[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Tacy mali chłopcy jak ty nie powinni się nimi interesować.
- Może dla ciebie jestem małym chłopcem, kuzynie, ale kobiety od dawna patrzą na
mnie innym okiem.
- Tariku, kochanie - zamruczała Wendell. - Ty przecież nie możesz iść spać. Dopiero
zaczął się wieczór. Twoja... przyjaciółeczka musi być na pewno zmęczona tym krojeniem i
obieraniem, ale my, jak zapewne pamiętasz, dopiero zaczynamy żyć o tej porze - zakończyła,
trzepocząc rzęsami.
- Oczywiście, złotko - powiedziała sarkastycznie Kady. - Chyba powinieneś pomóc
Wendell przy motorze. ZresztÄ… znajdziecie sobie tysiÄ…ce innych rzeczy do roboty. A ja
posiedzę sobie spokojnie w bujanym fotelu i trochę poszydełkuję. Dobranoc wszystkim.
Tarik wszedł za nią do domu, ale zatrzymał się u stóp schodów. Na jego twarzy malował
się ból.
- ZostanÄ™ jeszcze chwilkÄ™.
Kady zadarła głowę. Nie obchodziło ją zupełnie, co robi Jordan, ale zerknęła w kierunku
drzwi i zauważyła, że Wendell uważnie przysłuchuje się rozmowie. A w jej oczach pojawił
się wyraz takiego zadowolenia, że Kady aż poczuła ucisk w sercu.
- Rób, co chcesz - rzekła Kady i ruszyła wolno na górę, ale Tarik chwycił ją za rękę.
- To nie jest tak, jak myślisz - powiedział cicho, żeby inni nie mogli go słyszeć. -
Muszę załatwić pewną sprawę. Przyjdę, jak tylko będę mógł.
- Czyżbyś sądził, że mam ochotę zostać z tobą sama? - syknęła, patrząc na niego
z góry.
Wyglądał tak, jakby jej nie słyszał.
- Ponad wszystko w świecie pragnę spędzić z tobą noc, ale muszę...
- Nie trać czasu. Wracaj do kuzynki. A może Leonie przyjechała do ciebie z wizytą?
My naprawdę nie mamy w stosunku do siebie żadnych zobowiązań, z wyjątkiem...
Nie dokończyła, bo przeskoczył przez poręcz, wziął ją w ramiona i zaczął całować do
utraty tchu.
- Najwyższy czas, żebyśmy przestali udawać, nie sądzisz? Rozumiesz równie dobrze
jak ja, że jesteśmy sobie przeznaczeni. Od chwili, gdy popatrzyłem ci w oczy, wiedziałem... -
przerwał i zatknął jej za ucho kosmyk niesfornych włosów.
- Co wiedziałeś? - spytała, podnosząc na niego wzrok.
- %7Å‚e ciÄ™ kocham.
- Nieprawda! - powiedziała, usiłując go odepchnąć.
Do tej pory dwóch mężczyzn wyznało jej miłość. Obaj kłamali. Gregory chciał ją
wykorzystać dla pieniędzy, a Cole...
- To prawda - powiedział, nie wypuszczając jej z objęć.
- Kochamy się od dawna. Być może kochaliśmy się, zanim jeszcze zdążyliśmy się
poznać.
- Bzdura!
147
- Nie musisz mi teraz wyznawać miłości - powiedział - najpierw powinienem
zasłużyć na twoje zaufanie.
- A co z twoimi zaręczynami z tą kościstą Leonie? - syknęła.
- Zerwałem je tego samego dnia, gdy cisnęłaś papiery na podłogę. Ta kobieta zniknęła
z mojego życia.
- Nie wierzę - szepnęła, starając się nie patrzeć mu w oczy. - Ledwo się znamy, a ty
przyjechałeś tu wyłącznie z powodu tej klauzuli.
- Nie ma żadnej klauzuli - powiedział cicho.
- %7łyjesz w zupełnie innym świecie niż ja i... - Co to znaczy: nie ma klauzuli .
- O tak lepiej - powiedział, bo Kady przestała mu się wreszcie wyrywać. - Wszystko
wymyśliłem. Jestem dobrym aktorem.
- Nie aktorem, tylko kłamcą!
- Jak go zwał, tak go zwał. Mmm, jak ty cudownie smakujesz - mruknął, całując jej
szyjÄ™.
- Co to znaczy, że nie ma klauzuli? - powtórzyła, odsuwając się od Tarika. - Co
napisała Ruth? I dlaczego tu przyjechałeś?
Tarik niechętnie wypuścił ją z objęć. Wiedział, że nie zdoła odpowiedzieć rozsądnie na
żadne pytanie, jeśli nie przestanie jej dotykać.
- Ruth Jordan zostawiła mi list, w którym pisała, że dzięki tobie Cole Jordan będzie
żył dłużej niż dziewięć lat. Wierzyła, że ci się to uda. Zwróciła się do mnie z prośbą, żebym
udzielił ci pomocy.
- Ale ty uważasz, że niczego nie dokonam.
- Nie chcę, żebyś próbowała.
- Dlaczego? - spytała podejrzliwie.
- Bo mój przodek zginął od kul. Jeśli spróbujesz go ocalić, sama możesz zginąć
podczas strzelaniny.
- Nawet mi to do głowy nie przyszło.
- Obie nie wzięłyście pod uwagę wielu rzeczy. Na przykład tego, że każdy sąd
obaliłby taki testament. Jak również zapomniałyście o tym, że moja rodzina od dawna znała
treść ostatniej woli Ruth Jordan. Podjęliśmy odpowiednie środki ostrożności.
Kady zamrugała oczami, próbując zrozumieć, o czym on właściwie mówi.
- A więc zastawiłeś na mnie pułapkę?
- Mniej więcej.
- Ale pan Fowler...
- On nic nie wie. Najpierw sądził, że wszystko odziedziczyłaś, a pózniej na twoje
polecenie oddał mi cały majątek. - Gdy zobaczył wyraz jej twarzy zrozumiał, że powiedział
zbyt wiele. - Kochanie, może dokończymy pózniej? Te schody nie są idealnym miejscem na
takie rozmowy...
- Chcesz mi opowiedzieć, jak się ze mnie wyśmiewałeś i jak mnie okłamałeś.
- Rzeczywiście nie byłem z tobą szczery, ale miałem ku temu istotne powody.
- Jakie? - spytała przez zaciśnięte zęby.
- Już pierwszego dnia zrozumiałem, że cię kocham, ale chciałem się przekonać, czy
odwzajemniasz to uczucie.
- Nie kocham cię - odparła ze złością. - Zrobiłeś ze mnie idiotkę. Nie mogę na ciebie
patrzeć. - powiedziała, próbując go wyminąć.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]