[ Pobierz całość w formacie PDF ]

rach powinna wciąż być woda.
Wiedziała, co mówi. Odbyła niejedną wyprawę w góry. Miała tylko nadzieję, że woda
nie będzie zbyt stęchła. I oby jej wystarczyło, dopóki nie nadejdzie pomoc. Co powinno nastą-
pić szybko, o ile wezwanie pomocy poszło w eter.
- Nie mogę uwierzyć, jak mało brakowało, abyśmy się roztrzaskali o ziemię - odezwała
siÄ™ po chwili.
Dla Sophie nie ulegało wątpliwości, komu zawdzięczają życie. Levi milczał. Sophie za-
stanawiała się, czy zawsze jest taki małomówny.
- Zobacz, jak skały wznoszą się w niebo - rzekła z zachwytem. - I ten ceglasty kolor! Tu-
tejsze góry należą do najstarszych na świecie. Przypominają o milionach lat tworzenia się na-
szej planety.
R
L
T
- Mnie przypominają o tym, że musieliśmy lądować na kompletnym odludziu, i że mamy
bardzo mało jedzenia.
- Rozchmurz się. - Rozpostarła ramiona. - Zobaczysz, na występach i ścianach jaskiń
Aborygeni zostawili dla nas całą opowieść o przetrwaniu. Im się udało przez tysiące lat, więc
my wytrzymamy dzień lub dwa.
- Daruj sobie ten programowy optymizm.
- A ty przestań zrzędzić!
Zaledwie sto metrów od zniszczonego helikoptera, w masywie górskim, Sophie znalazła
szczelinę, której szukała. Zanim weszli do wąskiego wąwozu, obejrzeli się za siebie. Odette i
Smiley siedzieli tam, gdzie ich zostawili.
W wąwozie panował chłód, słońce jeszcze nie znajdowało się bezpośrednio nad ich gło-
wami.
- Dobrze by było przeprowadzić ich tutaj - stwierdziła Sophie - szczególnie, jeśli przyj-
dzie nam długo czekać na pomoc.
- Z ust mi to wyjęłaś - mruknął Levi. Spojrzała na niego z ukosa.
- ZÅ‚y jesteÅ› na mnie?
- Skądże - zaprzeczył.
Kłamca, pomyślała. Po kilku minutach marszu dotarli do pierwszego jeziora.
- Widzisz?
- Widzę - odparł. - Woda. Ale trochę zzieleniała.
- To tylko glony. I tylko z brzegu. Pośrodku woda jest czysta i, mam nadzieję, zimna. -
Levi nie wyglądał na przekonanego. - Wybraliśmy dobrą porę roku na przymusowe lądowanie -
zaczęła się z nim droczyć. - Te małe rybki nie wiedzą, że za kilka miesięcy ich staw wyschnie.
- Domyślam się, że obecność ryb dowodzi, że woda nadaje się do picia.
- Oczywiście. Tubylcy je jedzą. My też możemy pózniej spróbować.
Sophie przykucnęła nad brzegiem i nabrała wody do butelki. Kątem oka zauważyła ślad
pozostawiony przez węża, przypominający, że muszą uważać na wygrzewające się w słońcu
gady. Wolałaby ich nie spotkać.
Niewiarygodna kobieta, myślał Levi z podziwem. Rozmawia ze mną tak, jak gdybyśmy
kręcili film przyrodniczy, a nie musieli znalezć sposób na przetrwanie w jednym z najbardziej
zapomnianych zakątków świata.
R
L
T
Tymczasem Sophie zakręciła butelkę i zanurzyła ręce w wodzie. Potem obmyła twarz.
Levi oczu nie mógł od niej oderwać, a kiedy mokrą dłonią przetarła kark i dekolt, poczuł, że
robi mu siÄ™ gorÄ…co.
Szybko schylił się i zanurzył dłonie w stawie.
- A więc mamy wodę i kilka małych rybek. Nie wspominając o specjalistce od potraw z
żywności czerpanej z australijskiego buszu, która wie, jak ją zdobyć i przyrządzić - odezwał
się. - Mogłoby być gorzej - dodał.
- Mogłoby - przyznała. - Nie zapominaj, że żyjemy.
Kiwnął potakująco głową. Wszyscy czworo żyją, chociaż ktoś gmerał w silniku. Na samą
myśl o tym miał ochotę gołymi pięściami rozwalić najbliższą skałę.
Sophie musiała zauważyć, że zmienił się na twarzy, bo chlapnęła na niego wodą i zażar-
towała:
- Podejrzewam, że nie chcesz spróbować larw witchetty. Podobno smakują jak jajka.
Mogę jedną ci wykopać.
Levi uśmiechnął się mimowolnie. Poczekaj, jeszcze ci się odwdzięczę, pomyślał, a na
głos rzekł:
- Dziękuję, nie skorzystam.
Po chwili ruszyli z powrotem. Kiedy wyszli z wÄ…wozu i zobaczyli wrak helikoptera, do-
tarło do nich, że życie zawdzięczają jakiemuś cudowi. Fragmenty maszyny leżały porozrzucane
dookoła, a kabina przypominała zgniecioną puszkę po napoju.
Odette i Smiley przesunęli się głębiej w cień i usiedli na kamieniach pod urwistą ścianą.
- Nieszczęścia lubią chodzić parami - odezwała się Sophie. - Wolałabym, żeby nic nie
spadło im na głowy.
- Racja. Przeniesiemy się do wąwozu, ale najpierw sprawdzę, czy nie ocalało coś, co
mogłoby się nam przydać.
Rozdzielili się. Levi podszedł do szczątków helikoptera, zaś Sophie do Odette i brata.
R
L
T
ROZDZIAA PITY [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sliwowica.opx.pl
  •