[ Pobierz całość w formacie PDF ]
całkowicie skryte w mroku, wyłaniały się zza krzewów maleńkie z tej odległości wieże zamku w
Veppen.
Wspomniałem ci o wirach zagadnął nagle Karrah
wirach, które odmładzają i postarzają. Pamiętam, że
nie tak dawno temu przybył tu dziwny człowiek. Cały
w czerni i diamentach. Nie ukazywał nawet skrawka
nagiego ciała, mimo iż panował straszliwy upał. Twarz
pokrywał mu gęsty woal, dłonie osłonięte były czarnymi
rękawicami.
Rycerz pokiwał w zamyśleniu głową.
I tego człowieka znam. Zresztą, mówią o nim, że to nie człowiek. Już to, jak pospólstwo go
nazywa, budzi strach w sercu.
Trędowaty Władca Nocy, czyż nie tak? - Właśnie tak.
Przywiozła go w pewną ciemną bezksiężycową noc kareta zaprzężona w sześć'karych rumaków.
Odjechał
następnego dnia, nim słońce zdołało wyjrzeć zza wzgórz.
Tak, to z pewnością on. Wiecznie nieszczęśliwy, na zawsze potępiony.
Wywiózł ze sobą setki beczek napełnionych wodą z mej rzeki. Słyszałem, że gdzieś daleko w
swej posiadłości, tam gdzie nie dociera blask słonecznych promieni, zbudował wielką fontannę
napełnioną wodą z Czarnej Rzeki i każe tworzyć tam wiry, aby jego ciało stało się znów młode i
zdrowe. Poseł uśmiechnął się w zamyśleniu. Karrah znów odsapnął, po czym na powrót chwycił
sznur 1 z głuchym sieknięciem pociągnął łódz. Gerreri spojrzał na niegoz odrobiną współczucia.
Tak, dziwny to był człowiek stwierdził Przewoznik.
Jeden z tych, którzy dostrzegają tylko formę me myśląc o treści, których pociąga sam skutek, a
nie potrafią pojąć przyczyny
Usiadł na burcie i mocniej ścisnął linę w ręku, aby bystry nurt przy drugim brzegu nie porwał łodzi.
Wolną ręką otarł
pot z czoła.
Jeszcze'chwila i będziesz już w państwie Maggara.
Jaki on jest, ten książę? spytał poseł.
Trudno odpowiedzieć na to pytanie. Każdy, kto go widział, inaczej pózniej o nim opowiada. Dla
jednych jest starcem, dla innych młodzieńcem, jednym wydaje sią dumny, gwałtowny, innym cichy i
łagodny. Nikt me zna jego prawdziwej postaci, a raczej każdy zna jedno z jego wielu wcieleń.
Gerreri pokręcił głową.
Cóż, sam zobaczę.
Poznasz też na dworze księcia człowieka, który ongiś postanowił zbudować na Czarnej Rzece
olbrzymią tamę i most, chcąc, aby zachód i wschód mogły połączyć się nie łamiąc Praw Czasu. Był
on słynnym budowniczym i w pełni zawierzył swej potędze. Ale pewnej nocy, gdy dzieło było
prawie skończone, rzeka wystąpiła z brzegów, rozniosła wszystko, zabiła i porwała wielu ludzi...
Jak go rozpoznam?
Nie będziesz musiał rozpoznawać. On już od lat opowiada tylko o te] nocy.
Dno łodzi zgrzytnęło o piach. Karrah zrobił szybki ruch ręką i dziób łodzi zderzył się z jednym z pali.
Mocno owiązawszy wokół niego linę, przewoznik wyskoczył na brzeg. Gerreri poszedł w jego ślady
i zauważył, że stając na brzegu odczuwa ogromną ulgę. Przytroczył pochwę z mieczem do pasa i
wyciągnął dłoń w stronę starca.
%7Å‚egnaj, Panie Czasu.
Karrah roześmiał się i mocno uścisnął dłoń rycerza.
Raczej do zobaczenia, gdyż sądzę, że powrócisz, aby donieść swemu władcy o powodzeniu misji.
