[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Przepraszam, panie policjancie... Przekroczył pan limit. Bank zaakceptuje
wypłaty.  Oddała kartę.
200
J
Corde odczuÅ‚ nagÅ‚Ä… potrzebÄ™ wyjaÅ›nienia tego. Jednak musiaÅ‚by opo¬wiedzieć
dziewczynie dÅ‚ugÄ… historiÄ™ o dwójce dzieci  z których jedno mia¬Å‚o kÅ‚°P°ty z
czytaniem  o psychiatrze, nowej lodówce, bezustannym ocie¬nianiu dachu i o
synu, który za kilka lat pójdzie na studia.  Uch...  Spojrzał na tył
zaśmieconego biura ogłoszeń, tam szukając rozwiązania.
Wtedy odezwaÅ‚ siÄ™ Kresge:  ProszÄ™ pani, Auden ma tu otwarty kre¬dyt, prawda?
 Uniwersytet? Tak. Biuro spraw studenckich. OgÅ‚oszenia o zaba¬wach i
rozgrywkach sportowych. Jesienią byłam na zjezdzie absolwentów. Zapamiętam go do
końca życia.
 Tak, to była wspaniała zabawa  mruknął Kresge.  Czy może pani obciążyć
rachunek szkoły?
 Pracuje pan na uniwersytecie?
 Tak, proszÄ™ pani  odparÅ‚ Kresge.  PracujÄ™.  WyjÄ…Å‚ identyfika¬tor. 
AutoryzujÄ™ przelew. To oficjalna sprawa.
PogmeraÅ‚a pod biurkiem i wyciÄ…gnęła formularz.  Tutaj proszÄ™ pod¬pisać.
 Skoro ja decyduję  rzekł Kresge  to zamawiam druk przez dwa tygodnie.
Wezcie to ogłoszenie w taką ramkę.
 Załatwione.
 To wspaniałomyślne z twojej strony, Wynton  podziękował Corde.  Jestem
bardzo zobowiÄ…zany.
 Ludzie Å‚atwo zapominajÄ…  powiedziaÅ‚ Å‚agodnie Kresge.  To by¬ty też moje
dziewczyny.
Corde spÄ™dziÅ‚ wieczór, rozmawiajÄ…c z rodzicami chÅ‚opców, którzy kupowa¬li
sztylety Naryanów. ByÅ‚ wyrozumiaÅ‚y, żartowaÅ‚, robiÅ‚ wszystko, żeby je¬go
rozmówcy się odprężyli. Nie, nie, nie podejrzewamy Todda Sammiego Bilhego
Alberta, naprawdÄ™ nie, ponieważ chodzi z Jamiem na kółko nau¬kowe...
 Ja tylko  mówił  zbieram informacje.
Przytakiwali ponuro, odpowiadali na wszystkie pytania i uśmiechali Sl? przy jego
żartach. Ale byli wystraszeni. Zarówno mężczyzni, jak i kobiety. . drugie
zabójstwo potwierdziło teorię kultu. Pogłoska, że Corde wy-^^griął coś od
pucułowatej Gail Lynn Holcomb, okazała się całkowicie nie-a*dziwa. Ale ludzie
mieli powód, żeby siÄ™ bać. Dla porzÄ…dnych obywa¬teli New Lebanon to sam szatan
przybył do miasta; dwa morderstwa pg. pełniono w jego imieniu, a jeszcze więcej
miał w swoich planach.
Corde chodził od domu do domu, bez szczególnego przekonania prze. pytywał
rodziców, co minuta po minucie robiły ich dzieci wieczorem dwu-dziestego
kwietnia. Corde jako ojciec wiedział, że musieliby być jasnowi-dzami, żeby mu
podać tak szczegółowe informacje.
Sporo słyszał, ale wciąż nie znalazł żadnych wskazówek.
Około północy w myślach Corde'a otworzyła się zakurzona szufladka. Taka
zawierajÄ…ca przepisy obowiÄ…zujÄ…ce w wydziale szeryfa. Kiedy zerk¬nÄ…Å‚ do niej,
spostrzegł coś o funkcjonariuszach, którzy mimo zawieszenia kontynuują policyjną
robotę; są winni podszywania się pod funkcję zastęp-cy szeryfa. Zajrzał głębiej
i zobaczyÅ‚ sÅ‚owo  wykroczenie", choć w jego umy¬Å›le jak zwykle byÅ‚o bardzo
mroczno i w rzeczywistości słowo mogło brzmieć  przestępstwo"...
Corde nagle poczuÅ‚ ogromne zmÄ™czenie. WróciÅ‚ do domu. ZastÄ™pca sze¬ryfa
hrabstwa, który wieczorami zastępował Toma, tkwił na podjezdzie. Corde
podziękował mu i wszedł do domu. Dzieci spały w swoich pokojach. %7łona też. Corde
byÅ‚ z tego zadowolony. Nie spieszyÅ‚ siÄ™, by powiedzieć Dia¬nÄ™, że zostaÅ‚
zawieszony.
