[ Pobierz całość w formacie PDF ]

myśleć" - naśladowała mowę i
ruchy księdza Ala.
- A ja odpowiem - mówiła z
udaną troską Terenia - "księże
dobrodzieju, mam już piętnaście
lat, zaraz będę starą panną,
której nikt potem nie zechce". -
I gruchnęły wszystkie
dziewczęcym, beztroskim
śmiechem.
Tego dnia pecha miał biedny
Zbyszek, który pod pretekstem
pilnej potrzeby, w godzinie
ciszy wymknÄ…Å‚ siÄ™ z sali i
powędrował do fontanny. Plan
miał już od wczoraj świetnie
ułożony, przyniósł ze sobą nawet
miseczkę z wodą, postawił ją
koło basenu i wziął się do
dzieła. Złote rybki, niczego nie
przeczuwajÄ…c, spokojnie
wygrzewały się w słońcu. Zbyszek
przyczaił się i już miał jedną w
ręku, ale rybka wyślizgnęła się
i prysnęła w wodę, a Zbyszek,
straciwszy równowagę, ze
strasznym krzykiem wpadł głową
do basenu, zaczepiwszy siÄ™ na
szczęście nogami o brzeg
marmurowy. Pośpieszono na
ratunek i wyłowiono przerażonego
chłopca. Uderzył się co prawda
głową w dno, ale piasek uratował
ją od rozbicia. Za karę musiał
leżeć całe popołudnie i łykać
nienawistne proszki.
Odjeżdżająca gromadka z żalem
nazajutrz żegnała białe gołębie
i zaczarowaną fontannę, z cało
spoczywajÄ…cymi na jej dnie
skarbami. Samochody dowiozły
dzieci do Nukundi, które nie
jest wymarzonym miejscem z
bajek, chociaż znajduje się w
tajemniczych Indiach.
Nukundi, jest to mała, brudna
dziura, z paroma naprędce
skleconymi domkami, w których
mieszkają urzędnicy celni.
Suk, * z niewielką ilością
sklepów, raczej straganów, żywi
nielicznych mieszkańców,
zatrudnionych przy urzędzie i
nowo położonej linii kolejowej,
Å‚Ä…czÄ…cej Indie z PersjÄ….
Suk - wschodni bazar.
Na stacji stał już długi
pociÄ…g, z wielkÄ… lokomotywÄ… na
przedzie. Kaziunia natychmiast
podbiegła do niego.
- Kulej, kulej! - cieszyła
się, a oczy jej szukały
eszalonu.
Krzysztof z ulgą zauważył, że
nie ma tiepłuszek ze strasznymi,
od zewnÄ…trz zamykajÄ…cymi siÄ™
drzwiami.
- Jak duża gąsienica wygląda
ten pociąg - zachwycał się
Wincuk.
Dzieci podziwiały lokomotywę,
której potężne rozmiary
imponowały im.
- Taka lokomotywa, to dowiezie
chyba na koniec świata i nie
zmęczy się nigdy - mądrzył się
duży Józek.
- Pewnie, taka wielka.
Ulokowano siÄ™ w wygodnych,
szerokich wagonach, w których
ławki co prawda były drewniane,
ale właśnie to, że nie były
wyścielane, zabezpieczało
jadÄ…cych przed nadmiernym
gorącem, które miało powiększać
siÄ™ w miarÄ™ jazdy. Wagon
restauracyjny z hinduskÄ…
obsługą, budzącą swym
egzotycznym wyglÄ…dem
zaciekawienie wśród dzieci, był
ulokowany na końcu pociągu i z
niego to zwinni kuchcikowie
roznosili po wagonach jedzenie.
Po pierwszej kolacji,
przyprawionej korzeniami na
sposób hinduski, dzieci męczyło
pragnienie i piekło je mocno
w żołądkach.
Noc przeszła z tego powodu
niespokojnie. Rankiem
opuszczono Nukundi.
- Uważaj dobrze po drodze, bo
może gdzieś będzie czekał na
ciebie maharadża ze skarbami i
słoniami - śmiała się Ala do
Tereni.
- Uuu... - pogwizdywała
zawadiacko prawdziwa tym razem
lokomotywa. - Uuu...
* * *
%7łołnierskie serca są zawsze
jednakie. Na widok dziecka, na
pewno sięgnie żołnierz
stwardniałą od karabinu ręką do
plecaka po czekoladę, którą z
prostotÄ… ofiaruje malcowi. I tu,
i tam, i wszędzie. Bo taki to
już żołnierski obyczaj. Więc i w
Indiach, gdy na którejś ze
stacyj zatrzymały się naprzeciw
siebie pociąg z dziećmi i pociąg
z wojskiem hinduskim, rozbłysły
w uśmiechu białe zęby i
wyciągnęły się ciemne ręce,
pełne słodkich podarków. Dzieci
odwzajemniały się czym mogły,
sercem i pieśnią. Rozjechali się
potem w dwie przeciwne strony,
pełni ciepłej sympatii
wzajemnej.
%7łołnierze hinduscy - i dzieci
polskie.
Jerzyk Trembacz
W Delhi, na zebraniu Koła Pań
Czerwonego Krzyża, któremu
przewodniczyła lady Brands,
uchwalono, że oficjalne
powitanie sierot polskich
nastÄ…pi dopiero tutaj.
Zawiadomiono o tym bratni
Komitet w Quetcie, który w
odpowiedzi zakomunikował, że
wobec tej decyzji urzÄ…dzi dla
przejeżdżających dzieci tylko
bufet z zimnymi napojami.
Rozpoczęto przygotowania.
Panie jezdziły z Delhi do
Bombaju i z powrotem,
korespondowały, telefonowały,
spisywały i liczyły. Wreszcie
praca była zakończona.
- Jutro o godzinie osiemnastej
- zawiadomiła lady Brands
zebrane na posiedzeniu
członkinie Koła - dzieci
przyjadÄ… do Delhi.
W Quetcie, jak było umówione,
goszczono dzieci tylko zimnymi
napojami. Pragnienie i gorÄ…co
dawało im się we znaki, za
ciepłe na tutejszy klimat
ubrania grzały, buzie dzieci
były jak piwonie, a pot
kroplisty ściekał po ich
twarzach i szyjach. Napoje
cieszyły się dużym wzięciem,
chociaż w każdym wagonie, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sliwowica.opx.pl
  •