[ Pobierz całość w formacie PDF ]

-Ja otworzę - zawołała Lucy, która odrabiała
lekcje w salonie. Po chwili głos profesora, dochodzący
z przedpokoju, sprawił, że Peggy poderwała się i jak
na skrzydłach popędziła, by go przywitać.
Spojrzał uważnie na Francescę, która podniosła się
z podłogi.
PROPOZYCJA 45
- Kulki? Załapię się jeszcze na partyjkę? -I dopiero
wtedy dodał: - Dobry wieczór, Francesco.
Dziewczyna sama byÅ‚a zdumiona, jak bardzo ucie­
szył ją jego widok.
- Dobry wieczór, panie profesorze. - Nietrudno
było zauważyć, że był zmęczony. - Może przejdziemy
do salonu? Zrobię kawę, a pan będzie mógł pogawędzić
z Peggy. Na pewno pokaże panu Toma.
Pitt-Colwyn spojrzał na drobną, uszczęśliwioną
twarzyczkÄ™ dziewczynki.
- Doskonale, ale czy nie będziemy przeszkadzać
siostrze?
- WÅ‚aÅ›nie skoÅ„czyÅ‚am lekcje - odrzekÅ‚a Lucy. - Po­
mogÄ™ Fran z kawÄ…...
- Kanapkę? - zasugerowała Francesca.
- Wspaniale.
- Nie jadł pan lunchu ani podwieczorku?
- Miałem pracowity dzień. - Uśmiechnął się i było
jasne, że nie zamierza rozwijać tego tematu.
Zaparzyła kawę, przygotowała półmisek kanapek
z wołowiną na zimno i zaniosła tacę do salonu. Peggy
siedziała na kolanach profesora, a Tom zwinął się
w kłębuszek na jej podołku. Zaskakująca była radość
dziewczynki i jej beztroska paplanina.
Francesca podała gościowi filiżankę z kawą.
- Możesz tam zostać, Peggy. Oto twoje mleko, tylko
nie rozlej go na spodnie swojego chrzestnego taty.
Obserwowała profesora, gdy jadł.
Bez ceregieli pochłonął kilka kanapek, słuchając
jednocześnie Peggy i od czasu do czasu rzucając jakąś
uwagę, która przyprawiała ją o chichot. Pora, gdy mała
szła zwykle do łóżka, już minęła, ale Francesca nie
miała serca odesłać jej na górę. Wreszcie Renier rzekł:
- Jeśli teraz grzecznie położysz się spać, zabiorę cię
do zoo w sobotę po południu.
- A Fran i Lucy też pójdą?
- Oczywiście. Tom zajmie się domem, kiedy nas nie
będzie. A potem wrócimy na ogromny podwieczorek.
PROPOZYCJA
46
Zsunęła się z jego kolan i dała mu całusa na
dobranoc.
- Czy Lucy mogłaby położyć ją do łóżka? - spytał.
- Moglibyśmy pogawędzić.
-Jasne. - Lucy schwytała kociaka i podała go
Peggy- ~ A Fran przyjdzie i utuli cię w łóżeczku.
Francesca nagle straciÅ‚a caÅ‚Ä… pewność siebie i za­
proponowała dolewkę kawy.
- %7ładnych problemów? - zapytał profesor.
Zastanowiła się przez chwilę.
- Chyba nic poważnego... Chciałam się dowiedzieć
czegoś więcej o Peggy, zanim pani Vincent wyjechała, ale
nie było czasu... Wydaje mi się, że mała nie ma
przyjaciół. Czy pan myÅ›li, że mogÅ‚abym zaprosić które­
goś dnia dwoje lub troje dzieci? Peggy jest taka nieśmiała.
- Przede wszystkim jest nieszczęśliwa. Bardzo ko­
chała ojca i brakuje go jej, a wydaje mi się, że Eloise
tego nie rozumie. Peggy jest za mak, by udzwignąć aż
tyle ukrytego cierpienia. - Spojrzał na Francescę.
- Podobno rozmawiacie z niÄ… o ojcu?
- Tak. Dla niej on wciąż jest żywy, prawda? Czy
pan uważa, że słusznie postępujemy?
- Jak najbardziej. I koniecznie proszÄ™ zaprosić ja­
kieś dzieci, żeby się z nią pobawiły. A czy miałaś jakieś
wiadomości od Eloise, Francesco?
- Nie. Pewnie jest zbyt zajęta, by pisać.
- W przyszłym tygodniu jadę do Cheltenham na
premierę. Jeśli masz do niej jakieś sprawy, zawiadom
mnie wcześniej.
- Dziękuję, wszystko jest w porządku. Pani Vincent
jest pewnie bardzo dobrÄ… aktorkÄ…?
Nie odpowiedziaÅ‚ i Francesca zaczęła siÄ™ zastana­
wiać, czy powiedziała coś nieodpowiedniego. Jeśli jest
zakochany w matce Peggy, może być przewrażliwiony
na jej punkcie.
Weszła Lucy.
-Peggy jest już po kąpieli i czeka w łóżeczku,
żebyście powiedzieli jej dobranoc. Oboje!
PROPOZYCJA 47
Mała oplotła rączkami szyję Franceski.
- Kocham ciÄ™, Fran.
-Ja ciebie też, maleńka. I Toma także. A teraz
zaśnij szybko, dobrze? Bo Tom już śpi.
Teraz przyszÅ‚a kolej na profesora, któremu dzie­
wczynka przypomniała o obiecanej wyprawie do zoo.
- A teraz, Fran, opatul mnie kołderką.
Więc to zrobiła, a Renier przyglądał się im spod
spuszczonych powiek.
W salonie rzekł:
- Dzięki za kawę i kanapki. Muszę już iść.
- Peggy byÅ‚a bardzo szczęśliwa, że pan jÄ… od­
wiedził. - Odepchnęła od siebie myśl, że ona także
poczuła się szczęśliwa. - Zje pan porządny posiłek
przed pójściem spać, prawda?
Wyglądał, jakby miał zamiar się roześmiać.
- Z całą pewnością.
Uśmiechnął się do Lucy, położył na moment dłoń
na ramieniu Franceski i wyszedł.
- Cieszę się na pójście do zoo - rzekła Lucy.
-Tak, może być bardzo przyjemnie, a Peggy
będzie zachwycona. Muszę znalezć jej jakieś koleżanki [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sliwowica.opx.pl
  •