[ Pobierz całość w formacie PDF ]
śmiercionośny sztych. Odziedziczona po wojowniczych przodkach broń wyślizgnęła
mu się z ręki, a w ślad za nią jej właściciel runął na kamienną posadzkę. Jego potężne
ciało narobiło przy tym niewiele mniej hałasu niż spadający rapier.
9
- No, no! - rozległ się znajomy głos. - Niezle się spisałeś!
Niall obrócił się na pięcie i zobaczył brata. Euan stał na schodach, ubrany w
szlafrok; towarzyszyła mu podobnie odziana małżonka i kilkoro służących, którzy
trzymali świece i porozumiewali się podekscytowanym szeptem. Widocznie zbudziło
ich panujÄ…ce w holu zamieszanie.
- Całkiem zgrabnie go trafiłeś! - radosnym tonem dodał książę, schodząc na
dół. - Huknęło, jakby ktoś przyłożył w melon kijem do krykieta. Mam nadzieję, że go
zabiłeś?
Niall pochylił się nad hrabią. W świetle świec zobaczył, że jego niedawny
przeciwnik ma zdrowe rumieńce na twarzy i równy oddech. Szybki pomiar pulsu
potwierdził optymistyczną diagnozę.
- Nie - z ulgą odparł młodszy z braci Donnegalów, prostując się. Chociaż
serdecznie nie cierpiał hrabiego, uważał, że niedobrze byłoby zaczynać karierę
lekarską od zabójstwa. - Jest żywy, i to nawet bardzo.
- Jaka szkoda! - westchnął Euan. Jak na człowieka, którego akurat rankiem w
Boże Narodzenie wyrwał ze snu szczęk oręża, był najwyrazniej w świetnym humorze.
- Mam nadzieję, że przy następnej okazji bardziej ci się poszczęści.
Niall odwrócił się i spojrzał na Mairi, która rozszerzonymi oczami wpatrywała
się w nieruchome ciało swojego opiekuna prawnego.
- Następnej okazji nie będzie - rzekł spokojnie.
- Tak, zapewne - z żalem przyznał mu rację Euan. - Ale może tak się
szczęśliwie złoży, że pewnego dnia ja z kolei natknę się na Alistaira i będę miał
szansę mu przyłożyć.
- Och, Euan! - zawołała jego żona.
Książę zrobił zdziwioną minę, jakby dopiero teraz sobie przypomniał, że tuż
przy nim stoi Irmgarda.
- No cóż... - Wzruszył ramionami. - Muszę przecież bronić swoich feudalnych
interesów.
- Zupełnie zapomniałam o Occamie - wyszeptała Mairi, nie odrywając wzroku
od Alistaira. - Tak się przejęłam Platonem, że Occam kompletnie wyleciał mi z
głowy. Ale oczywiście masz rację, byłam głupia...
- Hmm - mruknął Niall, niezbyt pewny, na czym stoi, skoro smok został już
zabity. - Czasem trudno dokładnie ustalić, jaka jest najprostsza prawda. Zwłaszcza
jeśli od dzieciństwa wpajano nam tylko jedną jej wersję.
- Ale - Mairi przestała wreszcie wpatrywać się w nieprzytomnego hrabiego i
spojrzała Mailowi prosto w oczy - powinna byłam sama się domyślić. Właściwie
chyba nawet przeczuwałam, jak sprawy stoją, tylko że mimo wszystko się bałam. No
bo a nuż jednak...
- A nuż jednak okazałoby się, że klątwa naprawdę działa - dokończył za nią
Niall, znowu czując, że nie potrafi oderwać spojrzenia od jej szafirowych oczu. - Ale
skoro już wiesz, że nigdy nie było żadnej klątwy...
Spuściła wzrok. Ujrzał w blasku świec, że oblała się rumieńcem.
- Skoro już wiesz, że nigdy nie było żadnej klątwy - powtórzył, oburącz
ujmując jej dłoń - czy wydaje ci się, że moglibyśmy jeszcze raz rozważyć propozycję,
którą ci zrobiłem? Bo bardzo byłbym szczęśliwy, gdybyś zechciała jednak za mnie
wyjść...
Mairi podniosła wolną rękę i położyła ją na jego nieogolonym policzku.
Wyglądało na to, że jednodniowy zarost ani trochę jej nie przeszkadza.
- Oczywiście nie od razu - dodał, gdy minęła cała minuta, a ona wciąż
milczała i tylko wpatrywała się w niego, jakby nagle ujrzała go w zupełnie nowym
świetle. Bo tak też zresztą było. - Jeśli wolisz, możemy zaczekać, aż nabierzesz
pewności.
- Ale zanadto nie zwlekajcie - ostrzegł ich Euan, patrząc na hrabiego. - On
zaczyna wracać do siebie. Właściwie lepiej będzie gdzieś schować ten rożen.
Z tymi słowy zręcznie się schylił i podniósł z ziemi rapier.
- Teraz to już drobiazg - rzekła Mairi, nawet nie spojrzawszy w stronę
Sutherlanda. - Teraz już nic nie może mi zrobić - dodała ze wzrokiem utkwionym w
oczach Nialla. - A ja owszem, chętnie się zastanowię nad pytaniem, które mi pan
wcześniej zadał.
Niallowi serce załomotało w piersi, a jego ręce - jak gdyby obdarzone własną
wolą - objęły kibić dziewczyny.
- Niall - powiedział. - Mów mi Niall.
Już niebawem znowu oddali się zajęciom, które tak grubiańsko przerwał im
hrabia Sutherland. I nie wcześniej wynurzyli się z namiętnego uścisku, nim ktoś, kto
stał tuż obok, nie odchrząknął znacząco i rzekł:
- Pozwól, Niall...
Lord Donnegal oderwał usta od ust Mairi i spojrzawszy w kierunku, z którego
dobiegł głos, zobaczył, że książę i księżna stoją nieopodal i mają dość zażenowane
miny. Widoczny za ich plecami hrabia Sutherland jęczał, trzymając się za głowę.
Przekonany, że brat i bratowa zwracają się do niego w kwestii porady medycznej,
Niall odparł:
- Dajcie mu trochÄ™ lodu i wyprawcie pacjenta do domu. Za parÄ™ dni po guzie
nie zostanie nawet ślad.
Euan i Irmgarda wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
- My nie o tym - rzekł książę. - Chociaż, owszem, to co najmniej budujące, że
tak się troszczysz o chorego. Ale głównie interesuje nas... I wybacz, że trochę nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]