[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przenosi rzeczy do swojego bagażnika. Ellora, lekko
zaniepokojona, ocierała się o nogi Sarah, domagając
siÄ™ pieszczot.
- One chyba chcą jechać z nami - zauważyła
Sarah, biorąc mruczącą kotkę na ręce.
- O, tak, tego tylko nam potrzeba - pary kotów,
plączących się pod nogami. Wybij to sobie z głowy
- oznajmił Gideon, z trzaskiem zamykając klapę.
Sarah uniosÅ‚a EllorÄ™ na wysokość twarzy i popat­
rzyła jej prosto w bursztynowe ślepia.
- Słyszałaś, kochana? Musisz zostać. Będę za tobą
tęsknić.
Od strony werandy dało się słyszeć niskie, gardłowe
miauknięcie. Atahualpa siedział wyprostowany na
schodku. Jego ślepia patrzyły jeszcze zimniej niż
zwykle.
- Trzymaj się, stary - powiedziała. - I opiekuj się
EllorÄ….
Długi ogon poruszył się gwałtownie.
Sarah, idąc do samochodu, jeszcze raz obejrzała się
za siebie. Ellora wskoczyła na ganek, a wielki kocur
wstał i pieszczotliwie potarł nosem o jej nos. Potem
usiadły obok siebie. Drobna kotka ufnie tuliła się do
potężnego cielska swego towarzysza.
58 " POSZUKIWACZ SKARBÓW
- Chodz już, bo mamy kawał drogi - zawołał
niecierpliwie Gideon. - One dadzą sobie świetnie ra-
dÄ™.
Sarah usadowiła się na siedzeniu i przypięła pas.
- Mówiąc szczerze, Gideonie, twój nagły zapał do
tej wyprawy trochÄ™ mnie niepokoi. SkÄ…d taka skrajna
zmiana nastawienia? Czyżbyś doszedł do wniosku, że
mapa jest prawdziwa?
-,W każdym razie warto ją sprawdzić - odparł,
wyprowadzając wóz na szosę. Przez chwilę prowadził
w milczeniu.
- Jest parę rzeczy, które powinnaś wiedzieć, zanim
zabierzemy się za poszukiwanie skarbu - powiedział
wreszcie poważnym tonem.
- O Boże, znowu bÄ™dziesz mnie pouczać?! - wy­
krzyknęła ze zgrozą.
- Zatrudniłaś mnie jako doradcę, więc muszę uczci-
wie zarobić na swój udział.
- Dobrze, szanowny ekspercie, zaczynaj - powie­
działa z rezygnacją.
- Po pierwsze, nie będziemy tego rozgłaszać. Im
mniej przedostanie się do publicznej wiadomości, tym
lepiej.
- Dlaczego?
- Rusz głową, Sarah. Uświadom sobie, że kamienie,
z jakich zrobiono Kwiaty, są pewnie warte małą fortunę.
Ludzie potrafią zabijać dla o wiele mniejszych sum.
To ją zmroziło.
- Boże, nawet mi na myÅ›l nie przyszÅ‚a taka moż­
liwość. Nie, nie mogę uwierzyć, że moglibyśmy narazić
siÄ™ na spotkanie z mordercÄ….
- Oczywiście w najgorszym razie. Jest bardziej
prawdopodobne, że szukając i kopiąc możemy przy-
POSZUKIWACZ SKARBÓW " 59
ciągnąć uwagę innych amatorów skarbów, a nawet
ciekawskich turystów czy dzieci. Ponadto mogÄ… wy­
stąpić komplikacje prawne. Czy orientujesz się, kto jest
teraz właścicielem działki Emeliny?
- Przypadkiem to wiem - uśmiechnęła się Sarah.
-Ja.
- Ty? - Gideon był wyraznie zaskoczony.
- Kupiłam ją dwa miesiące temu. Była śmiesznie
tania, ponieważ nie ma obecnie żadnej wartości. To
nieurodzajny grunt i zbyt słaba lokalizacja, jak na
działkę budowlaną. Kiedy tylko znajdziemy Kwiaty,
pozbędę się jej.
- No, przynajmniej raz postępiłeś rozsądnie
- stwierdził z uznaniem. - Prawo własności rozwiąże
wiele problemów. Pomimo to nadal uważam, że
powinniśmy trzymać nasze plany w tajemnicy. Nic tak
nie przyciÄ…ga uwagi jak prywatne poszukiwania na
małą skalę. Co innego wielkie ekspedycje, takie jak
wyławianie zatopionych statków. One muszą mieć
rozgłos ze względu na sponsorów.
