[ Pobierz całość w formacie PDF ]
powiedzieliby wszyscy; Stary król był lepszy, wolimy ojca niż syna". Więc
musiał pokazać, że właśnie on jest lepszy.
Wolał iść powoli, ostrożnie, a wreszcie po co miał się śpieszyć? I tak Maciuś
nie może prowadzić wojny, bo wojsko chodzi do szkoły, a dzieci psują
armaty. Tam w stolicy Maciusia siedzi i czuwa mÄ…dry szpieg-dziennikarz i
pilnuje, żeby robić jak największy nieporządek i zamieszanie. Doskonale się
stało, że dzieci, a może więcej nawet, szpiedzy popsuli koleje i telegrafy. Ani
się Maciuś nie dowie tak prędko o wojnie, ani nie będzie mógł wysłać
wojska tyle, ile potrzeba.
Tak myślał syn starego króla i wcale się nie śpieszył. Niech wojsko się nie
męczy, żeby mogło stoczyć bitwę przed stolicą Maciusia. Bo jasne było, że
jedna bitwa być musi.
Idą wojska, idą, idą, nikt ich nie zatrzymuje. Ludność widzi, że nikt jej nie
broni, zresztÄ… zagniewani na Maciusia nie tylko siÄ™ nie broniÄ…, ale nawet
się cieszą i witają nieprzyjaciela jak zbawcę. Hajda dzieci, do szkoły,
skończyły się Maciusiowe rządy... Aż tu nagle ktoś idzie i powiewa białą
chorÄ…giewkÄ….
Aha, już się Maciuś dowiedział o wojnie.
Przeczytał młody król list Maciusia i zaczął się śmiać.
Oho, hojny wasz Maciuś, połowę złota mi daje. Taki prezent, ho-ho, kto by
się nie połakomił?
Co mam odpowiedzieć mojemu królowi? Jeżeli połowa złota za mało,
możemy dać więcej. Proszę o odpowiedz.
No to powiedz swojemu Maciusiowi, że z dziećmi się nie układa, tylko się
je bije. I więcej mi żadnych listów nie przynoś, bo i tobie może się dostać.
Ruszaj, a żywo!
List Maciusia rzucił na podłogę i podeptał nogami.
Wasza królewska mość, prawo międzynarodowe wymaga, żeby na listy
królewskie odpisywać.
No dobrze, wiec odpisze.
I na liście Maciusia, pogniecionym i zabłoconym, napisał tylko trzy słowa:
Nie ma głupich!
Tymczasem stolica dowiedziała się o wojnie i o liście Maciusia i z
niecierpliwością oczekiwała odpowiedzi. A tu przychodzi taka odpowiedz.
Rozzłościli się wszyscy:
A to zarozumialec. Ordynus taki. Poczekaj, już my ci pokażemy!
I miasto nie na żarty zaczęło się szykować do obrony.
Już my ci pokażemy.
Wszyscy, jak jeden stanęli po stronie Maciusia. Zapomnieli o urazach i
gniewach, a pamiętali o zasługach Maciusia. I teraz nie jedna, ale wszystkie
gazety pisały o Maciusiu-reformatorze, o Maciusiu-bohaterze.
W fabrykach dzień i noc pracowano. Wojska się ćwiczyły na ulicach i na
placach. Wszyscy powtarzali słowa Maciusia:
Zwyciężyć albo zginąć.
Co dzień nowe wiadomości i plotki; jedne złe, drugie dobre:
Nieprzyjaciel zbliża się do stolicy.
Smutny król obiecał Maciusiowi pomoc.
Bum-Drum przysyła wszystkie czarne wojska.
A kiedy Klu-Klu wyprowadziła swoich tysiąc czarnych dzieci na ulicę, taki
zapał ogarnął mieszkańców, że obrzucili ją kwiatami i nosili na rękach. A
było sporo takich, którzy mówili:
Wprawdzie Klu-Klu jest strasznie czarna, ale znów nie tak, żeby się z nią
Maciuś już zupełnie nie mógł ożenić.
