[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Wiesz, o czym ona mówi? - spytał Kane a.
Odpowiedział mu Rafę:
- Ta słodka, delikatna istota, która wygląda, jakby umiała tylko haftować, powozi wozem
zaprzężonym w cztery konie.
- Mogę i w dwanaście - oświadczyła i znów razem z Edanem zanieśli się od śmiechu.
- Potrafi też rozpłaszczyć chłopaka swojego wzrostu - dodał z dumą Kane - wyjść z własnego
wesela, żeby szukać upartego męża, który zrobił z siebie idiotę przed całym miastem. Zapłaciła mojej
kochance, żeby się wyniosła z miasta. No, a jak potrafi krzyczeć. - Przerwał w tym momencie i
zawstydził się nieco.
Leander spojrzał na Houston - objęci z Edanem siedzieli na podłodze, pękając ze śmiechu.
Zauważył, że Kane patrzy na Houston z dumą i miłością.
- I pomyśleć, że nazywałem ją lodowatą księżniczką - mruknął Lee.
Kane kołysał się na piętach i trzymając kciuki w szlufkach od paska powiedział:
- Ja stopiłem ten lód.
Lee i Rafę wybuchnęli śmiechem.
- Zrób lepiej coś z tym kawałkiem lodu, nim stopnieje do końca i zniknie w szparze od
podłogi. Chyba nie chcesz jej stracić.
Kane pochylił się i wziął ją w ramiona.
- Nigdy nie pozwolę tej damie odejść.
Wciąż się śmiejąc, przytuliła się do niego, gdy niósł ją w kierunku schodów.
- O, nie. Nic nas nie rozdzieli - powiedział Kane. Ani inne kobiety, ani żadne moje dzieci, o
których nie wiem, ani kat. Chyba dlatego tak ją kocham. Nie mam racji, Houston?
W jej oczach błyszczały gwiazdy. Gdy na niego spojrzała, szepnął jej do ucha tak, żeby nikt
oprócz nich nie słyszał:
- Wyjaśnisz mi na górze, co to znaczy prezentowanie muskułów . I proszę, Houston, nie
zacznij znowu się śmiać.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]