[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Puls dziewczyny bił jak szalony. W tej chwili cała była pożądaniem.
Najchętniej oddałaby mu się natychmiast, ale pamiętała incydent w jaskini.
Nie chciała narażać się na kolejne upokorzenie. Nie mogła pozwolić na to,
aby potraktował ją jak zabawkę. Ogromnym wysiłkiem woli oderwała się
od niego.
- Blake - szepnęła - czy nie uważasz, że powinniśmy wrócić do pracy?
Powoli uniósł głowę. W jego oczach pojawiła się kpina, nie powiedział
jednak nic.
- Po co mnie tu zabrałeś? Chciałeś się ze mną kochać? Nie jesteśmy w
sobie zakochani, Blake, więcej, nie jesteśmy nawet przyjaciółmi.
Zaangażowałeś mnie do wykonania określonej pracy, którą zamierzam
wykonać najlepiej, jak umiem. Nie będę dla ciebie zabawką, którą
wyrzucisz, gdy ci się znudzi!
RS
43
Spojrzał na nią z ukosa. - Mówisz do mnie słowami Evelyn. Ostrzegła
cię przede mną, chociaż nic o mnie nie wie.
- O, właśnie! Nikt nic nie wie o tobie, Blake. Czy nie rozumiesz, że
muszę cię lepiej poznać, jeśli zależy ci na tej książce? Poznać w ogóle, nie
tylko przez kontakty seksualne.
Blake obrzucił ją zagadkowym spojrzeniem. - Wydaje mi się, że się...
mnie boisz.
- Nie boję się nikogo, panie Everett! - krzyknęła. Zaraz jednak wydała się
sobie śmieszna i uśmiechem pokryła zakłopotanie. - Muszę jednak
przyznać, że odczuwam w stosunku do ciebie jakąś niepewność.
- Andreo... - szepnął, wyciągając do niej obie ręce. Nie sposób było nie
zauważyć ciepła w jego głosie.
- Nie, Blake - powiedziała stanowczo. - Musimy porozmawiać. Ja po
prostu muszę dowiedzieć się o tobie czegoś więcej...
- Czy włączyłaś już magnetofon? - przerwał jej zirytowany.
- Blake... proszę cię - upierała się przy swoim.
Przeszedł na drugą stronę żaglówki i spojrzał na nią z namysłem.
- A cóż ja mam do powiedzenia o sobie? Niewiele ponadto, co znajduje
się w dzienniku. Przeczytałaś go już przecież.
- Owszem, ale dałeś mi tylko wybrane fragmenty - odparła. - Muszę
wiedzieć wszystko, Blake!
- Nie ma mowy, Andreo - rzekł tonem nie znoszącym sprzeciwu. Andrea
usiadła zrezygnowana na ławce.
- Proponuję, żebyśmy popłynęli szalupą na ląd. Jestem bardzo głodny -
odezwał się Blake po długiej chwili milczenia.
Dziesięć minut pózniej znalezli się na brzegu. Na ciepłym piasku
rozpostarli koc i spałaszowali z apetytem prowiant zabrany z domu,
popijając go meksykańskim piwem. Potem wyciągnęli się wygodnie obok
siebie. Andrea podparła głowę na łokciu, obserwując Blake'a, który leżał z
zamkniętymi oczami.
- Blake - zaczęła - w bibliotece widziałam zdjęcie, na którym stoisz na
szczycie z jakimś mężczyzną. Kim jest ten mężczyzna?
Zerwał się gwałtownie i spojrzał na dziewczynę przenikliwie. - Dlaczego
o to pytasz?
- Przyglądałam się dość długo tej fotografii i odniosłam wrażenie, że jest
między wami jakaś silna więz, tak jakbyście byli braćmi. Najpierw
myślałam, że jesteś na zdjęciu z Justinem. - Westchnęła. - Nie jesteście
chyba sobie zbyt bliscy?
RS
44
- Justin... - mruknął niechętnie Blake. - Evelyn wychowała go po
swojemu, tak jak przerobiła mojego ojca, gdy wyszła za niego za mąż.
Miała mi za złe moją samodzielność, jak również to, że nie dałem się
uformować tak, jak chciała. - Przerwał na chwilę, żeby rzucić kamieniem w
wodę. - Chciałem się do niego zbliżyć, w końcu przecież jesteśmy braćmi,
ale Evelyn zawsze stała między nami. Chroniła go cholera wie, przed czym.
Kompletnie uzależniła go od siebie.
