[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jakaś inna kobieta, być może mój gniew nie byłby tak wielki.
- Proszę cię, Eve... Wyjaśnij mi, dlaczego tak mówisz, bo tego nie rozumiem.
- Naprawdę? Kiedy mnie pytałeś, dlaczego zerwałam zaręczyny, nie wyjaśniłam ci tego, teraz
jednak mogę to uczynić. Otóż wiedz, że na własne oczy widziałam dowód uczuć, jakimi darzysz
Angelę. Angela pokazała mi wachlarz z tą twoją czułą dedykacją, dodając przy tym, że nie jest
to jedyny prezent, jakim ją obdarowałeś w ciągu kilkumiesięcznej znajomości. Nie pozwolę się
oszukiwać, Marcusie! Poza tym tamtego dnia w Burntwood Hall... po rozstaniu ze mną... Jak
śmiałeś być wtedy wobec niej taki nadskakujący? Zachowywałeś się prawie jak kochanek. I to w
mojej obecności!
Wyrzuciwszy to z siebie, czekała w napięciu, co on powie. Ogarnęło ją rozpaczliwe pragnienie
usłyszenia jego zaprzeczających słów. Chciała, żeby wszystko wyjaśnił, żeby zapewnił, że nie
ma o co być zazdrosna. Rozczarowała się jednak, bo Marcus nie wyglądał ani na człowieka
zaskoczonego, ani na takiego, którego nęka poczucie winy. Pozostał irytująco spokojny i
nieustępliwy.
- Czy naprawdę wydawałem się wobec Angeli nadskakujący? Jeżeli tak, to nie zdawałem sobie z
tego sprawy - powiedział w końcu. - Eve, zapewniam cię, że jej nie nadskakiwałem, byłem tylko
uprzejmy. Tak samo uprzejmy jak wobec każdej innej kobiety.
- Angela nie jest każdą inną, Marcusie! - zawołała z oburzeniem Eve. - Byłeś, po prostu byłeś
nadskakujący. Przecież was widziałam. Czy jesteś jej kochankiem?
Marcus popatrzył na nią z rozbawieniem. Ucieszył się bowiem, że grozby Geralda nie zgasiły jej
walecznego ducha.
- No więc? Czekam na odpowiedz, panie Fitzalan. - Zabrzmiało to naprawdę groznie.
A on uśmiechał się coraz szerzej. Zbliżył się do Eve i cichym głosem powiedział:
- Skoro sprawy między nami mają się tak, jak się mają, skoro zerwałaś nasze zaręczyny, nie
mam obowiązku ci tego wyjawiać. Czuję się z tego zwolniony.
- Och! Ty potworze!
- Czy rzeczywiście jestem potworem? - zakpił. - Posłuchaj, Eve, zostałem przez ciebie zraniony,
bardzo głęboko zraniony. Nie możesz więc winić mnie za to, że szukałem pocieszenia i
zapomnienia w ramionach innej.
- Istnieją szlachetniejsze sposoby na znalezienie pocieszenia i zapomnienia, niż rzucanie się w
ramiona innej kobiety. Rzecz jednak w tym, że w przeszłości, jak myślę, wiele razy szukałeś
rozkoszy w ramionach Angeli.
- Dziwne, że to ty właśnie przywołujesz mnie z tego powodu do porządku. Przecież nie możesz
mnie winić za to, że po tym, jak mnie tak bezwzględnie odepchnęłaś, szukałem uczucia gdzie
indziej. - Znów się uśmiechnął, kpiąc w żywe oczy i grając na jej emocjach. - Ale wiesz,
podejrzewam, że moja uprzejmość wobec Angeli tak bardzo cię rozgniewała... bo tak naprawdę
to jednak trochę ci na mnie zależy.
- Zależy mi? Zależy mi na tobie? A cóż to za arogant z ciebie! - Z tej złości była gotowa go
uderzyć.
- Nie sądzę, bym uważając tak, okazał się arogantem. Uważam też, że ty, Eve, powinnaś wejrzeć
we własne serce i zapytać siebie o przyczynę swego gniewu. Czy moje rzekome nadskakiwanie
innej kobiecie nie powoduje przypadkiem tego, że uświadamiasz sobie swoje uczucia?
- Nie. Dobrze wiem, co czujÄ™... Ja... Och...
Eve odwróciła się od niego zarumieniona i zmieszana. Zdała sobie bowiem sprawę, że
powiedziała za dużo. Marcus uśmiechnął się na to, unosząc pytająco brwi.
- Proszę cię, mów dalej. Słucham cię bardzo uważnie -powiedział cicho ponad jej ramieniem.
Znajdował się przy tym tak blisko, że Eve czuła, jak jego ciepły oddech pieści jej ucho, czuła też
żar jego ciała. - Nie przerywaj w chwili, gdy już byłaś bliska wyznania całej głębi swoich uczuć.