Tymczasem nieprzyjaciel naprawdę się zbliżał.
No i wreszcie zaczęła się bitwa.
W mieście słychać było strzały. Wieczorem ludzie powłazili na dachy i
mówili, że widzą ogień. To nie była prawda.
Na drugi dzień bitwy strzały słychać już było mniej wyraznie.
I wszyscy mówili, że to znaczy, że Maciuś zwyciężył i teraz goni
nieprzyjaciela.
Trzeciego dnia cicho było.
Nieprzyjaciel pewnie uciekł daleko.
Ale przyszła wiadomość z pola bitwy, że nieprzyjaciel wprawdzie cofnął się
o pięć wiorst, ale nie został rozbity, tylko zajął okopy, które sobie przedtem
na wszelki wypadek przygotował.
A można było wygrać bitwę, tyle że armat i prochu miał Maciuś mało. Można
było wygrać bitwę, bo nieprzyjaciel nie był przygotowany, że tak silnie
stolica bronić się będzie; ale musiał Maciuś bardzo oszczędzać prochu, żeby
nie zostać bez niczego. Szkoda, ale co robić.
Tymczasem do nieprzyjacielskiego króla przyszedł szpieg-dzien-nikarz.
Rzucił się na niego z wściekłością młody król:
Coś ty mi nagadał, że Maciuś nie ma ani prochu, ani armat. Ach, ty taki
siaki! %7łebym nie był ostrożny, to mogłem przegrać wojnę.
Dopiero szpieg opowiedział, co było, że go Maciuś odkrył, że do niego
strzelał, że ledwo uciekł i tydzień cały ukrywał się w piwnicy, że musiał ich
ktoś zdradzić, bo Maciuś wyszedł na miasto i sam widział, jaki jest
nieporządek straszny. Opowiedział o Felku, no o wszystkim.
Z Maciusiem nie jest dobrze: prochu ma mało i armat mało. Ale bronić się
łatwiej niż napadać. A przy tym jest blisko stolicy i ma wszystko blisko. A
my musimy z daleka przywozić. Sami nie damy rady. Przyjaciel żółtych
królów musi nam przyjść na pomoc.
Musi, nie musi. On mnie nie bardzo lubi. A zresztÄ…, jak przyjdzie na
pomoc, trzeba się z nim dzielić.
No, trudno.
A może lepiej było wziąć połowę złota samemu i przerwać wojnę?"
pomyślał młody król.
Ano, stało się.
Więc szpieg zaraz wyjechał do stolicy króla przyjaciela żółtych królów, i
zaczyna go namawiać, żeby wystąpił przeciw Maciusiowi.
Ale ten nie chce.
Maciuś nic mi złego nie zrobił. Dopiero szpieg zaczyna go namawiać.
Powinien wystąpić, bo i tak Maciuś przegra wojnę. Przecież młody król jest
już koło stolicy. Jeżeli tyle drogi sam uszedł, i teraz sobie sam poradzi. I co
wtedy? Wszystko wezmie dla siebie. Młody król wcale nie potrzebuje
pomocy, tylko chce, żeby królowie po równo się podzielili, żeby nie było
zazdrości.
Więc dobrze: poradzę się jeszcze ze smutnym królem. Albo razem
wystąpimy, albo żaden.
Jak długo mam czekać na odpowiedz?
Trzy dni.
Dobrze.
Pisze więc przyjaciel żółtych królów do smutnego króla, co on chce robić, a
tu przychodzi odpowiedz, że smutny król jest ciężko chory i nie może
odpowiedzieć.
A tu przychodzi list od Maciusia, żeby jemu pomóc, bo na niego
niesprawiedliwie napadli:
Patrzcie tylko jaki on jest: udawał przyjaciela, niby podarował mi port i
sprzedał okręty. A teraz wysadził w powietrze dwie fortece, skorzystał, że
dzieci popsuły telefon i telegraf, wszedł ze swoim wojskiem! A jak ja się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]