[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nie, człowiek i tak pragnął zyskać aprobatę jej członkiń.
Jak dotąd wszystko układało się raczej pomyślnie. Wyglądało na to, że dobrze się bawią i
są pod wrażeniem. Przynajmniej A. A. i Lili, bo naprawdę trudno było stwierdzić, co myśli
sobie Ashley. Lauren wcześniej poczuła się jakby wyrzucona poza nawias, kiedy
wszystkie trzy pokazały się w tych samych okryciach. Wylądałyjak z jakiegoś tandetnego
girls bandu. Dlaczego tak się uparły, żeby ciągle nosić to samo? Jednak pózniej Lauren z
ulgą stwierdziła, że kiedy pozbyły się płaszczyków i okularów słonecznych, pod spodem
każda miała na sobie co innego - Ashley jasny kaszmirowy sweter i wełniane szorty, Lili
tunikowÄ… bluzkÄ™ i obszerny kardigan oraz legginsy, a A. A. po prostu czarny golf i czarne
spodnie.
- Niedługo lądujemy - oznajmiła i wyłączyła telewizor. Zaczęła zbierać z podłogi
porozrzucane opakowania od cukierków, puste pudełka po czekoladkach i napoczęte
opakowania chipsów. Nie uszło jej uwagi, że żadna z zaproszonych przez nią dziewczyn
nawet nie kiwnęła palcem, żeby jej w tym pomóc. Mało tego, Ashley nawet położyła nogi
w butach do konnej jazdy na blacie ulubionego wiśniowego stolika tatusia. Lauren miała
ochotÄ™ po-
wiedzieć Ashley, że tutaj nie kładzie się nóg na stole, lecz zabrakło jej odwagi.
-Już jesteśmy na miejscu? - spytała Ashley. Lauren dostrzegła wymianę
porozumiewawczych spojrzeń z pozostałymi dwiema dziewczynami.
-W takim razie przeprosimy cię na chwilkę - odezwała się Lili. Wszystkie trzy pochwyciły
torebki od Fendiego i sportowe torby z takim samym logo, po czym udały się w kierunku
tylnej części samolotu. Czy powinna pójść za nimi? Przecież wyraznie dały jej do
zrozumienia, że sobie tego nie życzą. Ale zaraz, to chyba jej samolot? Lauren znów
znalazła się w kropce. Za każdym razem, gdy już jej się wydawało, że złamała kod, że
rozszyfrowała Klikę (modne ciuchy - są; mieć czym zaszpanować - miała; zachowywać się
tak, jakby się było pępkiem świata - załatwione), na jaw wychodziły kolejne, nieznane jej
tajemne reguły gry.
Po paru minutach Klika objawiła się z powrotem. Grube swetry i ciepłe buty odeszły w
niebyt. Ashley miała na sobie bezrękawnik i mini sukienkę A-Line oraz klapki od Prądy;
Liii ubrała się w zwiewną letnią sukienkę z cieniutkimi ramiączkami założoną na cieniutki
T-shirt, a do tego korkowe koturny; natomiast A. A. w polo od Lilly Pulitzer, bermudy i
buty na płaskim obcasie od Chloe. Nawet cerę miały inną - na ich skórze pojawiła się
opalenizna!
- O, znalazłyście solarium. Nie wiedziałam, że tam jest!
- zażartowała Lauren, starając się nie dać po sobie poznać, jak bardzo czuje się
wyobcowana. Jak na złość zapomniała w zeszłym tygodniu o wizycie w salonie Mystic.
Utrzymanie nowego looku wymagało sporo pracy, z trudem nadążała - cóż, pewnie brak
jej było jeszcze wprawy. Tymczasem na jej głowie pojawiły się już odrosty wijące się jak
dawniej, przed metamorfozą. Okropność.
- Solarium w puszce - wyjaśniła A. A., pokazując Lauren pojemnik w aerozolu. - Chcesz?
Proszę bardzo! - zawołała i psiknęła nim Lauren prosto w twarz, zanim ta zdążyła
cokolwiek powiedzieć.
Lauren zachłysnęła się gęstą mgiełką i zaczęła kaszleć; odpędziła A. A. machnięciem ręki,
lecz było już za pózno. Czuła, że jej twarz przybiera oranżowy odcień.
- W Los Angeles nie można nosić tego samego, co w San Francisco - oznajmiła Lili,
składając swoje ciepłe ubrania.
- To nie tylko inny klimat, ale też zupełnie inny styl.
- Dokładnie - przyznała jej rację A. A., wciskając pojemnik z opalaczem do torebki. - Tam
przez cały rok jest lato. Za to w Nowym Jorku możesz nosić się tak samo jak w San
Francisco.
- No właśnie - skwitowała Lili.
- Nie będzie ci przeszkadzało, że zostawimy tutaj nasze rzeczy? - spytała Ashley, a
następnie w dobrym starym
stylu zmierzyła Lauren od stóp do głów, dokonując oceny jej kombinezonu i zatrzymując
spojrzenie na wysokich butach. - Nie będzie ci w tym za gorąco? - spytała ze złośliwym
uśmieszkiem.
Lauren pozostało tylko mieć nadzieję, że nie czeka jej jeden z tych upalnych dni, kiedy w
Południowej Kalifornii temperatura przekracza trzydzieści stopni. Była wściekła na siebie,
że nie pomyślała o ciuchach na zmianę, tak jak one. Chociaż z drugiej strony, mogłyby być
tak miłe i powiadomić ją o swoich planach.
No i w tym właśnie rzecz. Dziewczyny z Kliki nie były miłe. Nie były jej przyjaciółkami.
Udało jej się podstępem przedrzeć za aksamitną linę strzegącą wejścia do klubu, lecz nie
do sali dla VIP-ów. Nie była jedną z nich. Przynajmniej na razie.
20
DZIEWCZYNY CHC SI ZABAWI
To była tylko godzina lotu prywatnym odrzutowcem I do Los Angeles, ale Ashley ta [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sliwowica.opx.pl
  •