[ Pobierz całość w formacie PDF ]
5
- Powód tego jest prosty - odpowiedział Darek. - Każdy z nas działa
poprzez pryzmat swoich uczuć i emocji. Jeśli potrafimy nimi odpowiednio
sterować, to możemy wtedy dużo lepiej sterować całym swoim życiem,
tak osobistym jak i zawodowym.
- Ok. Na razie brzmi to logicznie.
- Dobrze. Na inteligencję emocjonalną składa się wiele elementów.
Jednym z nich jest świadomość aktualnie ogarniających nas emocji. Jest
to szczególnie ważne, gdy są to emocje negatywne. I tu może posłużę
się przykładem z własnego życia. Jakiś czas temu, przechodząc przez
ulicę, miałem dosyć nieprzyjemną przygodę. Przechodziłem na pasach,
gdy z bocznej drogi wyjechał samochód. Jego kierowca zwracając
uwagę na to, czy z głównej drogi nic nie jedzie, odwrócił głowę do tyłu,
zupełnie nie zwracając uwagi na to, co dzieje się przed nim. W efekcie w
ogóle mnie nie zauważył.
Zauważył za to, że jednak zbliża się do niego jakiś samochód, więc
dodał mocno gazu, aby jak najszybciej znalezć się na głównej drodze.
Tylko, że na jego drodze stałem ja (a właściwie szedłem). Przed
zderzeniem uchroniło mnie to, że instynktownie zrobiłem dwa bardzo
szybkie kroki do przodu. W efekcie bok samochodu minął mnie o kilka
centymetrów.
Wszystko to stało się w ciągu sekundy. Jednak to wystarczyło, aby
wzbudzić we mnie najróżniejszych emocji - od strachu po wściekłość.
Pamiętam nawet, że niezle wtedy zakląłem. Czułem też skok adrenaliny.
I w tym momencie zdałem sobie sprawę z tych wszystkich emocji.
I to pozwoliło mi przejść do kolejnego ważnego elementu inteligencji
emocjonalnej - wzięcia na siebie odpowiedzialności za swoje emocje.
Mogłem wtedy zdecydować, że albo nadal będę w tych negatywnych
emocjach, że zacznę złorzeczyć na kierowcę, albo przyjmę postawę, iż
przecież kierowca nie zrobił tego specjalnie i w końcu nic mi się nie
stało. Zdecydowałem się na to drugie rozwiązanie.
5
Te rozważania w mojej głowie trwały dosłownie moment. Gdy
wszedłem na chodnik moje negatywne emocje były już znacznie
stonowane. A po kilku krokach zupełnie mnie opuściły.
Zamiast nich pojawiły się emocje pozytywne - wdzięczność dla siebie
samego, że udało mi się odpowiednio szybko zareagować na
niebezpieczeństwo oraz satysfakcja, że udało mi się szybko zapanować
nad negatywnymi emocjami.
- Zwietny przykład - skomentował Mistrz i dodał. - Inteligencja
emocjonalna, ucząc nas panowania nad własnymi emocjami, daje nam
możliwość decydowania w jakich emocjach pragniemy być w każdym
momencie.
- Zaraz zaraz - przerwał mu uczeń. - Przecież nie da się świadomie
decydować o emocjach w każdym momencie.
- A właśnie, że się da - odparł mu Mistrz.
- Dokładnie tak - wtórował mu Darek. - Każdy z nas ma możliwość
decydowania, w jakich emocjach chce być. Nie twierdzę, że jest to łatwa
technika, bo nie jest. Ale jest możliwa.
Widząc, że uczeń z niedowierzaniem kręci głową, Darek dodał.
- Ja sam stosuję tę technikę z powodzeniem dzięki pewnej historyjce.
- Jakiej historyjce? - spytał z zaciekawieniem Mistrz.
- Dostałem ją kiedyś od znajomego przez Internet. Zrobiła na mnie tak
piorunujące wrażenie, że ją sobie wydrukowałem i czytam ją codziennie
rano. Zaczekajcie. Zaraz wam ją przeczytam.
Powiedziawszy to Darek niemal wybiegł z kuchni. Mistrz i uczeń
spojrzeli po sobie z lekkim zdziwieniem. Po chwili Darek wrócił z kartką
w ręce. Kartka była już dosyć mocno pogięta, co wskazywało na jej
częste używanie.
