[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nie dorosłą, by organizować pogrzeb rodziców. Lily pomyślała, że najtrudniejsze, co w życiu musiała
zrobić, to konieczność obudzenia Bridget.
Bridget? Bridget, obudz się. Słyszysz mnie? szepnęła.
Bridget otworzyła wielkie niebieskie oczy i zobaczyła nad sobą zmartwioną Lily.
Chodzi o moich rodziców, prawda? zapytała po krótkiej chwili. O które z nich?
Kiedy Lily nie odpowiadała, westchnęła głośno. Oboje, tak? Spalili dom? Zasnęli z papierosami w
ustach? Zawsze wiedziałam, że kiedyś się spalą.
I wtedy Lily pojęła, że sama musi przekazać złą wiadomość. Nie mogła kazać biednej dziew-
czynie w nieświadomości schodzić na dół, gdzie czekali na nią policjanci.
Och, Bridget! Masz rację, chodzi o twoich rodziców. Boże! Posłuchaj, tego nie da się inaczej
powiedzieć, więc powiem wprost. Oboje nie żyją, ale to był wypadek. W każdym razie twój ojciec
miał wypadek, potrącił go samochód, i serce twojej mamy nie wytrzymało, kiedy jej o tym powiedzie-
li. Na dole są dwaj policjanci, znają wszystkie szczegóły. Chyba musisz pojechać z nimi do szpitala.
Pojadę z tobą. Lily ze wstrzymanym oddechem czekała na reakcję Bridget, która spod kołdry wy-
sunęła drobną dłoń. Lily ścisnęła ją mocno. Będę cały czas z tobą.
Nie ma takiej potrzeby szepnęła Bridget.
Nie bÄ…dz niemÄ…dra.
Sama pojadę do kostnicy, Lily. Nic mi nie będzie.
Bridget, nie dasz rady sama przejść przez ten koszmar.
Już dość narobiłam kłopotów. Dywan, wanna, czajnik, okno, perfumy, sofa.
Dziewczyna musi być w szoku, skoro w takim momencie mówi o czajniku. Ale wspomniała coś
o sofie? Lily rzuciła okiem na swoją ulubioną pękatą sofę obitą perkalem i dostrzegła plamę atramentu.
A co tam, pomyślała, inni gryzą ziemię...
Bridget, wcale nie sprawiasz kłopotów. Proszę, pozwól, żebym ci pomogła. Jesteś w szoku.
Włóż szlafrok i chodz ze mną. Napijesz się herbaty. A może wolałabyś brandy?
Nigdy nie piłam, Lily, i na pewno nie zacznę teraz.
R
L
T
Przepraszam, Bridget, nie pomyślałam. Oczywiście, że nie pijesz.
Dość się napatrzyłam, do czego to prowadzi.
Tak. Chodz, razem przetrwamy ten dzień.
Nie chcę oglądać ich twarzy, Lily. Nie masz pojęcia, jak to było. Wyglądają staro, o wiele
starzej, niż powinni. I dom mają okropny, jak z powieści Dickensa. Bridget wstała i włożyła na pi-
żamę długi niebieski płaszcz. No tak, pomyślała Lily, policjanci nie powinni widzieć zniszczonego
szlafroka Bridget. Zdumiało ją, że dziewczyna zachowuje godność mimo straszliwej straty, jakiej do-
znała. Zeszły na dół, najpierw jednak Lily powiedziała o wszystkim Jackowi.
Bridget była spokojna i opanowana, kiedy weszła do baru. Dopiero na widok Johna Kelly'ego z
czapką pod pachą załamała się i wybuchnęła płaczem. Szlochała tak długo, aż w głowie zaczęło jej
pulsować, a serce boleśnie się ściskało. John objął ją i delikatnie klepał po ramionach. Był przyzwy-
czajony do pocieszania pogrążonych w żałobie krewnych.
Ale to nie z żalu za zmarłymi rodzicami Bridget tak gorzko płakała. Przestała na nich liczyć już
dawno temu.
Powodem było to, że na widok Johna Kelly'ego pojęła, iż jej przeznaczeniem jest kochać tego
mężczyznę do końca życia.
Każdą cząstkę jej ciała przeszyła świadomość, że spotkała swoją drugą połowę. Pomiędzy nimi
przepłynął prąd a czegoś takiego nigdy nie czuła z Gerrym. Wyraz oczu Johna Kelly'ego powiedział
jej, że to jest mężczyzna, przy którym mogłaby się zestarzeć. Ale teraz jej beznadziejni rodzice także tę
szanse zmarnowali. Co może myśleć o niej John, skoro widział ludzi, którzy dali jej życie? Nawet przy
założeniu, że jest samotny i uważa Bridget za atrakcyjną, sytuacja jest bez wyjścia.
Płakała, bo nie miała pieniędzy na pogrzeb, wstydziła się swojej pracy i czekała ją bezdomność,
kiedy tawerna zostanie sprzedana. Płakała z powodu swoich trzech sióstr i wszystkich świąt Bożego
Narodzenia, które spędzały, ukrywając się na piętrze, podczas gdy rodzice przepijali zasiłek i obrzucali
przekleństwami gwiazdy śpiewające wesołe piosenki na ekranie starego telewizora (dar organizacji
dobroczynnej przy koÅ›ciele Å›w. Wincenta à Paulo). PÅ‚akaÅ‚a, bo Gerry Madden odrzuciÅ‚ jÄ… jak stary
płaszcz w chwili, gdy poznał Trudy Valentine. A chociaż nie kochała już Gerry'ego, bardzo ją to zabo-
lało. Płakała, ponieważ wiele razy myślała, że chciałaby, żeby jej rodzicami byli Lily i Jack Beaumon-
towie, i czuła się z tego powodu nielojalna. Wreszcie nie miała sił dłużej płakać. John Kelly wypuścił
ją z objęć i poprosił Lily o filiżankę kawy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]