[ Pobierz całość w formacie PDF ]
górę nad strachem.
- Zabiłeś Erica, prawda? Bałeś się tego, co mógłby mi
powiedzieć. To nie było przypadkowe przedawkowanie.
Gregory znowu się cofnął. Ivy szła za nim krok w krok.
- Zabiłeś najlepszego przyjaciela - mówiła dalej. -1 tę
dziewczynę w Ridgefield; po tym, jak napadłeś na mnie w domu,
zabiłeś ją dla odwrócenia uwagi. I Caroline. Od tego wszystko się
zaczęło. Zamordowałeś własną matkę. - Przesuwała się
krok za krokiem, tak jak on, zastanawiajÄ…c siÄ™, jakÄ… grÄ™
prowadzi Gregory. Czy nadjeżdża pociąg? Czy to jego odgłos
usłyszała w oddali?
Gregory nagle zmienił kierunek, przybliżając się do niej. Ivy
wycofała się. Poruszali się jak dwoje akrobatów tańczących na
linie.
- Tristana też! - wykrzyczała mu w twarz Ivy. - Zabiłeś
Tristana!
- A to wszystko z twojego powodu - odpowiedział. Jego głos
brzmiał równie miękko i niesamowicie jak wijące się kształty
utkane z mgły. - To ty miałaś' zginąć, nie Tristan. To ty miałaś
zginąć, a nie dziewczyna w Ridgefield...
Rozległ się gwizd pociągu. Ivy obróciła się. Gregory
wybuchnÄ…Å‚ s'miechem.
- Lepiej odmów paciorek, Ivy. Słyszałem opowieści o tym, że
Tristan został aniołem, ale jakoś nikt nie widział świecącego
Erica. Mam nadzieję, że byłaś grzeczną dziewczynką.
Gwizd lokomotywy zabrzmiał ponownie - brzmiał wyżej i się
zbliżał. Ivy zastanawiała się, czy zdoła w porę przedostać się na
drugi brzeg. Słyszała już sam pociąg, dudniący teraz wśród
drzew; blisko, już zbyt blisko rzeki.
Gregory cały czas szedł do tyłu i Ivy odgadła jego plan. Chciał
zatrzymać ją na moście pomiędzy sobą a pociągiem. Będzie
wyglądało na to, że dziewczyna, która była dostatecznie szalona,
by już raz rzucić się pod pociąg, spróbowała ponownie.
Gdy Gregory się cofał, Ivy przemieszczała się razem z nim.
- Coś ci się pomyliło - stwierdziła. - To wszystko stało się
przez ciebie, Gregory. To ty bałeś się, że cię nakryją. To ty bałeś
się, że zostaniesz na lodzie. Twój prawdziwy ojciec nigdy nie
mógłby ci dać takich pieniędzy, jakie ma Andrew.
Usta Gregoryego rozchyliły się lekko. Wbił w nią wzrok.
Zaskoczyła go. Znajdowali się już niedaleko brzegu, a Gregory
cofnął się niepewnie. Ivy nieznacznie przesunęła się w jego
kierunku. Gdyby się potknął, miałaby szansę.
- Nie sądziłeś, że znam całą historię, czyż nie, Gregory? A
zabawne w tym jest to, że tamtego dnia, kiedy zabiłeś własną
matkę, wcale cię nie widziałam. Nie zobaczyłam niczego przez
okno. Gdybyś mnie zostawił w spokoju, nigdy bym się nie
domyśliła, że to byłeś ty.
Dostrzegła, że twarz mu pociemniała. Zacisnął pięści.
- No, dalej - podjudzała go Ivy. - Chodz, wykończ mnie.
Zepchnij mnie z torów, przecież to tylko jeszcze jedno
morderstwo na twoim koncie.
Spojrzała w dół. Jeszcze dziesięć stóp. Jeszcze dziesięć stóp i
będzie miała szansę, nawet jeśli spadnie.
