[ Pobierz całość w formacie PDF ]
równych. Wszyscy wybuchnęli śmiechem, widząc, jak ogromny Wookie z zakłopotaniem spogląda
na Luke'a, zgniecionego prawie na miazgę w jego uścisku. .
- Wiedziałem, że wrócicie! - krzyczał Luke. - Po prostu wiedziałem. Gdyby nie wy, byłbym teraz
chmurą pyłu!
Solo nie stracił swej zwykłej pewności siebie.
- No cóż, nie mogłem przecież pozwolić, żeby jakiś latający chłopak z farmy sam walczył z całą
stacją bojową. Poza tym zaczynałem się domyślać, jak to się skończy i czułem się okropnie, Luke...
zostawić cię, żebyś sobie przypisał sukces i zgarnął całą nagrodę...
Nagle przez tłum przedarła się szczupła postać w rozwianej szacie i w sposób zupełnie nie
senatorski rzuciła się na Luke'a.
- Zrobiłeś to! - powtarzała Leia. - Udało ci się! Luke chwycił ją w ramiona i zakręcił wokół siebie.
Potem Leia podeszła do Solo i także go uściskała jak można było się spodziewać, Korelianin nie
był tak zmieszany.
Nagle zakłopotany powszechnym entuzjazmem Luke odwrócił się i spojrzał z aprobatą na
wymęczony myśliwiec. Potem powędrował wzrokiem w górę, ku wysokiemu stropowi hangaru.
Przez moment zdawało mu się, że słyszy coś, jakby ciche westchnienie, jakby pewien szalony
starzec rozluzniał mięśnie, co zwykł robić w chwilach zadowolenia. Był to pewnie tylko gorący
wiatr tego porośniętego wilgotną dżunglą świata, lecz Luke uśmiechnął się do tego, co zdawało mu
się, że zobaczył w górze.
W ogromnej świątyni było wiele pomieszczeń, które technicy Sprzymierzenia przebudowali na
nowoczesne pracownie, laboratoria, hangary i komfortowe pokoje. Była też wielka sala, tak
klasycznie piękna w swej surowej prostocie, że mimo niedostatku miejsca na księżycu Yavin,
architekci nie zmienili w niej nic, ograniczajÄ…c siÄ™ jedynie do zabezpieczenia jej przed inwazjÄ…
dżungli. Po raz pierwszy od tysięcy lat ta ogromna sala wypełniona była po brzegi. Setki żołnierzy i
techników Sprzymierzenia stały w szeregach na równej, błyszczącej jak szklana tafla, kamiennej
podłodze. Zebrali się tu po raz ostatni przed odlotem do swoich domów i nowych zadań
stanowiących świadectwo siły i możliwości powstania.
Delikatny powiew poruszał lekko chorągwiami planet, które udzielały pomocy Sprzymierzeniu. W
odległym końcu głównej nawy stała na podwyższeniu, ubrana w przepisową biel, Leia Organa w
otoczeniu przywódców Sprzymierzenia. U wejścia ukazała się grupka postaci. Jedna z ruch, wielka
i kosmata, rozglądała się niespokojnie, jakby szukała drogi ucieczki, lecz jej towarzysz przywołał ją
do porządku. Minęło kilka minut nim Luke, Han, Chewie i Threepio przeszli szpalerem do
przeciwnego końca sali.
Zatrzymali się przed Leią. Między siedzącymi w pobliżu dostojnikami Luke rozpoznał generała
Dodonnę. Po chwili z boku wynurzył się znajomy, baryłkowaty kształt R2D2, który dołączył do
grupy i zajÄ…Å‚ miejsce obok zdumionego Threepio.
Chewbacca nerwowo przestępował z nogi na nogę i wyraznie okazywał, że wolałby znajdować się
teraz gdzie indziej. Solo szturchnął go mocno, widząc, że Leia występuje naprzód. Jednocześnie
pochyliły się chorągwie planet i wszyscy zebrani w wielkiej sali zwrócili twarze w kierunku
podwyższenia.
Księżniczka włożyła ciężki, złoty łańcuch na szyję Solo, potem Wookiego - musiała stanąć na
palcach, by to zrobić - wreszcie Luke'a. Potem skinęła ręką w stronę tłumu. Natychmiast prysnął
uroczysty nastrój i każdy mężczyzna, kobieta i robot mógł dać pełny wyraz swym uczuciom.
Stojąc tak wśród rozkrzyczanego tłumu, Luke nie myślał teraz o swej przyszłości, może wśród
powstańców, a może poświęconej pełnym przygód rejsom z Hanem Solo i Chewbaccą. Zamiast
tego, choć Han twierdził, że nie warto, myślał wyłącznie o Lei.
Zauważyła jego spojrzenie, lecz tym razem uśmiechnęła się tylko.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]