[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nie rozumiejąc, dokładnie jak tamci trzej mędrcy. I doprowadziła nas do siebie. Dała nam
nadzieję. Dała miłość. A w przyszłości, jeśli za nią podążymy, ofiaruje nam jeszcze więcej,
ofiaruje miłość i szczęście. Chodz ze mną. Chodz ze mną do końca tej drogi. Zrób ten jeden
nieodwołalny krok. Proszę.
Dziewczyna popatrzyła na Juliana oczyma pełnymi łez.
- Czy i dziś może być Boże Narodzenie? - spytała. - Dziś i każdego następnego dnia?
- I nie będą to żadne czary - odparł. - To od nas zależy, czy każdego dnia będziemy
święcić Boże Narodzenie. Czeka nas dużo ciężkiej pracy. Ani na chwilę nie wolno nam
zapomnieć, że każdy dzień naszego życia jest cudem.
- Och, mój panie!
- Julian.
- Julianie.
Popatrzyła nań takim wzrokiem, że w jednej chwili opuściły go wszelkie obawy.
Twarz Verity rozjaśnił promienny uśmiech.
- Wyjdziesz za mnie? - zapytał szeptem.
Verity ujęła jego twarz w dłonie.
- Powinnam bardziej ufać swemu sercu niż głowie - odparła. - Serce mówiło mi, że
łączy nas miłość. Rozum temu zaprzeczał. - Zarzuciła mu ręce na szyję. - Julianie,
najdroższy? Jeśli tylko jesteś pewien swego uczucia... Tak, wierzę ci. Ja też cię kocham.
Kochałam cię miłością bolesną. Tęskniłam, a jednocześnie nie ufałam ci. Kocham cię.
Zamknął jej usta pocałunkiem. Objął ją ramionami i tulił do siebie. Trzymał w
objęciach swój największy skarb i przysięgał w duszy, że nigdy już nie pozwoli jej odejść, że
nigdy na jedną chwilę nie zapomni, iż dana mu została niepowtarzalna szansa - na którą
zresztą nie zasłużył - udania się na pustynię, gdzie nieznaną drogą w nieznanym kierunku
ruszył w pogoń za błędną gwiazdą. Nigdy nie przestanie się cieszyć, że on, cyniczny,
arogancki i pewien siebie, ruszył w drogę, by odzyskać spokój w miłości.
Gdy tonęli w pełnych żaru i pasji objęciach, ściskał w dłoni płócienną chusteczkę,
najcenniejszą pamiątkę po jej ojcu, w którą zawinięta była złota gwiazda. Po chwili zawiesił
klejnot na szyi Verity.
Dary Bożego Narodzenia.
Dary miłości.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]