[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zmieniło. Zniknęło onieśmielenie, napięcie i spontaniczność. Nagle okazało się, że jej obowiązkiem
jest zaspokajanie potrzeb Jona i dlatego kusiło ją, by nie spełniać jego oczekiwań. Marit wcale się
nie wstydziła swojego zachowania. Tak się po prostu ułożyło, i jeśli chce posunąć się dalej, musi
zmienić sposób myślenia. Przez cały czas matka robiła swoje: zajmowała się ziołami, urządzała
seanse ku czci księżyca, odprawiała modły do nadprzyrodzonych sił, przyrządzała dziwne wywary.
Marit nauczyła się trochę od niej, ale wolałaby sama decydować, kiedy i co chce robić. Stanowczo
za długo znosiła rządy matki. Ze skupioną twarzą rozważała, czy nie byłoby rozsądne pomyśleć o
dziecku. To by dało jej życiu jakąś nową treść, a Jon jest przecież sympatycznym człowiekiem.
Silny i pracowity, niezły materiał na ojca... ale gdyby zdecydowała się dać swojemu mężowi
potomka, to nie zrobi tego tylko dlatego, że matka wpadła na taki pomysł. To będzie w pełni i
całkowicie jej wybór.
- Zpisz? Wieczór był jasny, małżonkowie w alkierzu w Sletten wyraznie się nawzajem
widzieli. Marit i Jon sypiali każde w swoim końcu izby. To Marit chciała, żeby tak było. Teraz
leżała na boku i patrzyła na łóżku męża.
- Nie, ale mało brakuje. - Jon był senny, mówił niewyraznie.
- A mogłabym przyjść do ciebie na chwilę? - Marit mówiła szeptem i już miała wymknąć
się spod swojej kołdry.
Jon ocknął się gwałtownie, aż podskoczył na posłaniu - ze zdziwienia, ale też w odruchu
niechęci. A to co znowu? Dlaczego Marit nagle chce ponownie dzielić z nim łoże? Pełen
wątpliwości podejrzewał, że ona ma jakieś niecne zamiary. Czy nie rozumie, że jest już za pózno?
%7łe w nim nie ma dobroci ani woli, by z nią zostać? Teraz jego myśli zajmuje inna kobieta. To z
Kają zamierza wyjechać. To Kaja chce go takim, jaki jest. To Kaja zdobyła jego serce. Jon kocha
KajÄ™ Teigen!
- To chyba nie jest dobry pomysł - odparł w końcu. - Jestem potwornie zmęczony, już
zasypiam. I bolÄ… mnie plecy.
Marit na parę sekund wstrzymała dech. On jej nie chce? A tak błagał i prosił przez długi
czas! Co prawda długo nie okazywała mu łaski, ale fakt, że może ją tak od siebie odepchnąć, jest
haniebny. Pierwsza myśl, jaka przyszła jej do głowy była: jak nie chce, to jego sprawa. Marit nie
będzie się upokarzać prośbami. Sam najgorzej na tym wyjdzie...
Ale potem zaczęła się zastanawiać. A co będzie, jeśli jemu się to wszystko sprzykrzyło?
Jeśli ma dość zarówno jej, jak i Sletten? Może nawet snuje plany ucieczki? Nie, Jon jest przecież
związany z nią ślubem, nie może tak po prostu uciec od swoich obowiązków. A może znalazł sobie
inną i prowadzi teraz podwójne życie, w którym ona nie znaczy nic więcej jak tylko mieszkanie i
jedzenie? Bo przecież mógł już znalezć taką, która byłaby bardziej chętna...
Ale jedno jest pewne: to nie Gulborg. Dziewczyna dawno już by się wygadała, gdyby to był
Jon, zresztą Marit była przekonana, że ojciec Ivara pochodzi z zupełnie innej strony. A poza tym, w
gruncie rzeczy Jon rzadko wychodzi z domu. Nie, on z pewnością jest mi wierny, przekonywała
sama siebie.
