[ Pobierz całość w formacie PDF ]

46
Tylko nie przez ludzi. I nie przez istoty, którym spodobaliśmy się na pierwszy rzut
oka.
Drugiego września o piątej osiemnaście rano, czasu Budorusa, dysze czoło-
we naszych rakiet buchnęły strugami gazu. Byliśmy już na kursie orbitalnym. Za
kilka minut rozpoczniemy pierwsze okrążenie globu.
W tym momencie po raz trzeci rozjęczały się w kabinie  Urana sygnały alar-
mowe.
 To już przesada  mruknął Riva, uderzając w klawisze pulpitu.
 Aączność  upomniałem machinalnie.
Ale Snagg nie odpowiedział. Zauważyłem, że sprawdza coś szybko, zestawia-
jąc w kalkulatorze wskazania głównych zespołów neuromatu. Oderwałem wzrok
od ekranu i spojrzałem na wskazniki. Tak. To wyglądało inaczej. Tym razem au-
tomaty potrafiły nam powiedzieć dostatecznie dużo. I nic dziwnego. Wszystkie
zespoły komputera reagowały na coś, co było bardzo jasno określone w ich pro-
gramach. Bliskie sÄ…siedztwo ziemskiego statku.
 Stop w szyku  rzuciłem.
Ogień przed nami wzmógł się do potężnego, ciągłego wybuchu.
Snagg pochylił się do mikrofonu i mówił spokojnie, tylko odrobinę podnie-
sionym głosem:
 Uwaga, ludzie. Przed wami statki z Ziemi. Uwaga, ludzie. Przed wami
statki z Ziemi. Zgłasza się ekipa inforpolu.
W pulpicie centrali komunikacyjnej płonął rój zielonych światełek. Wszystkie
trzy statki wysyłały głos Snagga, wzmocniony bateriami generatorów, szerokim
pasmem w stronę, gdzie automaty odkryły ziemski pojazd. Ale czujniki, które
miały potwierdzić odbiór, pozostały milczące i ciemne.
Klucz zastopował.
 Sonda!
W kabinie rozległo się ciche plaśnięcie. Równocześnie w rogu głównego ekra-
nu zapłonął niewielki czworobok. Wizja, którą podawała sonda komunikacyjna,
wystrzelona z ładowni  Urana . Trwało to pięć, może sześć sekund. Nagle czwo-
robok zmatowiał, chwilę falowały w nim pasma, szare i granatowe, potem obraz
rozmazał się, a kiedy ponownie ujrzeliśmy ostre światła gwiazd, ekran jaśniał
w całym wymiarze. Równocześnie umilkł sygnał łączności, przekazywany bez-
pośrednio komputerowi.
 Sonda  powtórzyłem spokojnie.
Zabawa zaczęła się od początku. Druga sonda została pożarta przez przestrzeń,
tak samo gładko jak pierwsza. Następnie identyczny los spotkał trzecią i czwartą.
Na ekranie widniał teraz powiększony wycinek powierzchni globu. Nad nią,
jakby tuż nad najwyższym ze szczytów, otaczających kratery, unosiło się coś, co
było niewidoczne dla naszych oczu, ale co wyraznie wskazywała biała strzałka
tachdaru. Tak, to był metal.
47
 Obejrzmy to z bliska  zdecydowałem.
 Kwark i  Merkury poszły przodem.
Pierwszą rakietę dzieliło już od obiektu niewiele ponad dziesięć kilometrów.
Raptem, bez najmniejszego sygnału ostrzegawczego pulpity kontrolne  Merkure-
go przed fotelem Snagga ściemniały, zgasły, na moment zapłonęły znowu dzie-
siątkami kolorowych zrenic wskazników, po czym jakby je zamknęły. Tym razem
na dobre.
Snagg odczekał chwilę. Półtorej, dwie sekundy. Widział to samo co ja. Ha-
mownice  Merkurego strzeliły gwałtowną serią. Drugą. Na odmianę błysnęło za
rufą statku. Dysze głównego ciągu. Rakieta manewrowała, jakby chciała zawrócić
w miejscu. Widziałem raz coś takiego na poligonie. Nie skończyło się najlepiej.
 Sprzężenie?
Snagg nie odpowiedział. Uniósł się gwałtownie w fotelu. Jednym szarpnię-
ciem zerwał plombę z przekaznika automatycznego sterowania.
Dał mu pełną blokadę. Pomogło. Dysze  Merkurego ściemniały.
Snagg cofnął ręce od pulpitu. Chwilę nie robił nic. Przyjemnie na niego pa-
trzeć, kiedy pracuje. To te stymulowane reakcje nerwowe, lata ćwiczeń, psycho-
tron i miniaturowe diody laserowe. ZresztÄ… mniejsza z tym.
 Merkury trwał bez ruchu. Ręce Snagga poruszały się teraz wolniej. Zapro-
gramował układ sterowania i ostrożnie, jakby umieszczał zapalnik w odkrytym
miotaczu, sięgnął do dzwigni.
Nic.
Cofnął rękę i powtórzył operację. Tym razem pociągnął dzwignię szybciej,
dwukrotnie.
Ułamek sekundy  Merkury trwał martwo w przestrzeni. Już się zdawało, że
i tym razem nic nie wskóramy, kiedy raptem jego rufowe dysze ożyły. Statek
wykręcił powoli łeb i miękko nabierając prędkości, zaczął zataczać szeroki łuk.
Minęło dziesięć sekund. Jak za dotknięciem różdżki czarodziejskiej wszystkie
światełka pulpitu Snagga błysnęły nagle sygnałami. Dzwignia blokady wróciła [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sliwowica.opx.pl
  •