- Jak już wam mówiłem, ja codziennie rano czytam sobie tę historyjkę
i dzięki temu znacznie łatwiej jest mi decydować w jakich emocjach chcę
być. Posłuchajcie.
5
Darek przejętym głosem zaczął czytać historię.
Michał był zawsze w dobrym humorze i zawsze miał coś
pozytywnego do powiedzenia. W pracy był naturalnym motywatorem.
Jeśli jakiś pracownik miał zły dzień, Michał zawsze radził mu, jak znalezć
pozytywną stronę tej sytuacji. Obserwowałem jego zachowanie z dużym
zaciekawieniem. Pewnego dnia podszedłem więc do Michała i spytałem
go:
- Nie rozumiem Cię. Nie można być tak pozytywną osobą przez cały
czas. Jak ty to robisz?
Michał odpowiedział.
- Każdego ranka, gdy budzę się, mówię sobie - "Michał, masz dzisiaj
dwie możliwości - możesz mieć dobry humor albo możesz mieć zły
humor". I wtedy wybieram dobry humor. Za każdym razem, gdy wydarza
się coś niedobrego, mogę wybrać albo bycie ofiarą, albo wyciągnąć z
tego jakąś lekcję dla siebie. I wybieram wyciągnięcie lekcji. Za każdym
razem, gdy przychodzi ktoś do mnie ponarzekać, mogę wybrać
zgodzenie się z nim albo pokazanie mu pozytywnej strony życia. I wtedy
wybieram pokazanie mu tej pozytywnej strony.
- Zaraz, to nie jest takie proste! - zaprotestowałem.
- Ależ tak, to właśnie takie jest - odpowiedział Michał. - %7łycie polega
na wyborach. Każda sytuacja jest wyborem. Ty sam wybierasz, jak
zareagujesz na daną sytuację. Ty wybierasz, jaki wpływ mają ludzie na
twoje samopoczucie. To ty wybierasz bycie w dobrym albo złym
humorze. Mówiąc krótko - to twój wybór, jak wygląda twoje życie.
Zapamiętałem, co powiedział mi wtedy Michał. Krótko potem
opuściłem firmę, w której wtedy pracowałem i otworzyłem swoją własną.
Straciliśmy kontakt ze sobą, ale często przypominałem sobie Michała,
gdy dokonywałem wyborów w moim życiu, zamiast tylko reagować na
zmiany sytuacji.
6
Kilka lat pózniej dowiedziałem się, że Michał miał poważny wypadek.
Spadł z rusztowania z wysokości prawie 20 metrów. Po 18-godzinnej
operacji i wielu tygodniach rehabilitacji Michał został zwolniony ze
szpitala z wszczepionymi w plecy metalowymi prętami. Spotkałem się z
nim około 6 miesięcy po wypadku. Zapytałem go wtedy, o czym myślał w
chwili wypadku.
- Pierwsze, co mi przyszło do głowy, to moja córka, która niedługo miała
się urodzić - odpowiedział Michał - Pózniej, gdy już leżałem na ziemi,
pomyślałem sobie, że mam dwie możliwości: mogę wybrać - żyć albo
umrzeć. Wybrałem życie.
- Nie byłeś przerażony? Nie straciłeś przytomności? - spytałem.
Michał kontynuował.
- Moi znajomi byli wspaniali. Mówili mi, że wszystko będzie dobrze. Aż
do momentu, kiedy zawiezli mnie do szpitala i zobaczyłem twarze
lekarzy i pielęgniarek - wtedy naprawdę się przeraziłem. W ich oczach
wyczytałem - "ten facet już nie żyje". Wiedziałem, że muszę coś zrobić.
- I co zrobiłeś? - spytałem.
Była tam taka duża, tęga pielęgniarka wykrzykująca różne pytania do
mnie" - opowiadał dalej Michał. "Spytała, czy jestem na coś uczulony.
"Tak" - odpowiedziałem. Lekarze i pielęgniarki przestali pracować,
czekając na moją odpowiedz. Wziąłem głęboki oddech i krzyknąłem:
"Jestem uczulony na grawitację". Oni zaśmiali się, a ja powiedziałem -
"Wybieram życie. Operujcie mnie jak żywego, a nie jak martwego".
Michał przeżył dzięki umiejętnościom lekarzy, ale również dzięki
swojej niesamowitej postawie. Nauczyłem się od niego, że codziennie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]