- No to śpij dobrze - bąknęła i otuliła się szczelnie kołdrą. Może jutro.
- Dobranoc - Jon odetchnÄ…Å‚ z ulgÄ….
Przez cały następny dzień Jon i Marit chodzili po obejściu i rozmyślali. Ona zastanawiała
się, jak długo mąż będzie ją karał i odpychał. On natomiast myślał, co się stało z Marit i rozważał
własne uczucia. Rok temu brałby ją bez wahania, ale teraz coś w nim zgasło. Owszem, Marit wciąż
jest piękna i pociągająca, ale on ma już inne plany. Na Marit i Karoline polegać nie można, a z Kają
jest zupełnie inaczej - jej potrafił zaufać. Nastrój w Sletten był tego dnia zupełnie inny. Przy
posiłkach kobiety rozmawiały mniej niż zwykle, matka i córka prawie się do siebie nie odzywały.
Tylko Siri próbowała zagadywać. Natomiast Marit poświęcała więcej niż zwykle uwagi Jonowi,
podsuwała mu jedzenie i przez cały czas czuwała, by miał co pić. Pojawiły się spojrzenia spod oka i
niepewne uśmiechy, nie mógł ich nie zauważyć, więc też odpowiadał tak samo. Przez cały czas
jednak zastanawiał się co to za pułapka i jak w nią nie wpaść.
- Może pobyłbyś ze mną jakiś czas na górskim pastwisku latem? - Spytała Marit nagle. -
Mama ma wystarczająco dużo zajęć tutaj we dworze, moglibyśmy być tam sami.
Nagle jakby ciężki kamień legł w żołądku Jona. Czyżby tego lata Kai i jemu też miało się
nie udać, czy będą musieli jeszcze raz odłożyć swoje plany? Jak tu rozczarować Kaję? Nie, tego
lata to się musi dokonać.
Niech sobie Marit próbuje swoich sztuczek, musi się znalezć wyjście.
- No, można by się zastanowić. Tylko najpierw trzeba urządzić w górach sianokosy.
- Ja też myślałam raczej o okresie po sianokosach, wczesną jesienią. Wtedy nie ma tam tak
wiele pracy.
- To bardzo dobry pomysł. - Karoline wmieszała się do rozmowy. Uznała za rozsądne to, że
córka chce zostać sama z mężem. To by oznaczało, że zamierza pójść za radą matki. Dziecko
dobrze by teraz Marit zrobiło, poza tym pomoże jej zatrzymać Jona.
Kiedy po posiłku wszyscy się rozeszli, Jon czuł się bardziej niepewnie niż kiedykolwiek
przedtem. Nie pamiętał już, kiedy ostatnio przy stole panował taki miły nastrój. Jeśli więc się nie
myli, coś się stało między matką i córką tak, że Marit zaczyna wyrażać własne pragnienia i
poglądy. Nie był pewien, czy to prowadzi ku dobremu. Pamiętaj, że właścicielem tego go-
spodarstwa nigdy nie zostaniesz", powtarzał sobie, wynosząc puste beczki po mące i śledziach.
Wszystkie trzeba po zimie starannie wyszorować. To, co Jon robi w Sletten ma służyć utrzymaniu
Marit i jej rodziny. Dwór i tak dostanie jej najstarszy brat. Najlepiej, żeby Jon wyjechał stąd z Kają.
Poza tym Kaja absolutnie nie zasługuje na wielkie rozczarowanie.
- Jon, jesteś tutaj? - Nagle Marit stanęła przed nim w stodole. Słyszał, że się zbliża.
- Tak...
- Pomyślałam, że mogłabym ci uszyć nową kurtkę z tego sukna, które utkałam w zimie, co
ty na to? Marit podeszła bardzo blisko i obserwowała go przy pracy.
- Tak, byłoby dobrze. Ale nie musisz...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]