[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Kiedy odzyskał kontrolę nad sobą, opuścił ramię i spojrzał na żonę.
Spała z lekko rozchylonymi wargami i zaróżowionymi policzkami.
Aż osłabł z ulgi. Jeżeli mądrze rozegra tę partię, to Deborah nigdy nie dowie się, jak
głęboko poruszyła go jej reakcja.
Bo nie powinna nigdy się o tym dowiedzieć. Gdy kobieta zaczynała dominować w
związku, to los mężczyzny jest przesądzony. Jeśli Deborah zorientuje się, jak bardzo mąż
jej pragnie, zacznie to wykorzystywać.
Wszystkie kobiety są takie same! To intrygantki, które manipulują mężczyznami i starają
się okręcić ich sobie wokół palca, by dostać to, czego pragną.
Ale żadna kobieta nie będzie manipulować kapitanem Fawleyem! Jeśli Deborah spróbuje
to robić, szybko się przekona, że wybrała niewłaściwy cel.
Rozdział siódmy
Błogostan. To najbardziej adekwatne określenie. Deborah przeciągnęła się i ziewnęła,
czując w całym ciele rozkoszne rozleniwienie.
Spała bardzo mocno i obudziła się całkowicie wypoczęta, wtulona w silne ciało
ukochanego mężczyzny.
Odsunął się, spojrzał na nią ze zdumieniem i zmarszczył czoło. Miał nadzieję, że ostatnia
noc tylko mu się śniła. Doszedł do wniosku, że musiał podświadomie bardziej niepokoić
się o własne męskie zdolności, niż gotów był przyznać. Właśnie dlatego płakał. Z ulgi, że
przynajmniej pod tym względem pozostał stuprocentowym mężczyzną. Taka reakcja
wcale nie była wyjątkowa. Jeden z sierżantów w jego kompanii, najcię-żej ranny człowiek,
jakiego kiedykolwiek widział, rozpłakał się z ulgi, kiedy chirurg wojskowy powiedział, że
udało się uratować jego rękę.
Wczorajszy wybuch emocji nie miał nic wspólnego z tą konkretną kobietą, z którą się
kochał. Nie było więc najmniejszego powodu, by jego serce miękło na widok dziewczyny,
która z własnej i nieprzymuszonej woli tuliła się do niego ra-128
Annie Burrows
no. Niech go licho, jeśli będzie rozpływał się z zachwytu, ilekroć żona wyciągnie do niego
rękę!
Usiadł gwałtownie, zrzucając z siebie jej dłoń.
- Nie mamy na to czasu. Trzeba wstawać i w drogę. Idz do swojego pokoju i ubierz się.
Wstrząśnięta jego reakcją Deborah wysunęła się z łóżka i włożyła bezsensowny kłąb
jedwabiu, który przez całą noc leżał na podłodze. Robert nawet na nią nie spojrzał. Leżał
zasłaniając ramieniem oczy, jakby sam jej widok budził w nim gniew.
Nie chciała uwierzyć, że czuł do niej awersję lub żałował, iż poprosił ją o rękę. Ale ciągle
pamiętała jego zdumioną twarz, gdy zobaczył ją przy sobie. Był naprawdę zaskoczony.
Dopiero potem pojawiła się niechęć i odrzucenie.
I nagle zrozumiała wszystko z oślepiającą jasnością.
Nie była Susannah.
Zwiesiła głowę i wyszła, starannie zamykając za sobą drzwi.
Przez chwilę siedziała na skraju swego nietkniętego łóżka, obejmując się mocno
ramionami. Wydawało jej się, że jest w środku całkiem pusta.
Cieszyła się, że Linney będzie z nimi w powozie. Nie chciała dziś zostać sam na sam z
mężem. Wydawało jej się, że wyrzucając ją dziś rano ze swego łóżka, zredukował ją do
zera.
Dla niego była nikim.