- Ja też odniosłam wrażenie, że jest zdominowany przez matkę. Blake
zerknął na Andreę spod oka. - Justin przylgnął do ciebie, ponieważ pod
delikatną powłoką kobiecości wyczuwa w tobie siłę. Jesteś silną
osobowością, Andreo, prawda?
- Wiem, czego chcę, Blake - odpowiedziała. - Czy to właśnie jest moją
siłą? Nie wiem. Słuchaj, czy my się jeszcze będziemy wspinać? Czas mija
przecież nieubłaganie.
- Nie, Andreo, dzisiejszą lekcję uważam za skończoną. Niedługo pózniej
pożeglowali w kierunku kalifornijskiego brzegu jeziora.
RS
45
ROZDZIAA 7
Następnego popołudnia Andrea przebiegła swoje cztery mile, cały czas
myśląc o Blake'u. Wczoraj widziała go tylko przez krótką chwilę, kiedy
przyszedł jej powiedzieć, że nie będzie na kolacji.
Myślała też o zmianie, jaka się dokonała w ich stosunkach. Na żaglówce
Blake zrobił pierwszy krok, a ona wycofała się.
Andrea musiała przyznać przed samą sobą, że nie zależy jej tylko na
przespaniu się z Blake'em, lecz na czymś więcej.
Zwolniła tempo, ponieważ przypomniała sobie nagle, że Blake nie
powiedział jej, kim był ten drugi mężczyzna na zdjęciu. Ciekawa była,
dlaczego.
Kiedy wróciła do domu, spotkała ją niespodzianka. Na podjazd ujeżdżało
właśnie białe BMW.
Podbiegła, żeby przywitać się z Justinem. Wyciągnęła do niego rękę. ale
on przyciągnął ją do siebie i ucałował w oba policzki. - Andreo, kochanie,
jakże się cieszę, że cię widzę! - zawołał radośnie.
Wysunęła się z jego objęć, dziwiąc się, że nie czuje żadnej radości.
- Wyglądasz wspaniale, skarbie. Widzę, że pobyt w górach posłużył ci -
mówił nie zrażony Justin.
- Dziękuję - odparła chłodno. - Co słychać w firmie?
- Jak na razie wszystko w porządku. Twój podopieczny Hagood niezle
sobie radzi z robotą. Zamierzam zatrudnić go na cały etat, kiedy u
przyszłym miesiącu skończy studia.
- Bardzo się z tego cieszę, i ze względu na niego, i ze względu na ciebie.
Zapadło kłopotliwe milczenie. Justin wyczuł, zdaje się, że stosunek
Andrei do niego zmienił się. Spojrzał na ciemny dom.
- Czy Blake jest w domu?
- Chyba nie. Tak myślę, bo miało go nie być na kolacji.
Justin przyjął tę wiadomość z wyrazną ulgą. - To dobrze. Przyjechałem
tylko po to, aby porozmawiać z tobą.
- O czym? - zdziwiła się Andrea. - Sądziłam, że wszystko już zostało
powiedziane.
- Tak, wiem... szkoda tylko, że tak szybko powiedziałaś mojej matce, że
nie jesteśmy zaręczeni.
- Nie miałam innej możliwości - odparła Andrea twardo. - Uciekłeś stąd
bez słowa.
Justin uśmiechnął się nieoczekiwanie. - Nie mówmy już o tym, kochanie.
- Ujął ją pod łokieć i poprowadził do domu. Przed drzwiami zatrzymał się. -
RS
46
Powinnaś wiedzieć, że zawsze możesz wrócić do Everett Industries, jeśli z
pracy u Blake'a nie będziesz miała satysfakcji.
Masz na myśli powrót do ciebie, pomyślała Andrea. O, nie, to już
zamknięty etap mojego życia. Ta propozycja stanowiła kolejny przykład
braku ambicji u Justina.
Weszli do salonu. Justin nalał sobie whisky z wodą sodową. - Masz
ochotę na drinka? - odwrócił się do Andrei.
- Nie, dziękuję.
- A może byś się ładnie ubrała i pojechalibyśmy gdzieś na kolację?
- Ciągle ten sam Justin! - pokręciła głową z rozbawieniem.
- Założę się, że Blake nie pokazał ci jeszcze okolicy.
- Trochę mi pokazał - odpowiedziała, nie wdając się w szczegóły.
- Przebierz się wobec tego i ruszamy. Pojedziemy na drugą stronę
jeziora, do Stateside. Przyda ci się jakaś rozrywka.
Andrea stwierdziła, że towarzystwo Justina może być sympatyczniejsze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]