[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Dwieście jardów dalej na płytę lotniska wbiegli już piloci, pędząc do swych maszyn. %7ładen
nie dobiegł. Lecące z nieba konserwy uczyniły z samolotów i z pasa startowego rumowisko.
Ale Nortolt się przeliczył. Brygada ochrony aeroportu, początkowo zdezorientowana, wzięła
się w garść, skupiła ogień na hangarze i przeszła do ataków; dwa pierwsze Nortolt odrzucił,
lecz rozumiał, iż nie na długo przy tej dysproporcji sił. Kazał uwolnić wszystkich, których
przedtem związał, krzycząc:
- Teraz musicie, bo nie wyjdziemy stąd żywi!
- Nic już nie mów, idioto, i nikomu nie rozkazuj, przejmuję dowodzenie! - rzekł
Mina odzyskawszy broń. - Gurcal, Murrody i Brown, od tyłu, wezcie dwa granatniki!
Farloon, Leenock i Frost zajmijcie budynek strażników! Bowerman, Nortolt i Peterson,
karabiny maszynowe na każdy z tych trzech spychaczy obok pasa startowego! Dimitris,
widzisz te worki za budynkiem strażników?
Grek. spojrzał lornetką na stanowisko przeciwlotniczego działka ułożone z worków
wypełnionych piachem.
- Yes, sir! Ale to cholerny dystans!
- Musicie się tam przebić! Ty, Polak i Bradley! Osłonimy was.
- Yes, sir! Możemy wziąć jeep?
- Chcesz to zrobić wozem?
- Lepiej jeżdżę niż biegam, sir!
- No to próbuj!
Przebili się za zasłoną z eksplozji, które Francuz wywołał gradem konserw . Teraz
mieli atakujących w szachu. Lecz Mina wiedział, że jeśli brygadier dowodzący tamtą stroną
i dysponujący czołgami nie straci ducha - to któryś z kolejnych ataków się powiedzie. Na
jego miejscu załatwiłbym to w dziesięć minut - pomyślał.
Blizniak Jima Claytona wbiegł po schodach na pałacowe piętro, a bojąc się, że jakiś
kumpel usłyszawszy kroki wygarnie z pm-u w głąb korytarza, zagwizdał: I'm gonna let
nobody turn me...
- To ty, Gurt? - krzyknÄ…Å‚ Haltrey.
- To ja, do cholery! - odkrzyknÄ…Å‚ Clayton.
- WÅ‚az, co jest?
- Idzie tu banda Negrów, tylko jak ich rozpoznać, czy to nasi? Van Hongen wyjrzał
przez okno i rzekł:
- Nasi. Ten na przedzie to dowódca. Macie mu oddawać honory wojskowe.
- Znaczy się salutować? - zapytał Joe.
- Tak, poruczniku - powiedział Holender.
- Ja jestem sierżant, a nie porucznik... - przypomniał mu Clayton.
- Awansowaliście. Każdy z was awansował. On podpisze wam akty nominacji.
Na podeście schodów Mano i van Hongen padli sobie w objęcia.
- Gratulacje, towarzyszu, to wielkie dzieło!
- Bez was, towarzyszu, nie moglibyśmy go dokonać.
- Nie moglibyście go dokonać bez poparcia, jakie lud... Tę pogwarkę przerwał im
odgłos bitwy na lotnisku.
- Mina, pędz tam z jedną dywizją i zrób porządek! - rozkazał swemu zastępcy kapitan
Mano i od razu się poprawił. - Czekaj! Wez po jednym pułku z każdej dywizji.
Po czym udał się z eskortą do gmachu radia, wyrecytować w uszy narodu tradycyjny
tekst, którego talmudyczna posągowość idzie w parze z rytualną niezmiennością, dzwięczy
dzwonem i nie zna granicznych słupów:
- Rodacy, obywatele, bracia! Nadszedł długo oczekiwany dzień wolności, naród
pozbył się kajdanów, zdruzgotał barbarzyńską dyktaturę, przegnał marionetki amerykańskiego
imperializmu i jest gotów do budowy nowego, demokratycznego ustroju, w którym prawa
obywatelskie, dobrobyt klas uciskanych, równość i szczęście dla każdego staną się
fundamentem! Odtąd lud sam będzie sprawował rządy i decydował o swych losach... . Itd.,
itp.