W nocy, słysząc jego pomruk rozkoszy, myślała, że Robert coś do niej czuje. Ale podczas
gdy ona pulsowała miłością, on potrzebował jedynie kobiecego ciała. Jakiegokolwiek
kobiecego ciała. Dzisiaj dopiero zrozumiała jego wczorajsze słowa o męskich potrzebach -
właśnie męskich potrzebach, a nie miłości - kiedy żądał, by dzieliła z nim łoże.
Cnotliwa żona
129
Z trudem wsiadła do powozu, jakby jej ciało ważyło tonę. Straszliwie ciążyła jej myśl, że
kapitan Fawley wykorzystał ją po prostu do zaspokojenia swoich potrzeb i że zapewne
robił to samo z wieloma innymi kobietami, skoro zdobył taką biegłość. Doskonale
wiedział, jak jej dotykać i gdzie całować, by zmieniła się w rozedrgane, pulsujące
pragnieniem ciało.
On najwyrazniej również nie miał nastroju do rozmowy, ale od czasu do czasu czuła na
sobie jego spojrzenie. Raz ich oczy się spotkały i Deborah aż skuliła się na widok bijącej z
jego wzroku wrogości.
Popadła w depresję. Niekochana, wykorzystana, samotna! Jak mogła sobie wyobrażać, że
zdoła go uleczyć? Przecież on wcale nie pragnął zostać uleczony, przynajmniej nie przez
niÄ….
Czyżby małżeństwo z tak dotkliwie okaleczonym mężczyzną było błędem?
- Jesteśmy na miejscu - oznajmił, przerywając jej smętne użalanie się nad sobą.
Powóz zwolnił i skręcił w szeroką bramę z kutego żelaza, osadzoną między dwoma
kamiennymi pilastrami.
- Cz-czyli gdzie? - zdobyła się na odwagę, by zadać pytanie. - Czy mogłabym się wreszcie
dowiedzieć?
- Teraz, kiedy jesteśmy na miejscu, mogę ci powiedzieć. Nie masz komu wypaplać, zresztą
już za pózno na podjęcie jakichkolwiek działań. To Dovecote. W Berkshire. Nasz nowy
dom.
W tym momencie budynek wyłonił się zza zakrętu. Nie był tak duży, jak Deborah sobie
wyobrażała na podstawie opowieści Roberta. Solidny, trzykondygnacyjny dwór był nawet
mniejszy niż plebania, gdzie spędziła dzieciństwo. Zapew-130
Annie Burrows
Cnotliwa żona
131
ne znajdowało się w nim najwyżej sześć czy siedem sypialni, a otaczające go grunty były
raczej ogrodem niż posiadłością 1 ziemską. Czy mąż unieszczęśliwił ją do końca życia dla
zdobycia czegoÅ› takiego?
Powóz zatrzymał się przed szerokimi, kamiennymi schodami prowadzącymi do krytego
ganku i natychmiast na schody wysypała się gromadka służby. Najwyrazniej w Dovecote
oczekiwano ich przyjazdu. Kiedy Linney otworzył drzwiczki, podbiegli i ustawili się
półkolem. Na wszystkich twarzach pojawiły się uśmiechy.
Linney najpierw pomógł wysiąść kapitanowi Fawleyowi, a potem podał masywne ramię
Deborah. Gdy stanęła na ziemi, cała służba powitała ją spontanicznymi oklaskami.
- Witamy! Witamy w Dovecote! - Na przód wysunęła się ogromna, uśmiechnięta od ucha
do ucha kobieta w średnim wieku. - Nazywam się Farrell, jestem tu gospodynią. Cieszymy
się, mogąc wreszcie powitać pana w domu, kapitanie Fawley. I panią, pani Fawley,
naturalnie!
- Dziękuję - odparła Deborah. Mąż zachował milczenie. Zauważyła, że serdeczne przyjęcie
go zaskoczyło. - Na pewno będziemy tu bardzo szczęśliwi.
Pani Farrell uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
- Miejmy nadziejÄ™. My na pewno zrobimy wszystko co w naszej mocy, by siÄ™ do tego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]