[ Pobierz całość w formacie PDF ]
równać się z Toni!
Dlaczego tak się stało? Była zaskoczona i załamana. Jakież to wygodne dla Chrisa
przebywać w podróży służbowej właśnie wtedy, kiedy zapadają decyzje! Czy po powrocie
będzie ją przekonywał, że nie miał na nic wpływu? Co naopowiadał Barry'emu? Po
zakończonej uroczystości wybiegła z sali, ignorując wołanie Rachel. Musiała uzyskać
odpowiedz na kilka pytań.
- 47 -
S
R
Gdy z furią wpadła do biura, Barry rozmawiał przez telefon. Jedno spojrzenie na Toni
wystarczyło, aby przeprosił swego rozmówcę i odłożył słuchawkę.
- Toni, wiem o czym myślisz...
- Gdybyś wiedział, wyglądałbyś na bardziej zaskoczonego. Barry, przecież byłeś po
mojej stronie!
- Byłem... i jestem.
- Chciałeś, żebym znalazła się na tym wydziale...
- Chciałem.
- W czasie przeszłym?
- A może w przyszłym?
- Barry, mów jaśniej.
- Chris powiedział...
- Co powiedział?! - wybuchnęła, ale opamiętała się szybko. Nie chciała wyładowywać
się na Barrym. To nie on podejmował decyzje.
- Powinnaś poczekać, aż on sam to wszystko ci wyjaśni.
- Co jeszcze można wyjaśniać? Nagle ktoś wtrącił się do ich rozmowy.
- Można - twardo odezwał się Chris.
- Skąd się tu wziąłeś? - spytała głośno, nie mogąc opanować zdenerwowania.
- Wszedłem drzwiami - odparł. - I chyba w odpowiednim momencie, bo najwyrazniej
chcesz znokautować Barry'ego.
- Nie tylko jego chciałabym znokautować.
- Zamierzałaś przejść wszystkie gabinety na tym wydziale i dołożyć wszystkim?
Barry odetchnął z ulgą, gdy jego szef wziął Toni pod rękę i zaprowadził do swojego
biura, delikatnie zamykajÄ…c za sobÄ… drzwi.
- Chcę wiedzieć dlaczego! - powiedziała podniesionym głosem, wyrywając ramię z
jego uścisku.
- Zamierzałem wieczorem powiedzieć ci o wszystkim.
- Dziś wieczorem? Czy w ogóle będzie dziś wieczorem?" - miotała się. - Z tego
wynika, że nie chcesz, abym była blisko ciebie.
- Błędne wrażenie, Toni. Przecież to ty uczyłaś mnie, żeby nie sądzić po pozorach, a
teraz sama popełniasz ten błąd.
- To jest zupełnie inna sytuacja! - irytowała się. - Poza tym, to już bez znaczenia. Boisz
się problemów, które mogą wyniknąć z zatrudnienia kobiety-inżyniera?
- Nie. Jestem gotów rozwiązać wszelkie problemy, jakie się pojawią.
- Problemy z Fay Hazlett, nie ze mnÄ…?
- To prawda.
- Dobrze wiesz, że każdą przewyższam kwalifikacjami.
- 48 -
S
R
- Wiem, i dlatego tylko ty możesz sprostać zadaniu, jakie przeznaczył dla ciebie
Gottlieb. Jego wydział daje młodemu inżynierowi wspaniałą możliwość wybicia się, może
nawet lepszą niż inżynieria przemysłowa. Szczególnie, jeżeli szefem jest tam ktoś, kto całym
sercem pomaga swym pracownikom piąć się w górę.
Toni zaczynała myśleć racjonalnie. Wiedziała, że Chris ma rację, ale nadal czuła się
zraniona.
- Może to prawda - przyznała - ale to jeszcze nie jest odpowiedz na moje pytanie.
- Nie masz racji, Toni - powiedział miękko. - Chcę cię nieomal szaleńczo i całkowicie.
