[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zaprzyjaznionym do skóry. To po prostu nie trzymało się kupy. Ale potem oka-
zało się, że Zaprzyjaznieni popierają rewolucję Błękitnego Frontu na St. Marie
w systemie Procjona i pod samym nosem Exotików. I zostałem zmuszony przy-
znać, że jednak między Zaprzyjaznionymi a Exotikami dzieje się coś niedobrego.
Zatrzymał się i spojrzał na mnie.
Dziękuję odparłem.
138
Ale Błękitny Front nie przetrwał kontynuował.
Na początku wydawało się, że ma dość duże poparcie ludności przerwa-
Å‚em mu.
Tak, tak. Piers gestem zmiótł moje słowa na stronę. Ale wiesz, jak to
jest w takich sytuacjach. Ludzie są zawsze przeczuleni na punkcie własnej warto-
ści, gdy w grę wchodzi większy i bogatszy sąsiad. . . nieważne, czy na pobliskim
świecie, czy na pobliskim podwórku. Rzecz w tym, że St. Marie anie w krótkim
czasie musieli przejrzeć na wylot Błękitny Front i spisać na straty. . . zdelegali-
zować ich partię, tak jak to jest do dziś. To się musiało zdarzyć. Tak czy owak,
ludzi z Błękitnego Frontu była zaledwie garstka, i to w większości pomyleńców.
Poza tym w cieniu dwóch tak bogatych światów, jak Mara i Kultis, St. Marie nie
ma warunków, by się usamodzielnić ani finansowo, ani też w żaden inny sposób.
Ten cały Błękitny Front był od początku skazany na klęskę. . . każdy postronny
obserwator musiał to zauważyć.
Też tak sądzę powiedziałem.
Ty to dobrze wiesz! rzekł Piers. Nie powiesz mi, że dysponując taką
spostrzegawczością, Tam, można było nie wiedzieć o tym od samego początku.
Ja wiedziałem. Lecz nie wiedziałem jednego. . . i najwyrazniej ty też nie wiedzia-
łeś. . . że gdy tylko Błękitny Front dostanie kopniaka, Zaprzyjaznieni wyślą na St.
Marie wojska okupacyjne z żądaniem, by prawowity rząd zapłacił im za pomoc
udzieloną Błękitnemu Frontowi. I że na podstawie traktatu o wzajemnej pomocy,
istniejącego pomiędzy Exotikami a legalnym rządem St. Marie od zawsze, Exoti-
kowie będą zmuszeni przychylić się do prośby St. Marie o pomoc w wyrugowaniu
sił okupacyjnych z Zaprzyjaznionych jako że St. Marie nie byłaby w stanie za-
płacić takiego rachunku, jaki przedstawili Zaprzyjaznieni.
Owszem przyznałem. Przewidziałem i to.
Obrzucił mnie czujnym spojrzeniem.
Doprawdy? zapytał. Jak w takim razie mogłeś pomyśleć, że. . .
Urwał, zamyśliwszy się nagle.
Rzecz w tym powiedziałem ze swobodą że ekspedycja karna Exo-
tików nie miała zbyt wielu kłopotów z przyparciem wojsk z Zaprzyjaznionych
do muru i rozniesieniem ich na strzępy. Zaprzestano teraz działań ze względu na
zimową porę, lecz jeśli Starszy Bright i jego Rada nie przyślą posiłków, żołnie-
rze, którzy stacjonują na St. Marie, będą prawdopodobnie zmuszeni na wiosnę
się poddać. Zaprzyjaznionych nie stać na wysłanie posiłków, ale tak czy inaczej
muszÄ…. . .
Nie rzekł Piers wcale nie muszą. Spojrzał na mnie dziwnym wzro-
kiem. Jak przypuszczam, masz zamiar mnie przekonać, że cała ta sytuacja była
manewrem Exotików, przeprowadzonym po to, by dwa razy upuścić krwi Zaprzy-
jaznionym. . . raz poprzez ich pomoc dla Błękitnego Frontu, a dwa. . . przez koszty
wysłania posiłków.
139
Uśmiechnąłem się w duchu do siebie, gdyż trafił w sedno tego, co zamierzy-
łem osiągnąć trzy lata temu tyle tylko, że zaplanowałem sobie, iż to on opowie
o tym mnie, nie zaÅ› ja jemu.
Czyż tak nie jest? odparłem, udając zdumienie.