- Caroline dała Ericowi klucz - ciągnęła Ivy - a Erie zostawił
go mnie. Znalazłam papiery w zegarze Andrew.
Jeszcze dziewięć stóp.
- Parę całkiem interesujących listów twojej matki - oznajmiła.
Osiem stóp.
- I wynik badania krwi. Siedem.
- A godzinę temu zaniosłam je na policję - zakończyła. Sześć
stóp. Gregory zatrzymał się. Stał zupełnie bez ruchu.
Ivy także znieruchomiała. Wtem, bez ostrzeżenia, rzucił się na
niÄ….
Tristan dotarł do domu Willa akurat w chwili, gdy odjeżdżał
sprzed niego ciemny samochód. Dzięki wyostrzonemu wzrokowi
dojrzał siedzącego w aucie mężczyznę. Zdziwił się, czemu
śledczy, który badał sprawę napaści na Ivy, odwiedza Willa.
Will stał sam na werandzie, pogrążony w zadumie tak
głęboko, że Tristan nie potrafił znalezć żadnego łatwego sposobu,
by dostać się do jego umysłu. Zobaczył ołówek w kieszeni Willa i
wyciągnął go, lecz Will tego nie spostrzegł. Tristan, trzymając
ołówek zmaterializowanymi palcami, postukał nim o drewniany
słupek. Napisał własne imię, podkreślając je dwukrotnie,
zdumiony własną nową siłą, jaką czuł w rękach.
- Tristan! - powiedział Will i Tristan wślizgnął się do jego
głowy.
Nie marnował ani chwili.
- Ivy potrzebuje pomocy. Pojechała na mosty, sądzi, że
Gregory zabrał tam Philipa. To pułapka.
Muszę wziąć kluczyki", odpowiedział Will w myślach i
szybko wszedł do domu. -Nie!
Will przystanął i rozejrzał się, zbity z tropu.
- Po prostu pobiegnij. Biegnij! - nalegał Tristan.
- Całą drogę do mostów? - zaprotestował Will. - Nigdy nie
dotrzemy tam na czas.
- Zabiorę cię tam - oznajmił Tristan. - Szybciej dostaniemy się
tam poza drogami, omijając ruch. - Był świadom tego, jak
dziwacznie to brzmi, ale w jakiś sposób wiedział, że to prawda.
Ostatni pobyt w ciemności dodał mu więcej sił niż kiedykolwiek
przedtem - wyposażył go w moce, których jeszcze nie
wypróbował. - Zaufaj mi - poprosił. - Dla dobra Ivy, zaufaj mi -
zaapelował, chociaż sam nigdy do końca nie zaufał Willowi.
Will ruszył i obaj pobiegli razem jak jedna osoba. Tristan
mógł wyczuć oszołomienie i lęk Willa. Co się działo z Ivy? Co
się działo z jego własnym ciałem, przejętym przez Tristana? Co
widzieli inni ludzie?
- Wydaje mi się, że wcale nas nie widzą - powiedział Tristan.
- Ale nie wiem więcej niż ty.
Znajdowali się teraz na krętej drodze. Gdy nią pędzili,
zewsząd dobiegały dziwne głosy. Tristan zastanawiał się, czy te
dzwięki rozbrzmiewają wewnątrz jego własnej głowy. A może to
umysł Willa się buntował? Może to były ludzkie głosy
skompresowane tak, jak przestrzeń zdawała się ścieśniać, gdy
przez nią mknęli.
Głosy z początku tylko pomrukiwały i wydawały się
niewyrazne, lecz teraz stawały się już coraz głośniejsze i
wyrazniejsze
- hałaśliwe trajkotanie i wyrazne śpiewy, głosy
wypowiadające posępne grozby oraz donośne głosy wybijające
siÄ™ ponad inne.
- Co to takiego? - zawołał Will, zakrywając sobie uszy rękami.
- Co ja słyszę?
- Nie wiem.
- Co to jest? Nie dam rady tego znieść! - Will rzucał głową, jak
gdyby mógł to wytrząsnąć z siebie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]