[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- No - pytam - a on ci siÄ™ podoba?
- Nie wiem - mówi Anna-Maria - miałam z nim seks i nie spodobało mi się.
- Mieliście seks?
- Tak, rozumiesz, nie bardzo chciałam, ale tak wyszło.
- I co?
- Właśnie o tym chciałam z tobą porozmawiać. Rozumiesz, nie całkiem mi się
spodobało.
- A co - to był twój pierwszy seks?
- Nie, nie o to chodzi. Rozumiesz, on przez cały czas tak rytmicznie oddychał.
Pytam go, co ty robisz? a on mówi, że odwleka, znaczy, swój orgazm i dlatego stara się
kontrolować oddech.
- Ciekawe, nigdy o czymś takim nie słyszałem.
- Poczekaj. On oddycha, OK. A mnie, jak myślisz, było przyjemnie?
- Nie wiem - powiedziałem szczerze.
- Miałam wrażenie - ciągnie dalej - że ćwiczy sambę. Tylko bez ubrania.
- Bez ubrania chyba niewygodnie.
- Co niewygodnie?
- No, ćwiczyć sambę.
- No i nie wiem, co mam teraz robić.
- A - mówię - nie próbowałaś powiedzieć mu, żeby nie oddychał?
- A jak ja miałam to zrobić? Co, miałam mu powiedzieć:  Nie oddychaj ? Pierwszy
raz coś takiego mi się zdarzyło.
- Słuchaj - próbuję ją pocieszyć - koniec końców, Alik to dobry chłopak.
Komputerowiec. Może ci jakiś program napisać. Stronę zrobi.
- Niepotrzebna mi strona - Anna-Maria topi kiepa w wodzie i od razu podpala
następnego papierosa. - Boję się go. Nagle zrobił się jakiś szalony. W waszym kraju
wszyscy sÄ… szaleni?
- Oczywiście - zgadzam się - poczynając od prezydenta.
- Słuchaj, porozmawiasz z nim - cicho, niemal szeptem mówi ona. - Znasz jego,
znasz mnie, ciebie posłucha.
- I o co mam go zapytać? Czemu kontroluje swój oddech?
- Nie, w ogóle porozmawiać z nim, czego on w ogóle ode mnie chce.
Porozmawiasz?
- Dobra - zgadzam siÄ™. - JakoÅ› przy okazji na pewno z nim pogadam. Zamkniesz za
mnÄ… drzwi?
- Czekaj - krzyczy i łapie mnie za rękę, ochlapując ciepłą pianą - nie idz. Masz z nim
porozmawiać teraz!
- A on jest tu pod wodÄ… czy co?
- Zaraz przyjdzie.
- Może się ubierzesz?
- Nie, nie, ja zostanÄ™ tutaj, tu czujÄ™ siÄ™ spokojniejsza.
- Aha - mówię - przede wszystkim nurkuj głębiej; tam cię nie znajdzie. Masz piwo?
- Mam wódkę. Wez z kuchni.
W kuchni rzeczywiście jest nadpita butelka wódki, ale nie ma żadnych szklanek,
tylko kubki do herbaty z napisem  Happy Birthday , biorÄ™ kubki, zanoszÄ™ z powrotem do
łazienki, nalewam Annie-Marii, no to, mówię, happy birthday, nerwowo wypija, krztusi
się, traci równowagę i idzie na dno. W tym czasie ktoś dzwoni do drzwi. Idę otworzyć.
Do mieszkania wchodzi Alik, ciągnąc za sobą, jak ciężką rybacką sieć, poranne
głosy ze schodów i swój personalny zapach komputerowca. Prawdziwego komputerowca
zawsze można rozpoznać po zapachu, ten zapach trudno z czymś pomylić i nie można go
nabyć tak po prostu, nie podłączając się do klawiatury. Myślę, że oni pachną Microsoftem.
Alik trzyma w dłoniach skórzany pomarańczowy plecak i gryzie chińską błyskawiczną
zupkę. Zupkę należałoby chyba wrzucić do gorącej wody, mimo to Alik gryzie ją tak
samo, jak grenadierzy z esesmańskich dywizji, zajmując latem czterdziestego pierwszego
na pół senne miasteczko na wschodnim froncie, gryzli swoje suchary.
Alik wita się, mówi, że cieszy się ze spotkania ze mną. Szeptem dodaje, że dobrze,
że tu jestem, i zaczyna z zachwytem powtarzać jakąś historię z życia komputerowców, w
której wszystko trzyma się kupy dzięki regularnemu używaniu mało zrozumiałego dla
mnie słowa  procesor , i w myślach zauważam, że kiedy przez około 15 sekund nie pada
to słowo, opowieść traci dynamikę i jakąkolwiek logiczną treść. Być może dlatego, że ją
tylko słyszę - gdyby mógł mi to wszystko zapisać...
- Najpierw chciałem to wszystko zapisać - mówi Alik - ale wtedy pomyślałem, że
zapamiętam. To taka sprytna sztuczka.
WyciÄ…ga z plecaka jakÄ…Å› rzecz - coÅ›, co bez wÄ…tpienia jest zwiÄ…zane z
projektowaniem stron internetowych - i zaczyna wykonywać z nią jakieś niezrozumiałe
manipulacje, od czasu do czasu powtarzajÄ…c swoje sakralne:  procesor . Komputerowcy
to dziwni ludzie, w nich wszystkich wytwarza siÄ™ taki nieszkodliwy fetyszyzm, na tyle
zżywają się ze swoimi personalnymi maszynami, że zawsze muszą mieć przy sobie jakieś
części, ale przecież monitora nie będziesz ze sobą ciągać, więc ograniczają się do detali,
dysków, elektronicznych kawałków, starają się możliwie najczęściej pokazywać je
ludziom, gładzić, postukiwać w nie palcami, przecierać rękawami, wymawiając przy tym
wszelkie pozytywne dla swoich czakr słowa, jak choćby  procesor ,  winchester czy
wojownicze  antywirus . Bardzo dziwni ludzie, myślę, że kiedy zaczęłaby się wojna i
zmobilizowano by komputerowców, wcielając ich, na przykład, do wojsk rakietowych, to
wracając wieczorem do koszar, ciągnęliby ze sobą głowice bojowe, przenosiliby je przez
posterunki wartowników pod szarymi szynelami, potem kładliby obok siebie na
poduszkach, jak pluszowe misie, rano odnosiliby z powrotem i przykręcali na miejsce,
zwracając siłom zbrojnym bojową gotowość.
Jeszcze parę lat temu, mieszkając w Kijowie i nie znając obcych języków, Alik
zajmował się czymś stosowanym, zdaje się, lingwistyką, i przez to porządnie pił. Nie miał
specjalnie dobrego zdrowia i alkohol wchodził mu ciężko. Alik ciągle rzygał i miewał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sliwowica.opx.pl
  •