Nie powiedział z mocą Pierś. Jest dokładnie odwrotnie. Bright i jego
Rada zamierzają oddać swe wojska okupacyjne na rzez albo w niewolę. Najlepiej
na rzez. W rezultacie w oczach trzynastu światów stanie się akurat to, co miałeś
zamiar powiedzieć: zasada, że dowolny świat może być zajęty pod zastaw długów
zaciągniętych przez jego mieszkańców, jest żywotną. . . nawet jeśli nie uznawaną
prawnie. . . częścią międzygwiezdnej struktury finansowej. Natomiast Exotiko-
wie, zwyciężając Zaprzyjaznionych na St. Marie, ją odrzucą. Fakt, że Exotikowie
sÄ… zobowiÄ…zani traktatem do udzielenia w odpowiedzi na apel pomocy St. Ma-
rie, niczego nie zmienia. Brightowi wystarczy tylko poszukać pomocy na Cecie,
Newtonie i wszystkich innych światach ścisłokontraktowych, by sformować ligę,
która rzuci Exotików na kolana. Urwał i wpatrzył się we mnie. Teraz wi-
dzisz, do czego zmierzam? Czy już rozumiesz, dlaczego powiedziałem, że miałeś
rację. . . i zarazem jej nie miałeś? Czy teraz widzisz, jak bardzo się myliłeś?
Tak powiedziałem i skinąłem głową. Teraz to widzę. To nie Exoti-
kowie mają chrapkę na Zaprzyjaznionych. To Zaprzyjaznieni mają zamiar dobrać
się Exotikom do skóry.
Dokładnie o to chodzi! rzekł Piers. Bogactwo i wyspecjalizowa-
na wiedza Exotików stały się osią stowarzyszenia skupiającego światy luznokon-
traktowe i pozwoliły im zrównoważyć oczywistą przewagę, jaką daje handel wy-
szkolonymi ludzmi niczym workami pszenicy, a to właśnie zapewniło światom
ścisłokontraktowym ich siłę. Jeśli Exotikowie zostaną pobici, równowaga sił mię-
dzy dwoma obozami ulegnie złamaniu. A tylko ta równowaga pozwoliła naszemu
Staremu Zwiatu, Ziemi, trzymać się z dala od jednych i drugich. Dalej, zostanie
ona wciągnięta do któregoś z obozów, ktokolwiek zaś ją wezmie, będzie kontro-
lował Gildię i dotychczasową bezstronność naszej Służby Prasowej. Zamilkł
i usiadł, jak gdyby w wyczerpaniu. Wnet wyprostował się znowu. Zdajesz so-
bie sprawę, której grupie dostanie się Ziemia, jeśli zwyciężą Zaprzyjaznieni
podjął. Grupie ścisłokontraktowej. A więc, Tam. . . na czym my, my z Gildii,
teraz stoimy?
Odpowiedziałem mu spojrzeniem, które miało go przekonać, że pochłaniam
jego słowa niczym gąbka. W rzeczywistości zaś smakowałem pierwsze niedojrza-
łe owoce mej zemsty. Oto miałem go wreszcie w punkcie, do którego zamierzałem
go doprowadzić, punkcie, w którym Gildia stanęła przed rozpaczliwym wyborem:
albo złamie swą kardynalną zasadę bezstronności przez przymusowe opowiedze-
nie się po stronie przeciwników Zaprzyjaznionych Zwiatów, albo nieodwołalnie
wpadnie w ręce obozu ścisłokontraktowego, do którego należeli Zaprzyjaznieni.
Pozwoliłem, by czekał i czuł się przez chwilę bezradny. Wreszcie nie spiesząc się,
140
odpowiedziałem.
Jeżeli Zaprzyjaznieni mogą zniszczyć Exotików rzekłem to nie-
wykluczone, że i Exotikowie mogą zniszczyć Zaprzyjaznionych. Zwykle w ta-
kich sytuacjach istnieją jednakowe możliwości przechylenia szal zwycięstwa tak
w jedną, jak w drugą stronę. Otóż gdybym, bez podważania naszej bezstronno-
ści, udał się na St. Marie przed wiosenną ofensywą, mogłoby się tak zdarzyć, że
moja zdolność głębszego od innych wglądu w sytuację pomogłaby wpłynąć na
kierunek przechyłu.
Piers z nieco pobladłą twarzą przyglądał mi się szeroko otwartymi oczyma.
Co przez to rozumiesz? powiedział wreszcie. Nie możesz otwarcie
stanąć po stronie Exotików. . . chyba nie o tym myślisz?
Oczywiście, że nie odpowiedziałem. Ale mógłbym prawdopodobnie
dostrzec coś, co wpłynęłoby korzystnie na zmianę ich położenia. Postarałbym się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]