Kocham cię i pragnę, abyś zawsze była ze mną.
Słysząc słowa tak ważne, musiała na niego spojrzeć. W jego ciemnych oczach
odnalazła szczerość i oddanie. Stali na przeciw siebie wystarczająco długo, by ta chwila wy-
dała się Toni wiecznością. Spojrzeniem wyraził wszystko, czym przepełnione było jej serce.
Teraz była już pewna jego miłości. Wiedziała, że kocha ją taką, jaka jest. Objął ją i poca-
łunkami potwierdził trafność jej myślenia.
Przez resztę dnia przeżywała jego wyznanie. Na dalsze wyjaśnienia musiała poczekać
do wieczora. Jeżeli Chris zdecydował, że nie powinni pracować razem, to zapewne miał ku
temu istotne powody. Kochała go bardzo, a wątpienie w jego racje wydawało się nonsensem.
Jeśli marzenie o wspólnej pracy w ciągu dnia i nocach wypełnionych miłością było
nieziszczalne, to z radością zadowoli się choćby jej drugą częścią.
- Ale dlaczego nie powiedziałeś mi tego od razu? - spytała z wyrzutem. Po pracy Chris
przyszedł do jej mieszkania i teraz - przytulona do niego, bezpieczna w jego ramionach -
mogła zaspokoić ciekawość. - Dlaczego nie powiedziałeś mi, że nie dostanę tego przydziału?
A zresztą, to już nieważne.
- Nieważne? Byłem przekonany, że pragniesz tej pracy bardziej niż czegokolwiek
innego.
- Może nie aż tak. - Otarła się policzkiem o jego rękę i poczuła, jak uścisk jego ramion
przybiera na sile. - W pewnym momencie zrozumiałam, że nie ma już nic ważniejszego od
bycia z tobą razem. Chciałabym być dla ciebie tak ważna, jak ty jesteś dla mnie.
- Jesteś. Zawsze byłaś... - powiedział łagodnie, całując ją w czoło, a potem z
rozbrajającym uśmiechem dodał: - ... od tamtej chwili, kiedy oblałaś mnie kawą.
- Zakochałeś się we mnie dlatego, że jestem niezdarą?
- Między innymi. - Musnął jej usta przelotnym pocałunkiem. - Toni, chciałbym cię
poślubić i być z tobą już na zawsze.
- A nasza praca? - Drażniła się z nim.
- Nie mogę, do diabła, być mężem i szefem tej samej kobiety!
- To czemu pozwoliłeś mi łudzić się, że dostanę ten przydział?
- 49 -
S
R
- Tylko dlatego, że spodziewałem się mojego odejścia. Wszystkiego mogła się
spodziewać, ale nie takiej wiadomości! Uwolniła się z objęć, aby spojrzeć mu w twarz.
- Chris, co ty opowiadasz?
- Oczekiwałem awansu. Gdyby doszło to do skutku, mogłabyś bez problemów zająć
posadÄ™ Barry'ego, on zajÄ…Å‚by mojÄ….
- I dlaczego tak się nie stało? - Toni natychmiast zapomniała o swoich problemach,
całą uwagę poświęcając niepowodzeniu Chrisa. - Z jakiego powodu nie dostałeś?
Biurokratyczni głupcy!
- Poczekaj! - Wybuchnął śmiechem. - Miałem przeprowadzić reorganizację całego
przedsiębiorstwa, ale okazało się, że ta sprawa musi jeszcze dojrzeć. Do tego czasu wszystko
będzie ściśle tajne.
- Więc dlaczego mówisz mi o tym?
- Ponieważ żony są wliczane do kręgu osób wtajemniczonych.
- Ale ja nie jestem jeszcze twoją żoną - przekomarzała się, rozkoszując się brzmieniem
ostatniego słowa.
- Zaradzimy temu bardzo szybko.
- Nie sądzisz, że należałoby najpierw zapytać mnie o zgodę?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]