Powiedz mi szczerze, czy się nie mylę, sądząc, że zerwałaś nasze zaręczyny, bo byłaś
przekonana, że mam romans z Angela?
Eve westchnęła.
- Nie mylisz się, Marcusie. Muszę ci powiedzieć, że powrót do równowagi po tym, co zaszło
między nami na jarmarku w Atwood, zajął mi wiele czasu. Wreszcie z wielkim trudem
uporządkowałam jakoś swoje życie i nie zamierzam zniszczyć tego ładu, zawierając małżeństwo
z mężczyzną, który kocha inną, małżeństwo, które właśnie dlatego musi skończyć się tragicznie.
Marcus spoważniał.
- Eve, uwierz mi, nie kocham innej. Posłuchaj mnie. -Wziął ją za rękę i przyciągnął do siebie. -
Nie mam i nigdy nie miałem romansu z Angela. Nigdy nie myślałem o niej inaczej jak tylko o
swojej znajomej. Musisz w to uwierzyć.
- Więc dlaczego byłeś taki dla niej uprzejmy, taki nadskakujący, dlaczego zachowywałeś się jak
kochanek? No i jak wyjaśnisz sprawę tego prezentu? Poza tym przed chwilą powiedziałeś...
- Zapomnij, co powiedziałem przed chwilą. Drażniłem się tylko z tobą. To było okrutne i
przepraszam ciÄ™ za to.
A sprawa wachlarza jest bardzo łatwa do wyjaśnienia. Ten wachlarz, który pokazała ci Angela,
należy do mojej matki. Podarowałem go jej na urodziny dwa lata temu. Matka pożyczyła go
matce Angeli podczas przyjęcia w Brooklands, w którym i ty uczestniczyłaś. Jak zapewne
pamiętasz, wieczór był wtedy bardzo ciepły, a pani Lambert zapodziała gdzieś swój wachlarz.
Pożyczyła więc ten matki, a potem najwyrazniej zabrała go z sobą do domu. Dla mnie jest cał-
kiem jasne, że Angela, osoba wyjątkowo złośliwa i podstępna, chciała cię pognębić, mówiąc, że
otrzymała go ode mnie w prezencie.
Eve popatrzyła na Marcusa zaskoczona. Jego wyjaśnienie było tak proste, że poczuła się głupio.
Pamiętała, że na wachlarzu była dedykacja, nie zawierała jednak imienia osoby obdarowanej.
Angela skorzystała z tego i posłużyła się wachlarzem w swoich niecnych celach.
- Ja... - wyjąkała. - Rozumiem teraz, jak to było. Znając Angelę dobrze, powinnam była przejrzeć
jej intrygę. Z właściwym sobie okrucieństwem chciała wpoić mi przekonanie, że małżeństwo ze
mną jest dla ciebie tylko biznesowym kontraktem. Jest ona osobą, która gdy widzi, że wymyka
jej się upragniona zdobycz, staje się głucha i ślepa na wszystko poza swoją nienawiścią. Ale
żeby uciec się aż do tego... Wiesz, Marcusie, sądzę, że ona coś do ciebie czuje.
- Być może, jest to jednak uczucie całkowicie jednostronne. Musisz w to uwierzyć, Eve.
Tamtego dnia, kiedy po zerwaniu zaręczyn zobaczyłaś mnie, jak spacerowałem z nią po
ogrodzie, zachowałem się w sposób, którego się bardzo wstydzę. Gdybym znał postępki Angeli,
gdybym był świadom jej przewinień, gdybym wiedział, jak głęboko zraniły cię jej kłamstwa,
zarówno ostatnio, jak i w przeszłości, nie byłbym dla niej taki uprzejmy. Ale tamtego dnia, nie
wiedząc tego wszystkiego, chciałem cię ukarać. Ukarać za to, że ze mną zerwałaś. Postąpiłem
tak, bo chciałem przełamać twoją obojętność. Wiedziałem, że nas obserwujesz. Zauważyłem, że
stoisz przy oknie w swoim pokoju. Chciałem wzbudzić twój gniew i doprowadzić do tego, że
ujawnisz wobec mnie swoje prawdziwe uczucia. A teraz cieszę się, że mi się to udało.
- Dobrze to odegrałeś - uśmiechnęła się Eve, ale jej usta drżały.
- Prawda? Udało mi się. Jednak wszystkie te gry bardzo mnie zmęczyły. A wkrótce zrobię to, co
powinienem był zrobić już dawno. - Przysunął się do niej z uśmiechem, patrząc przy tym na jej
piersi ukryte pod zapiętą pod szyję bluzką. -A ty, moja najdroższa, przekonasz się, jaki ze mnie
dominujący i namiętny mężczyzna.
- Naprawdę? - zapytała Eve zalotnie, czując, że na policzkach pojawia jej się purpurowy
rumieniec. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sliwowica.opx.pl
  •