[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zaoponował Francesco.
66
RS
Gdzieś z tyłu dobiegł ich perlisty śmiech Angeliki. Toni szedł
energicznie w ich kierunku.
- Ile wina w nią wlałeś? - zapytała Hope.
- Tylko w ten sposób mogłem utrzymać ją z daleka od Celii.
- Kazałam ci z nią flirtował, a nie ją upijać. Nie zawsze winem
zawraca się kobiecie w głowie - dodała słodkim głosem.
- Wtedy to było coś innego, carissima. To byłaś ty. Pozostali słuchali
ich z przyjemnością. Niestety, czar nie trwał długo.
- Idzie Angelica! - ostrzegł Francesco.
Carlo natychmiast ruszył do sprzętu grającego i po chwili salon
wypełniły dzwięki muzyki.
- Zatańczmy. - Toni objął żonę i ruszył z nią na środek.
- Czy ktoś zatańczy ze mną? - zapytała Celia.
- Ja chętnie to zrobię - oznajmił Francesco. - Zanim ktoś inny się do
ciebie dorwie.
- Co się tu działo? Powietrze było aż gęste od emocji.
- Ile słyszałaś? - zapytał.
- Głównie czyjś perlisty śmiech.
- To ciotka Angelica. Poppa trochę przesadził z ilością wina.
- Twoja matka go do tego namówiła?
- Nie. To chyba była jego inicjatywa. Dla niego liczy się tylko mama,
więc niełatwo przychodzi mu flirtowanie z innymi kobietami.
- Musi być bardzo pewna jego miłości.
- Bezwarunkowo. On chyba nawet nie zdaje sobie sprawy z istnienia
innych kobiet.
- Jakie to czarujÄ…ce!
67
RS
- To urocze patrzeć na parę tak w sobie zakochaną pomimo upływu lat.
Niedługo będą obchodzić trzydziestą piątą rocznicę ślubu.
- %7łebym dobrze zrozumiała. Nie jesteś synem Toniego?
- Mama urodziła mnie, zanim go poznała.
- Czy twój ojciec był jej pierwszym mężem?
- To trochę skomplikowane. Trzymaj się mnie mocno, bo będę ruszał
siÄ™ szybciej. Nadchodzi Angelica.
Obrócił ją gwałtownie i poprowadził w przeciwległy koniec pokoju.
Celia przylgnęła do niego całym ciałem, rozkoszując się każdą chwilą tej
bliskości.
- Jesteśmy bezpieczni? - zapytała, kiedy zwolnił.
- Całkiem.
Nie była to prawda. Tym razem jednak groziło im inne
niebezpieczeństwo. Bliskość jej ciała, jego ciepło i zapach perfum
kompletnie go oszołomiły. Napłynęły wspomnienia wspólne spędzonych
nocy, żywiołowego seksu i wypełnionych czułością pieszczot. Jedwabny
materiał sukni jedynie rozpalał jego zmysły.
- Coś nie tak? - zapytała.
-WyglÄ…dasz wspaniale, ale... Czy pod tÄ… sukniÄ… coÅ› masz?
- Naturalnie, że nie. To przecież satyna. Cokolwiek bym pod nią
włożyła, zaraz by się odznaczało.
- Zapomniałem już, jaka z ciebie jest kokietka.
- Wcale nie chciałeś użyć tego słowa. Miałeś na myśli coś znacznie
bardziej ekstremalnego.
- Cokolwiek by to było, doprowadzasz mnie do szaleństwa.
68
RS
- To jedna z wielu przyjemności bycia kobietą. Nie sądzisz chyba, że
siÄ™ jej wyrzeknÄ™?
- Wiem jedno. Nigdy nie przepuścisz okazji, żeby mnie podręczyć.
- Nieprawda. Nigdy celowo cię nie dręczyłam.
- Chcesz powiedzieć, że nie wiedziałaś, że to robisz? Jakoś trudno mi
w to uwierzyć.
- Czy to oznacza, że mi nie wierzysz?
- To oznacza, że cię znam. Zawsze wiesz, co się dzieje. Często z tego
powodu stawałem się obiektem twoich żartów.
- Ale przecież nie mogłam tego wiedzieć. Skąd na przykład mogę mieć
pewność, że gdy gdzieś jesteśmy, nie gapisz się na inne dziewczyny?
- Jestem pewien, że od razu byś to wiedziała. Doskonale zdajesz sobie
sprawę z tego, że przez cały czas moja uwaga jest skupiona tylko na tobie.
Co więcej, wiesz, że zawsze tak będzie. Mam rację?
- Masz - przyznała z westchnieniem.
- To jedna z tych rzeczy, która sprawiała, że byłem dla ciebie nie do
wytrzymania.
