[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wystarczy.
117
R
L
T
Nikomu by się nie przyznała, że podczas startu jej serce na chwilę
pomyliło rytm, ale nie należało tego przypisywać radości, że w końcu ma
coÅ› do roboty.
Tak, przybył jej nowy powód do napięcia. Zwiadomość tego, co się
czuje, gdy wszystko siÄ™ wali.
Miało to też i dobrą stronę, bo jako pilot będzie teraz jeszcze bardziej
uważna, będzie miała na uwadze bezpieczeństwo pasażerów. Dwa razy się
zastanowi, nim zignoruje instrukcje szefa lub kogokolwiek innego, kto może
posiadać większą niż ona wiedzę na temat zagrożenia.
Zmigłowiec by się nie rozbił, gdyby nie siedział obok niej Jet i nie
zachęcał do igrania z ogniem, ponieważ oboje funkcjonują na tych samych
częstotliwościach. Wstrzymała oddech na wspomnienie aprobaty w jego
oczach, gdy zlekceważyła polecenia przełożonych i nie zawróciła do bazy.
Są do siebie zbyt podobni. Mają na siebie zły wpływ.
Może nawet lepiej, że ich drogi się rozeszły.
Więc dlaczego jest jej tak... zle?
Odkaszlnęła, po czym odwróciła głowę, by spojrzeć na krajobraz pod
nimi.
Popatrzcie...
Lecieli już nad górami. Chwilę pózniej odezwało się radio z
najnowszymi informacjami.
Na miejscu jest karetka. Pacjentka z zatrzymaniem krążenia.
Reanimacja od sześćdziesięciu pięciu minut i chyba wkrótce zostanie
przerwana. Na miejscu jest lekarz.
Odebrałem mruknął ponuro Tom. Sześćdziesiąt pięć minut
reanimacji? Sprawa beznadziejna, zwłaszcza jeśli na miejscu jest lekarz,
118
R
L
T
który na pewno podał leki oraz wykonał defibrylację i intubację. Misja
zostanie odwołana?
Rozmówca Toma się zawahał, jakby obawiał się reakcji na kolejną
informacjÄ™.
Lekarz jest mężem pacjentki.
Odebrałem.
Becca zauważyła, jak ratownicy wymienili spojrzenia. Nie ma sensu
kontynuować lotu, skoro już nic nie mogli zrobić. Ale był tam lekarz, mąż
kobiety, która nie przeżyje. Ich obecność może być jedynie wyrazem
szacunku dla kolegi po fachu.
Za ile tam będziecie?
Za pięć minut.
Sprawa załatwiona. Nie otrzymali polecenia powrotu.
Jeszcze z góry dostrzegli karetkę, ale jej drzwi były zamknięte. Na
niewielkim parkingu usytuowanym tak, by turyści mogli podziwiać jeden z
najpiękniejszych widoków na kuli ziemskiej, nie było żywej duszy ani
innych samochodów. Wylądowali nieopodal karetki, co wcale nie było takie
łatwe z uwagi na niewielką przestrzeń między karetką a siatką
zabezpieczającą turystów przed zsunięciem się z urwiska.
Za linią siatki Becca dostrzegła skuloną postać.
Odwróciła się, by powiedzieć o tym Tomowi, ale obaj ratownicy
obładowani sprzętem już biegli do karetki.
Kim jest ten człowiek? I co on tam robi?
Zamierzała zostawić maszynę na jałowym biegu, by ułatwić sobie
start, bo jedyne, co mogli zrobić, to potwierdzić zgon i wyrazić współczucie.
Jednak nie potrafiła spokojnie siedzieć w kokpicie i patrzeć, jak ktoś rzuca
się ze skały. Wyłączyła silniki i odpięła pasy.
119
R
L
T
Kilkadziesiąt sekund pózniej znalazła się po drugiej stronie
ogrodzenia. Znieruchomiała na kilka kroków przed mężczyzną, nagle
ogarnięta wątpliwościami. Powinna była wezwać Toma i Bena albo
połączyć się z bazą i wysłuchać rad Richarda. Na pewno są procedury
stosowane w takich sytuacjach, których nie przewidują szkolenia dla
pilotów.
Zrobiła to co zawsze. Złamała zasady, postępując według własnego
uznania, bez zastanowienia się, jakie może to mieć skutki dla innych. A jeśli
na jej widok facet rzuci się ze skały? Podniósł na nią wzrok.
Jeszcze nigdy nie widziała takiej rozpaczy na ludzkiej twarzy.
Nieprawda, widziała. Jeden raz. W lustrze.
Wiem powiedziała cicho. Miała oczy pełne łez. Wiem, co pan
czuje.
Spoglądał na nią ze ściągniętymi brwiami.
Jakim cudem?
Przeżyłam coś takiego.
Nie, nikt tego nie przeżył.
Usłyszała, że za jej plecami otworzyły się drzwi karetki. Wewnątrz
ktoś leżał na noszach, ale nikt się nim nie zajmował, bo ratownicy z karetki,
Tom oraz Ben z wyrazem przerażenia na twarzach wpatrywali się w nią.
Nietrudno było się domyślić, że dalsze próby reanimacji są już
[ Pobierz całość w formacie PDF ]