O, z pewnością. Do zobaczenia i niech Bóg ma cię w swej opiece.
I ciebie, rycerzu. Pamiętaj o naszej rozmowie. Wiedz, że pobyt u księcia może być próbą, więc
myśl zawsze o treści, o istocie rzeczy, nie daj się zwieść formie. Nic nie znaczy człowiek wpatrzony
w kształt i nie pojmujący tego, co z zewnątrz niewidoczne. Gerreri skłonił głowę-
Będę uważny.
Spotkasz tam wielu różnych ludzi, lecz nie sądz od . razu nikogo i spróbuj też czasem spojrzeć na
siebie samego jak na obcego człowieka. Karrah puścił dłoń
posła. A teraz już idz. Warto, byś doszedł do Veppen
przed nocą. Mam nadzieję, że wrócisz jeszcze, choć
wielu woli pozostać na dworze Maggara.
Ja muszę wrócić odparł Gerreri. Muszę wrócić
do cesarstwa powtórzył.
Odwrócił się i poszedł równym mocnym krokiem
w stronę ledwo wyłaniających się z mroku wież Veppen?
a Przewoznik długo jeszcze patrzył w ślad za jego wciąż
malejÄ…cÄ… i oddalajÄ…cÄ… siÄ™ postaciÄ….
Oczy Południa
Zostało ich dwóch. Tylko dwóch spośród piątki, która z nurtem Renersi wyruszyła w długich lekkich
łodziach z Khomindonu Górskiego Kraju i której drogi rozeszły się w Zatoce Węża. Arivald ze
smutkiem patrzył na gwiazdy wtopione w pierścień, których blask gasł w chwili, gdy umierał kolejny
z towarzyszy. Ptaki, które odwiedzają odległe krainy i których bystremu wzrokowi nie ujdzie nic, co
się dzieje na powierzchni ziemi, doniosły o śmierci Seandola w czasie sztormu na burzliwym morzu
Renibardu. Zwiedziony przez niegodziwych ludzi, zawsze poczciwy i łatwowierny Berton zapuścił
się w poszukiwaniu Skarbu aż do jaskiń u podnóża Ghorlargu i tam wszelki słuch o nim zaginął.
Następna gwiazda zgasła w pierścieniu Arivalda. Dumny i porywczy Lakhis wmieszał się w walki
pomiędzy ludzmi i zginął na murach Gardiiatu Miasta Warty, broniąc twierdzy przed
smagłoskórymi barbarzyńcami zza morza. Tak więc zostało ich już tylko dwóch i obaj w tym samym
czasie poznali tajemnicę. Wtedy małomówny i zawsze skryty Dargin zdradził, wyrzekając się nauk
Białej Magii i biorąc sobie na pomocników istoty nienawidzące światła dnia.
Teraz właśnie pod jego przewodem zmierzały one na południe, chcąc szybko przybyć do Iliten-osleth
i wyprzedzić Arivalda. Lecz stary mag dobrnął do podnóża góry jeszcze przed świtem i wiedział, że
ma blisko pół dnia, aby zrealizować swe plany.
Chwilę stał na rozdrożu dróg wpatrując się we wtopione w skały ruiny twierdzy oświetlone
wychodzącym zza gór różowym słońcem.
Iliten-osleth pomyślał. Oczy Południa. Ostatni zamek Cesarstwa na dalekich rubieżach, gdzie
dawno, dawno temu tętniło życie w gwarnych i bogatych osadach. Twierdza czuwała nad
bezpieczeństwem ludu swej ziemi, ale kiedy przyszła Noc, a wraz z nią Zmierć i Groza, wieże Iliten-
osleth runęły, a ostatni gharig południa wydał najezdzcy bitwę, w której zginął on sam i jego
rycerstwo. Od tej pory południe wyludniło się
i stało krainą, gdzie nawet najodważniejsi awanturnicy niechętnie kierują kroki.
Któż mógł przypuszczać, że Berthander ukryje Skarb właśnie tu, w ruinach Iliten-osleth? Długie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]