[ Pobierz całość w formacie PDF ]

odwołać się do Rady, wnieść po raz drugi swoją sprawę na obrady Kolegium Wtajemniczonych; ktoś
przecie\ go wysłucha, zmusi ich wszystkich, zobowią\e do tego. Nie wiedział, jak to zrobi, nie miał
\adnego planu. Ale obrzydła mu całkowicie bezczynność, chciał znowu działać. Zawezwał bolid i 
znacznie spokojniejszy  włączył się swym pojazdem w poranny ruch uliczny. Po raz pierwszy od
dawna nie czuł się zagubiony ani wyobcowany; w gęstwinie mknących pojazdów był jedną z wielu
Istot Rozumnych zaprzątniętych codziennymi sprawami i zdą\ających ku jakimś swoim celom.
Przyspieszył ruch bolidu i  wymijając kilka bardziej powolnych  skręcił w szeroką, okrą\ającą
miasto ogromnym łukiem arterię komunikacyjną; tu tylko z rzadka przemykał inny bolid, mógł jechać
szybciej. Ale nie zdą\ył się jeszcze maksymalnie rozpędzić, kiedy z bocznego toru wyskoczyły dwa
czarne, poruszające się z błyskawiczną szybkością, pojazdy Słu\by Bezpiecznego Ruchu,
zaje\d\ajÄ…c mu drogÄ™.
To zdumiało go tak bardzo, \e omal nie wbił się całym swoim rozpędem w lśniący i długi bok
czarnego bolidu. W ostatniej chwili wydał konieczny rozkaz, hamując w odległości zbyt małej na to,
by mo\na było nazwać ją bezpieczną. Wtedy z tamtych  dotąd ciemnych i zlewających się z
mrokiem  pojazdów trysnęły smugi twardego i jaskrawego światła, to światło uderzyło w niego,
wią\ąc go w swoim centrum i ra\ąc prawie do bólu.
Z otwartego bolidu wyskoczył rosły Stra\nik. Szedł w kręgu tego blasku, ledwie widoczny, rysujący
się tylko niewyrazną sylwetką; nie od razu FeLiXe zdał sobie sprawę, \e powoduje to
antykontaktowa osłona, jaką się tamten otoczył. Dopiero gdy był blisko i gdy myśli FeLiXe odbiły się
bezradnie od jej nieprzenikliwej powierzchni, niezdolne rozpoznać \adnego z jego uczuć, nawiązać
 choćby najbardziej powierzchownego  porozumienia, zrozumiał.
 Przekroczyłeś przepisy o ruchu ciągłym bolidów w korytarzach okrę\nych.
 Nie przekroczyłem przepisów.
 Przekroczyłeś przepisy o ruchu bolidów w korytarzach okrę\nych. Jest tak, jak d mówię. Wiem
lepiej. Więc nie chodziło o \adne przekroczenie, to był jedynie pretekst. FeLiXe po raz drugi
spróbował nawiązać kontakt z osobowością Stra\nika i znów się nie udało; to było tak, jakby odbijał
się od gładkiej, twardej i śliskiej ściany. Tamten zbli\ył się jeszcze; ciemna, powiększona przez
jarzące się światła sylwetka groznie nachyliła się nad otwartym bolidem, den, rozłamany w
podwójnej strudze blasku, wpełzł a\ na boczne śdany korytarza-arterii zlewając się z otaczającą
demnośdą; FeLiXe czuł zachłanną i nie\yczliwą penetrację jego skupionych myśli; on sam nie miał
się czym osłonić.
 Ach, tak...  powiedział Stra\nik wolno (i to było, jakby potwierdzał coś, co wiedział ju\
przedtem, a nie jakby się dziwił).  Ty jesteś tym szaleńcem, który śmie twierdzić, \e \yde mogło
powstać bez Formy Absolutu... Chdałeś zniszczyć USTAW...
Nie protestował  nie było zresztą po co. Cokolwiek by powiedział, jakkolwiek by się bronił, Stra\nik
i tak znał całą prawdę. Tę prawdę, która  jak nic i nigdy dotąd  obdą\ała FeLiXe.
 Pojedziesz z nami.
 DokÄ…d?
 Zobaczysz. Zbytnia dekawość jeszcze nikomu nie
wychodziła na dobre. A najmniej  tobie.
Nie mógł udekać  czarne bolidy zamykały mu drogę,
więziły wdą\ w sto\ku światła. Zresztą nie było dokąd
udec w tym świede zamkniętym raz na zawsze, otoczonym
przez Hermetyczny Krąg... Czy\ nie powiedział  nie tak
dawno, tej nocy: nie da się umknąć Rozumnym, jeśli się jest
jednym z nich?
Ruszył posłusznie, pilotowany przez stra\nicze bolidy. Ani
na chwilę nie wypuszczając spomiędzy siebie jego pojazdu,
zawróciły rozpędzając się z miejsca do niesłychanej szybkości; z niskim wyciem sygnału mknęli
przez miasto nagle opustoszałą arterią; kiedy nadlatywali z pulsującej pasmami świateł ciemności,
normalny ruch zamierał, ka\dy, jak mógł, usuwał im się z drogi. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sliwowica.opx.pl
  •