[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nieprzejrzyste. Zapłonęły światła statku, rozpraszając ponure cienie.
Artemizja usiadła w miękkim fotelu pilota i zaczęła bezmyślnie
przebierać palcami. Jego dłonie często tu spoczywały. Na tę myśl ogarnęła ją
fala ciepła. Próbowała sobie wmówić, że to jedynie na skutek zamknięcia
otworów.
Minęło kilka długich minut, nie była w stanie już dłużej czekać. Mogła
przecież iść razem z nim! Natychmiast skorygowała buntowniczą myśl i
zmieniła  z nim na  z nimi .
 Dlaczego właściwie muszą ustawić przekaznik radiowy na zewnątrz?
 spytała Artemizja.
Gillbret wpatrywał się w ekran, regulując go delikatnymi ruchami
palców, wiec w odpowiedzi mruknął coś tylko niewyraznie.
 Usiłowaliśmy skontaktować się z nimi z przestrzeni  kontynuowała
 i niczego nie złapaliśmy. Co daje przekaznik umieszczony na powierzchni
planety?
Gillbret był zakłopotany.
 Trzeba próbować, moja droga. Musimy znalezć świat rebelii.  I
dodał, kierując to słowo tylko do siebie.  Musimy!
Po dłuższej chwili znów się odezwał.
 Nie mogę ich znalezć.
 Kogo?
 Birona i autarchy. Góry ekranują sygnały niezależnie od tego, jak
ustawiam zewnętrzne anteny. Widzisz?
Nie widziała niczego oprócz migających, oświetlonych słonecznym
światłem skał. Gillbret dał spokój aparaturze i stwierdził:
 W każdym razie widzimy przynajmniej statek autarchy.
Artemizja obdarzyła linganejski pojazd jednym krótkim spojrzeniem.
Stał w głębi doliny, w odległości niecałych dwóch kilometrów. Błyszczał
oślepiająco w słońcu. W tej chwili prawdziwym wrogiem wydał się jej
autarcha. Autarcha, a nie Tyrannejczycy. Gwałtownie zapragnęła, żeby
nigdy nie polecieli na Lingane, tylko pozostali w przestrzeni, we troje. To
były piękne dni, mimo niewygód i gorąca. A teraz pragnęła go tylko zranić,
Strona 126
Isaac Asimov - Gwiazdy jak pył
Coś ją do tego pchało, mimo że wolałaby&
 A ten czego chce?  spytał Gillbret.
Artemizja spojrzała na stryja i widząc go jak przez mgłę musiała szybko
zamrugnąć oczami.
 Kto?
 Rizzett. Przynajmniej wydaje mi się, że to Rizzett. Ale z pewnością nie
idzie w naszÄ… stronÄ™.
Artemizja podeszła do ekranu.
 Musisz powiększyć obraz  powiedziała tonem rozkazu.
 Na tak krótki dystans?  zaprotestował Gillbret.  Nic nie zobaczysz.
Nie da się utrzymać ostrości.
 Zrób to, stryju.
Mrucząc coś pod nosem, Gillbret podszedł do przyrządów i powiększył
wybrany fragment skał. Przybliżyły się szybciej, niż mogło zareagować
ludzkie oko. Przez chwilę na ekranie mignęła wielka sylwetka o
zacierających się konturach i szybko znikła z pola widzenia. Ta chwila
wystarczyła jednak, by go ostatecznie zidentyfikować. Gillbret gwałtownie
cofnął obraz, ponownie złapał maleńką postać. Nagle Artemizja zawołała:
 On jest uzbrojony. Widzisz?!
 Nie.
 Ma karabin laserowy dalekiego zasięgu. Mówię ci! Wstała i rzuciła się
do wyjścia.
 Arta! Co ty robisz?
Rozpinała suwak jednego z kombinezonów.
 WychodzÄ™. Rizzett idzie za nimi. Nie rozumiesz? Autarcha wcale nie
chce instalować aparatury radiowej. To pułapka na Birona  zdyszana,
wcisnęła na siebie szorstki kombinezon.
 Przestań! To wytwór twojej wyobrazni!
Dziewczyna spojrzała na Gillbreta nie widzącym wzrokiem, jej twarz
była blada i napięta. Powinna była zorientować się wcześniej, do czego
zmierza Rizzett schlebiając Bironowi. Ciągle wychwalał jego ojca,
opowiadał, jak wielkim człowiekiem był rządca Widemos, a Biron,
sentymentalny głupiec, radośnie łykał gładkie słówka. Wszystkie jego
działania były podporządkowane myślom o ojcu. Czy normalny człowiek
może dopuścić, aby owładnęła nim tego rodzaju obsesja?
 Nie wiem, jak się obsługuje luk. Otwórz go  powiedziała.
 Arto, nie możesz opuścić statku. Nie wiesz nawet, gdzie ich szukać.
 Znajdę ich. Otwórz luk. Gillbret potrząsnął głową.
Ale kosmiczny kombinezon, który nałożyła, miał również kaburę.
 Stryju, jeszcze chwila i użyję tego. Przysięgam. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sliwowica.opx.pl
  •