Następnego ranka wstał wcześnie. Pocałował Dianę; nie skorzystał z okazji, by
podzielić siÄ™ z niÄ… zÅ‚Ä… nowinÄ…. WymknÄ…Å‚ siÄ™ z domu na pota¬jemne spotkanie z
T.T. Ebbansem. Spotkali siÄ™ przy biurze szeryfa, na ubi¬tym placu, gdzie czasami
zastępcy grali w koszykówkę. Obaj czuli się jak szpiedzy lub jak członkowie
brygady antynarkotykowej pracujÄ…cy w ukry¬ciu. Krążyli wokół, unikali widoku z
zabrudzonych okien biura.
Corde powiedziaÅ‚ o nożu i Ebbans klepnÄ…Å‚ siÄ™ w czoÅ‚o.  Niech to dia¬bli,
widziałem ten film.
 Ja też, T.T., i jestem pewien, że oglądali go wszyscy zastępcy  P0'
wiedziaÅ‚ szeptem.  ZaÅ‚ożę siÄ™, że Ribbon ma nawet komiks. Wczoraj wie¬czorem
rozmawiaÅ‚em chyba z trzydziestoma ludzmi. Tutaj jest lista i no¬tatki. Ale nic
użytecznego.
Ebbans wziął kartkę.  Bill, uważaj na siebie. Corde poklepał wymownie kaburę.
 Nie o tym myślałem. Zapomniałeś, że jesteś zawieszony?
 To zbyt poważna sprawa, żeby zostawiać ją Ribbonowi. Masz to, o co cię
prosiłem?
Ebbans podał Corde'owi plastikową torebkę zawierającą zielony ciąg komputerowy,
który znaleziono w spalonej beczce po oleju.  ^l zgub jej, Bill. Dużo ryzykuję.
 Myślę, że znalazłem eksperta, który będzie nam w stanie pomóc.
A ja zająłem się też Gilchristem. Ale zapomnij o nim. W sobotę,
przed zabójstwem Jennie, pojechał do San Francisco wygłosić referat. Był ^m też,
kiedy zamordowano Emily. Chyba jeszcze nie wrócił.
 Mimo wszystko porozmawiaj z nim. Może coÅ› wiedzieć o chÅ‚opa¬kach Jennie.
Albo o dziewczynach.
 Może zagadnę go o to przypadkiem  dodał Ebbans.  Weszliśmy w bagno z
tymi chorymi psychicznie, a informacje z księgarni z literaturą okultystyczną
prowadzą donikąd. Te poszlaki związane z kultem są na wodzie pisane. Sądzę, że
trzeba o tym powiedzieć Hammerbackowi i Rib-bonowi.
 Zaczekaj  mruknął ponuro Corde.  Ciebie też odsuną wtedy od sprawy i Jim
Slocum będzie prowadził śledztwo.
 No  odezwał się Ebbans radośnie  to wtedy niech się strzegą wszystkie
wilkołaki i wampiry!
Halo! Pani Corde? Nazywam siÄ™ Ben Breck.
DianÄ™ ostrożnie trzymaÅ‚a sÅ‚uchawkÄ™. Ożywiony gÅ‚os mężczyzny suge¬rowaÅ‚, że to
akwizytor.  Tak?
 Jestem ze szkoły eksperymentalnej na Uniwersytecie Audena. To pani
rozmawiała z działem rekrutacji o prywatnym nauczycielu?
Okazało się jednak, że to jest sprzedawca, ale mimo wszystko Dianę nie odłożyła
słuchawki. Breck sprzedawał coś interesującego.
 Jestem wizytującym profesorem z Chicago. Zauważyłem formularz podania o
przyjęcie pani córki do szkoły specjalnej.
Ile to bÄ™dzie kosztowaÅ‚o, wizytujÄ…cy profesorze z dużego miasta? Sto do¬larów za
godzinę? Dwieście?
 Córka spotyka siÄ™ z ResÄ… Parker, psychiatrÄ… z naszego miasta. Po¬leciÅ‚a,
żebyÅ›my poszukali prywatnego nauczyciela zajmujÄ…cego siÄ™ nau¬czaniem specjalnym.
 Znam doktor Parker.  Potem Breck dodaÅ‚:  Mam ogromne do¬Å›wiadczenie,
więc sądzę, że będę w stanie pomóc.
 Doktorze Breck, dziękuję za telefon, ale...
 Wiem, pieniÄ…dze.
 SÅ‚ucham?
 Niepokoi się pani o opłaty na uniwersytecie. Wcale się nie dziwię,
skandalicznie wysokie. Mnie by nie było stać.
Ojej, doktor z poczuciem humoru. Jakie krzepiące. ~~ To jeden z moich problemów
 przyznała Dianę.
 Myślę, że moja propozycja będzie rozsądna. Biorę dwadzieścia larów za
godzinę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sliwowica.opx.pl
  •