- Nie mów tak - zaprotestowała. - To nieprawda. Chciał powiedzieć, że
nie do wytrzymania jest jego życie bez niej, ale się powstrzymał. Każdy ma
swojÄ… dumÄ™.
Jednak kiedy czuł jej ciało przy swoim, trudno było myśleć o dumie.
Po co tu przyszła? %7łeby go torturować?
- Jak wyglądasz? - szepnęła. - Gdybym widziała, co dostrzegałbym w
twoich oczach?
- Zobaczyłabyś to samo co zawsze - powiedział miękko. - Zresztą
nigdy w to nie wątpiłaś, prawda?
69
RS
- Sama nie wiem. Wszystko tak się jakoś skomplikowało. Tak wiele mi
dałeś, tyko że...
- Dałem ci nie to, czego oczekiwałaś. Teraz pewnie postępowałbym
tak samo. Ludzie tak Å‚atwo siÄ™ nie zmieniajÄ….
- Przestań, Francesco. Nie chciałam...
- Celia, moja droga! Angelica objęła Celię ramieniem i zaczęła do niej
szczebiotać. - Wszędzie cię szukałam. Obserwowałam cię uważnie i chcę ci
powiedzieć, że bardzo cię podziwiam. Po prostu nie wyobrażam sobie, jak
dawałabym sobie radę, będąc na twoim miejscu.
Zapadła kłopotliwa cisza. Francesco wiedział, że Celia nie mogła
usłyszeć nic gorszego.
- Ale w czym jest problem? - odparła Celia. - Moje życie w niczym nie
różni się od twojego.
- Czy aby na pewno? Z pewnością jest wiele rzeczy, których nie
wiesz...
- I wiele takich, których my nie wiemy, a ona tak - przerwał jej
Francesco. - Jej świat jest inny niż nasz, co nie znaczy, że jest gorszy.
- Ale fakt, że masz tyle mniej od innych, na pewno czyni życie
znacznie trudniejszym...
Hope i Toni wymienili między sobą zaniepokojone spojrzenia, ale to
Celia uratowała sytuację. Roześmiała się i obróciła wszystko w żart. Ktoś
zaproponował kawę, a Toni natychmiast ujął Angelikę pod ramię,
proponując, by poszła z nim popatrzeć na gwiazdy.
- Uff! - stęknął Francesco, kiedy znalezli się sami.
- Nie miała na myśli nic złego. - Celia nie traciła dobrego humoru.
70
RS
- Gdybym to ja powiedział coś podobnego, powiesiłabyś mnie na
najbliższym drzewie.
- Ale ty nie mówisz już takich rzeczy. I dziękuję za to, co powiedziałeś
Angelice.
- Cóż, chyba jednak czegoś się nauczyłem.
Zwróciła w jego stronę twarz, na której widniał wyraz skupienia, jakby
myślała o czymś ważnym. Jednak zanim zdążyła się odezwać, w jej torebce
rozległ się dzwięk telefonu.
- Przepraszam, zapomniałam go wyłączyć.
- Nie ma problemu. Odbierz - powiedziała Hope.
- Ciao, Sandro.
Francesco miał ochotę zakląć. Właśnie kiedy zaczęli poważną
rozmowę, ten bufon musi dzwonić.
- Zostawmy ją - ponaglił go matka. - Niech w spokoju porozmawia.
- Nie ma potrzeby. Powiem mu tylko, że zadzwonię pózniej.
Celia zamieniła z Sandrem kilka słów, a w tym czasie Hope odciągnęła
syna na bok.
- Jak mogłeś pozwolić jej odejść? - zapytała, nie kryjąc oburzenia.
- To nie było tak, mamma.
- Nie byłabym taka pewna. A kim jest ten Sandro?
- To nikt ważny. Wpycha się tam, gdzie go nie proszą.
- Rozumiem. A więc jest aż tak niebezpieczny?
71
RS
ROZDZIAA SZÓSTY
Był piękny wieczór. Podczas powrotnej drogi do jej mieszkania
Francesca nie opuszczał dobry humor.
- Bardzo podobała mi się twoja rodzina - wyznała Celia.
- Oni także cię polubili. Zwłaszcza moi bracia doceniają twoją
umiejętność łączenia przyjemności z interesami.
- Najciekawiej rozmawiało mi się z Olympią. Mam wrażenie, że to ona
gra w tej fabryce pierwsze skrzypce.
- Chyba tak. Primo dopiero niedawno zdał sobie z tego sprawę. Twój
pies także zrobił furorę. Wszyscy chcieli się z nim bawić.
- Wiem. Pytali mnie, czy mogą go pogłaskać, kiedy jest na służbie".
Pozwoliłam im, ale on chyba nie był z tego zadowolony. Miałam wrażenie,
że nie odpowiada na te pieszczoty.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]