda na to, że znalazłaś osiem
nastowieczny wrak, prawdopodobnie angielski,
i z pewnością do tej pory nie odnotowany. - Ujął jej
dłoń w swoje dłonie. - Twój ojciec byłby z ciebie
dumny.
Patrzyła na niego oszołomiona. Kłębiło się w niej
tyle emocji, że nie panowała nad nimi i nie była
w stanie nimi pokierować. Jej dłoń trzymająca stłuczo
ny wazon zaczęła się trząść. Czym prędzej odłożyła
wazon z powrotem do kosza.
- Schodzę na dół - wydusiła z siebie i uciekła.
Ojciec byłby z niej dumny. Kate zasłoniła usta ręką,
idÄ…c chwiejnym krokiem do kabiny. Jego duma, jego
miłość. Czy naprawdę tego tylko pragnęła od ojca?
Czy to możliwe, że mogła to zdobyć dopiero po jego
śmierci?
Wciągała powietrze dużymi haustami, starając się
opanować. Nie, chciała znalezć Liberty, urzeczywist
nić marzenie ojca, żeby jego nazwisko pojawiło się
na tabliczce w muzeum, gdzie trafiÄ… wydobyte przez
nich przedmioty. Była mu to winna. Ale obieca
ła sobie, że odnajdzie Liberty także dla siebie. Dla
siebie.
To był jej wybór, jej pierwsza autonomiczna decy-
Nora Roberts 199
zja i pierwsze samodzielne działanie. Dla siebie,
pomyślała znowu, kiedy okiełznała pierwszą falę
emocji.
- Kate?
Odwróciła się i chociaż myślała, że jest całkiem
spokojna, Kay dostrzegł zamęt w jej oczach. Niepew
ny, jak się zachować, powiedział tylko:
- Lepiej zdejmij piankÄ™.
- Przecież wracamy na dół.
- Dzisiaj już nie. - Zaczął rozpinać kombinezon-
Marsh włączył silniki.
Aódz skręciła. Kate mało nie straciła równowagi-
- Kay, mamy jeszcze dwa komplety butli. Nie ma
powodu, żebyśmy wracali. Dopiero co zaczęliśmy.
- Nurkowałaś po raz pierwszy od paru dni i kosz
towało cię to większość sił, które odzyskałaś po
chorobie. Jeśli chcesz nurkować jutro, musisz dzisiaj
zwolnić.
Jej złość wybuchnęła tak gwałtownie, że zaskoczy
Å‚a ich oboje.
- Do diabla z tym! Mam dość traktowania mnie,
jakbym nie znała swoich możliwości.
Kay przeszedł do części kuchennej po puszkę piwa.
Kiedy poruszył nadgarstkiem, dał się słyszeć syk
powietrza.
- Nie wiem, o czym mówisz.
- Leżę w łóżku prawie przez cały tydzień, tylko
dlatego, że ty i Linda mnie do tego zmuszacie. Nie
będę tego dłużej znosić.
Jedną ręką odgarnął mokre włosy z jej czoła,
równocześnie unosząc puszkę.
200 ODNALEZIONY SKARB
- Będziesz znosić to, co konieczne, dopóki ci nie
powiem, że ma być inaczej.
- Ty mi powiesz? - odparowała. Jej policzki płonę
ły, podeszła do niego bliżej. - Nie muszę robić tego, co
mi każesz, ty czy ktokolwiek inny. Już nigdy. Najwyż
sza pora, żebyś sobie zapamiętał, kto kieruje tą akcją.
Kay zmrużył oczy.
- A kto kieruje?
- Wynajęłam cię do pracy. Siedemdziesiąt pięć
dolarów za dzień i dwadzieścia pięć procent znalez
nego. Takie były warunki. Nie było mowy o tym, że
będziesz decydował o moim życiu.
Nagle Kay znieruchomiał. Przez chwilę poza sil
nikiem nie słyszał nic prócz pełnego złości oddechu
Kate. Dolary i procenty, pomyślał ze śmiertelnym
spokojem. Tylko dolary i procenty.
- Więc do tego się to sprowadza?
Zbyt poirytowana, żeby dostrzegać coś poza własną
złością, Kate nadal atakowała.
- Doszliśmy do porozumienia. Zamierzam dopil
nować, żebyś dostał wszystko, co uzgodniliśmy, ale
nie pozwolę, żebyś mówił mi, kiedy mogę zejść na dół.
Nie ty będziesz oceniał, kiedy czuję się dobrze, a kiedy
nie. Mam serdecznie dosyć twojego szarogęszenia się.
Nie pozwolę na to ani tobie, ani nikomu innemu. Już
nigdy więcej.
Kay zgniótł metalową puszkę w dłoni.
- Dobra. Rób, co chcesz, profesorko. Ale skoro już
o tym mowa, znajdz sobie innego nurka. Wyślę ci
rachunek. - Kay ruszył na pokład. Szybko i bezsze
lestnie.
Nora Roberts 201
Zaciskając dłonie, Kate usiadła na koi. Siedziała
nieruchomo aż do chwili, kiedy silniki znowu prze
stały pracować. Nie chciała myśleć. Myślenie boli.
Nie chciała nic czuć. Za dużo było tych uczuć. Kiedy
nabrała już pewności, że nad sobą panuje, wstała
i poszła na górę.
Nic tam się nie zmieniło - na pokładzie leżał koszyk
z metalowej siatki z fragmentami porcelanowych
naczyń i sztućcami i jej prawie puste butle. Tylko Kay
gdzieś zniknął. Marsh nadszedł od strony rufy.
- Ktoś będzie musiał ci z tym pomóc.
Kate skinęła głową i na piankę wciągnęła sięgający
ud T-shirt.
- ZabiorÄ™ to do hotelu. MuszÄ™ to jakoÅ› zorgani
zować.
- Dobra. - Ale zamiast sięgnąć za rączkę koszyka,
Marsh wziął ją za rękę. - Kate, nie chciałbym się
wtrącać.
- Zwietnie. - Przeklęła się w duchu za tę gburowa-
tÄ… odzywkÄ™. - Przepraszam, Marsh. Nie jestem w naj
lepszej formie.
- Właśnie widzę i wiem, że między tobą i Kayem
nie zawsze się układa. On ma zwyczaj zamykania się
w sobie, nie mówi wszystkiego, co myśli. Albo jeszcze
gorzej - dodał Marsh. - Mówi, co mu ślina na język
przyniesie.
- Niech sobie robi, co chce. Przyjechałam tutaj
w ściśle określonym celu, żeby znalezć i wydobyć na
powierzchnię Liberty. Jeśli nie jestem w stanie praco
wać razem z Kayem, muszę obyć się bez jego po
mocy.
202 ODNALEZIONY SKARB
[ Pobierz całość w formacie PDF ]