SÅ‚uchajÄ…c go, Sarah zastanawiaÅ‚a siÄ™, czy nie po­
winna powiedzieć, że wspominaÅ‚a o Kwiatach Ji­
mowi Slaughferowi ze Slaughter Enterprises. Po na­
myśle uznała jednak, że nie ma sensu zawracać
tym głowy Gideonowi. W końcu powiedziała Slau-
ghterowi, że nie ma zamiaru wynajmować go do
poszukiwaÅ„ ani finansować projektu wydobycia za­
topionego samolotu ze złotem, na co wyraznie ją
naciągał.
- W porzÄ…dku - powiedziaÅ‚a. - Rozumiem. Dzia­
łamy cicho i bez rozgłosu. Myślę, że zrobimy sobie
bazę wypadową w motelu, położonym jak najbliżej
tego miejsca. Nikt nie zwróci na nas uwagi, prawda?
60 " POSZUKIWACZ SKARBÓW
- Przeciwnie, wszyscy w okolicy - uśmiechnął się
z politowaniem Gideon.
- Naprawdę tak uważasz?
- Oczywiście.
- Dobrze, co w takim razie proponujesz? - zapyta­
ła zniecierpliwiona. - Namiot? Ostrzegam, że nie mam
pojęcia o biwakowaniu.
- Nie, nie będzie takiej potrzeby.
- Dzięki Bogu.
- SugerujÄ™ natomiast, żebyÅ›my udawali parÄ™ mie­
szczuchów, którzy przyjechali na wakacje w góry.
Wiesz, takich, którzy pasjonują się fotografowaniem
krajobrazów, roślin i zwierzątek.
- Nie wzięłam aparatu.
- Ale ja wziÄ…Å‚em.
- Widzę, że wszystko dokładnie przemyślałeś - po-
wiedziała z podziwem.
- Dzięki za uznanie. A teraz posłuchaj, na czym
jeszcze będzie polegała nasza zasłona dymna. Jeśli
mamy udawać parÄ™, musimy sprawiać wrażenie dwoj­
ga ludzi, których coś łączy. Może to być uczucie albo
wspólny interes. Nie będzie dobrze ujawnić, że mamy
wspólne interesy, wiÄ™c bÄ™dziemy musieli udawać ko­
chanków.
Sarah gwałtownie odwróciła się ku niemu.
- O co ci naprawdÄ™ chodzi, Gideon?
Zacisnął usta, aż drgnęła mu szczęka.
- Jeżeli, tak jak planujesz, zatrzymamy siÄ™ w mo­
telu, nie możemy się dekonspirować, wynajmując
osobne pokoje. KtoÅ› mógÅ‚by to zauważyć i natych­
miast zadać sobie pytanie, dlaczego, skoro cały
dzień jesteśmy razem jak zakochani, rozstajemy się
w nocy.
POSZUKIWACZ SKARBÓW " 61
- Och... - Sens jego słów z wolna docierał do Sarah.
- Opowieść o Kwiatach jest zapewne znana w tam­
tej okolicy. Ktoś sprytny może z łatwością dodać dwa
do dwóch i zacząć nas śledzić. A wtedy zobaczy, jak
dzień po dniu przychodzimy na starą działkę Fleet-
woodów i zajadle tam kopiemy. Wystarczy, nie?
- Słowem, mam udawać twoją kochankę i spać
z tobą w jednym pokoju, tak? I sądzisz, że zgodzę się na
to po tym, jak mnie potraktowałeś? Nie ma mowy,
Gideon!
- Poczekaj, nie denerwuj się. Przecież rozmawiamy
tylko o interesach. Nie powiedziałem, że mam zamiar
się z tobą przespać.
- Jak to miło z twojej strony - zakpiła, odruchowo
krzyżując ramiona na piersi. - Nie podoba mi się ta
historyjka. Wymyśl inną.
- Och, Sarah, przestaÅ„ zachowywać siÄ™ tak, jak­
bym dybał na twoją cnotę. Zrozum, najważniejsze jest,
żebyśmy wyglądali w oczach innych jak parka, która
przyjechała na wakacje w góry. Tylko wtedy mamy
szansę, że nikt się nami nie zainteresuje. Reszta to tylko
praktyczne szczegóły.
- Często tak robisz?
- Coś ty. Skąd ci to przyszło do głowy?
- Stary Jess z motelu mówiÅ‚, że raz na rok wyjeż­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sliwowica.opx.pl
  •