[ Pobierz całość w formacie PDF ]

stan dziewczyny i na poły żartobliwa konwencja uzdrawiającej
herbatki, którÄ… sam narzuciÅ‚ dla rozÅ‚adowania atmosfery, na­
tychmiast zerwałby się, wskoczył za kierownicę swojego wozu
i pognał do (Mordu, aby zabić Hektora i lady Edith, najlepiej
oboje za jednym zamachem.
- MuszÄ™ ci wszystko opowiedzieć. - Thea boleÅ›nie zmarsz­
czyła brwi, a kiedy skinął głową, zaczęła, zrazu z wahaniem,
a potem już mocniejszym gÅ‚osem relacjonować przebieg drama­
tycznych wydarzeÅ„, choć mówienie przychodziÅ‚o jej z widocz­
nym wysiłkiem.
- A potem uderzyÅ‚am go kijem do zasÅ‚on - wyznaÅ‚a na ko­
niec i zamilkła.
- Kijem do zasłon? - Gis był zafascynowany i, mimo
wstrzÄ…sajÄ…cego charakteru opowieÅ›ci, nieco rozbawiony tÄ… re­
welacjÄ….
- Tak, mama podsunęła mi ten pomysÅ‚. UderzyÅ‚a mnie po­
dobnym kijem w sypialni w Hampstead, tylko tamten byÅ‚ lżej­
szy i cieńszy. Początkowo myślałam, że zabiłam Hektora, ale
jednak nie. Wówczas wybiegłam z pokoju i zamknęłam go na
klucz. Nie miałam czasu na przebieranie się, tylko popędziłam
do samochodu.
Rwącym głosem kontynuowała niesłychaną opowieść. Pod
183
koniec Gis wstaÅ‚ i usiadÅ‚ przy niej, gdyż usta zaczęły jej niebezpie­
cznie drżeć. Objął Theę ramionami, nie po to, aby ją pieścić, lecz
po to, by trzymać ją, aby wiedziała, że jest obok niej i obroni ją
przed Hektorem, lady Edith i całym światem.
- Nie dotknÄ…Å‚ ciÄ™ ani nie skrzywdziÅ‚? - zapytaÅ‚ Gis, Å›wia­
dom, że gdyby Hektor to zrobiÅ‚, mógÅ‚by już ukÅ‚adać swój wÅ‚as­
ny nekrolog.
- PróbowaÅ‚, nawet rozdarÅ‚ mi koszulÄ™. UdaÅ‚o mi siÄ™ po­
wstrzymać go przed tym... co zamierzaÅ‚ uczynić. Najgorsze jed­
nak było to, że... - głos załamał się jej na moment - .. .że matka
była z nim w zmowie. Dała mu klucz do mojej sypialni... - Nie
mogÅ‚a mówić dalej. SzczupÅ‚ymi plecami wstrzÄ…snęły gwaÅ‚tow­
ne spazmy. Thea kurczowo ścisnęła dłoń Gisa.
Po dÅ‚ugiej chwili, kiedy uspokoiÅ‚a siÄ™ i sprawiaÅ‚a wraże­
nie, jakby zasnęła, wyszeptała z głową spoczywającą na jego
piersi:
- Skąd wiedziałeś?
Gis nie od razu zrozumiał, o co jej chodzi.
- Co wiedziałem?
- %7Å‚e bÄ™dÄ™ potrzebowaÅ‚a twojej pomocy i schronienia. Prze­
cież wiedziałeś to od dawna.
Jak miał jej wytłumaczyć tę dziwną mieszaninę rozmaitych
czynników, swojÄ… niepojÄ™tÄ… umiejÄ™tność odbierania i odczyty­
wania sygnałów, wysyłanych przez innych ludzi, wyjątkowy dar
wczuwania się w drugiego człowieka, doprawiony przenikliwą
intuicją - cechy, które przejawiał już od dziecka. Nie znaczyło
to, że zawsze stawiał trafne diagnozy, ale w przypadku Thei te
niezwykłe zdolności wyostrzyły się w sposób szczególny.
- Nie wiem, nie umiem ci wytłumaczyć - odparł niemal
szorstko. - Po prostu czasami, w jakimś przebłysku, jawi mi się
przyszłość, zwłaszcza jeśli dotyczy osób, które stają mi się
bliskie.
WiÄ™c zależy mu na mnie, skomentowaÅ‚a Thea w duchu, na­
prawdę mu zależy!
- Twoje trafne przeczucie ocaliÅ‚o mnie - powiedziaÅ‚a gÅ‚oÅ›­
no. - Nie wiem, co bym zrobiła, gdybym nie wiedziała, że
gdzieś jest taki azyl, który da mi bezpieczne schronienie...
a także ktoÅ›, kto siÄ™ mnÄ… zajmie. Nie miaÅ‚abym szans, Gis. Sta­
łabym się nieszczęsną, zdradzoną przez własną matkę, ofiarą
Hektora.
Ostatnie sÅ‚owa zostaÅ‚y wypowiedziane tak cicho, że Gis mu­
siał się pochylić, by je usłyszeć. Przytulił Theę jeszcze mocniej,
nic już więcej nie mówiąc. Liczył, że wyrzuciwszy z siebie tę
straszną prawdę, będzie mogła spokojnie zasnąć, co oznaczało,
że musi dla niej posłać w drugiej sypialni.
- Thea - powiedział cicho - poczekaj tutaj spokojnie, a ja
pójdę na górę i pościelę ci łóżko. Powinnaś zasnąć w stosownym
do tego miejscu, nie tutaj.
- Tu mi jest dobrze, ale jeÅ›li sobie życzysz, mogÄ™ siÄ™ prze­
nieść - zgodziła się cichutko i potulnie. - Chociaż masz rację,
łóżko jest lepsze. Rano pewnie będę się czuła sztywna i obolała.
W ogóle coś dziwnego dzieje się ze mną, wiesz, Gis? Jakbym
miała za chwilę rozlecieć się na kawałki. I w głowie mi się kręci.
Gis uznał, że szok i zmęczenie zaczynają brać górę nad tym
niezłomnym duchem, lecz przez moment z obawą pomyślał
o możliwej chorobie. Wysiłkiem woli odsunął od siebie tę myśl
i nakryÅ‚ TheÄ™ swoim grubym pÅ‚aszczem, aby jÄ… ogrzać. Gdy łóż­
ko było gotowe, zszedł i wziął ją na ręce.
Była tak lekka i tak ufnie tuliła się do niego, że bez trudu
zaniósł ją na górę.
- Przyniosę ci butelkę z gorącą wodą do rozgrzania stóp -
powiedział. - Leż spokojnie, zaraz będę z powrotem. Ogień pod
kuchnią na szczęście jeszcze nie wygasł. - Martwił się, że Thea
nie zdoÅ‚a znów siÄ™ rozgrzać, zostawiona bowiem w łóżku, po­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sliwowica.opx.pl
  •