Tymczasem żołnierze trójdywizyjnej armii zwiedzali wnętrze pałacu, przed tym
zwiedzaniem przypominające muzeum, a po pierwszych dziesięciu minutach zwiedzania tak
zwaną perzynę , które to słowo ma w gazetach bezpośrednią styczność z pożarami,
tajfunami i trąbami powietrznymi. Pseudorokokowy farsz tych murów, meble, dywany,
żyrandole, obrazy i sztukateria, kinkiety i bibeloty, ulegały rozszczepieniu niczym pluton w
pracowni fizyka lub na poligonie doświadczalnym, zamieniając się w cząsteczki elementarne
według praw rewolucyjnej fizyki, której wyższość nad kwantową można zmierzyć i określić
w jednostkach zwanych gniewami ludu . Dwa gniewy ludu to wartość większa od jednego
gniewu ludu , a trzy gniewy ludu to więcej niż dwa, jak w szkole. Osiągnąwszy stopień
zapału mierzony czwartym gniewem ludu żołnierze przystąpili do gwałcenia, wymierzając
sprawiedliwość kariatydom dyktatury, kucharkom, sprzątaczkom, nałożnicom Nyakoba i
Nelinie, którą znowu ułożono w łóżku, pod jakim się wcześniej skryła. Nikt z oficerów nie
próbował nawet powściągać tej furii (która zresztą u każdego wyzwoliciela opadała na
poziom dwóch gniewów ludu po zaspokojeniu seksualnym, lecz znowu zaczęła rosnąć, gdy
żołnierze odkryli w piwnicach prezydencki magazyn butelek z napisami: Product of
Scotland , Produit de Flance etc.); van Hongen kazał chronić tylko jedno miejsce, wstęp do
dyspozytorki. Przed cudowną klawiaturą, ponownie zamkniętą na klucz, stał Haltrey w
towarzystwie Gurta i Jima Claytona, a drugi Clayton i Shelm w drzwiach gabinetu, trzymajÄ…c
odbezpieczone UZI na wypadek, gdyby gniew ludu chciał i tutaj zapuścić swój nos.
Major Mila zdążył, ale nie dla wszystkich. Samo zbliżenie się do lotniska trzech jego
pułków tak przeraziło ourimską brygadę, iż poczęła wiać, lecz Murrody, Brown, Nortolt i
Leenock nie mogli się już tym ucieszyć, a Bowerman stracił nogę; Downbridge, Lerocque i
Gurcal byli powierzchownie ranni. Profesor przyjrzał się zakrwawionemu ciału Szeryfa ,
mruczÄ…c:
- Coś ci powiem, doświadczony zabijako. Ludzie na ogół zwą doświadczeniem własną
głupotę. Niech cię jasna cholera!
Farloon podniósł lornetkę zabitego i spojrzał na odległe worki z piachem, gdzie
Kanetopouliu, Bradley i Polak stanowili ich najdalej wysunięty fort . Dwa ciężkie karabiny
maszynowe i jeden granatnik pracowały tam bez wytchnienia tak długo, aż któryś z czołgów
trafił, rozpieprzając placówkę i zamieniając ją w chmurę piachu. The Amber wytężał wzrok
przyklejony do szkieł lornetki, lecz nic się tam nie ruszało. Zaczął biec, najszybciej jak mógł.
Tylko człowiek, który nie trenując próbuje pokonać sprintem dwieście jardów, wie, co to
znaczy. Już druga pięćdziesiątka zabiera tlen z płuc, druga setka jest katorgą; nogi
przemieniają się w bolące drewno, a płuca w zepsutą harmonię. Lecz nie zwolnił, biegł z
wyszczerzonymi zębami, jakby tylko to mogło go uratować.
Z Greka został but na oderwanej nodze. Bradley miał wnętrzności obok ciała.
Krzysztofeczko, ubabrany piachem i krwią, leżał oddychając spokojnie, z przymkniętymi
powiekami i z dłonią zaciśniętą na rękojeści noża.
- Co jest, benzyniarzu? - wycharczał Amerykanin, z trudem łapiąc powietrze.
- Nic nie jest, gringo - odparł Chris .
- Dostałeś?
- Dostałem.
- Gdzie?
- W kręgosłup.
- O, kurwa!! - jęknął The Amber . - Ale... tylko nie pękaj, wyciągniemy cię z tego!
Leż, zaraz przyjadą tu, żeby cię zabrać...
Delikatnie uniósł głowę Krzysztofeczki, włożył pod nią swą kurtkę, otarł mu pot z
czoła i trzy razy wystrzelił z pistoletu, mierząc w niebo, jakby to ono było winne. Potem
czekał, aż przyjadą po nich, milcząc, wpatrzony w oblicze benzyniarza , tak białe, jakby już
cała krew wyciekła na zewnątrz.
Bundeskomisarz Helmut Rosnick przez ostatnie kilkanaście lat swej policyjnej kariery
pracował w wydziale do zwalczania prostytucji, co się sprowadzało do zwalczania
stręczycielstwa. Likwidował nielegalne burdele, odbywał atrakcyjne wycieczki do ciepłych
krajów południowoamerykańskich, afrykańskich i azjatyckich (tropiąc kanały, którymi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]